Okolica obrosła nieco własną legendą i, nie zawsze najlepszą, sławą, posiada przecież kilka ciekawostek sporego formatu. Prowadzący tradycyjnie imprezę Piotr Sobolewski opowiadał zatem o harcerzach z ulicy Harcerskiej i o kryminalnych „wyczynach” (i żałosnym końcu) mieszkającego w pobliżu najsłynniejszego z kaliskich bandytów międzywojennych, Józefa Pachołka. Było o znanym sklepie Ciszewskich i nie mniej popularnej piekarni Siminga (potem Wietrzyka). Było o wróżce stawiającej naiwnym kaliszanom kabały i o „cholerynce”. Prowadzący opowiadał o „nosiwodzie” z ulic Cmentarnej i ks. Skorupki (czy kaliszanie pamiętają, gdzie się ona znajdowała?) i o wielkim schronie istniejącym przy tej ulicy. Dłuższą gawędę poświęcił rejentowi „baryłeczce” i jego „prezydentówce” na rogu Staszica. Barwnym słowem odmalował wielkopańskie tam życie rejentostwa Bzowskich i wielce oryginalne sylwetki niektórych członków tej rodziny. Było też o ogródkach działkowych, nielegalnej radiostacji i o nieistniejącym już mauzoleum przy ul. Mickiewicza. W końcowej części spaceru padło jeszcze słów kilka o widocznych nieopodal zakładach „Ultramaryny” i o „skarbach” wyławianych ze stawów znajdujących się kiedyś obok tej fabryki.
W drugiej zaś części imprezy kaliszobrańców podjęła Halina Marcinkowska, która w domu przedpogrzebowym żydowskiego cmentarza przy Podmiejskiej przekazała niezwykle ciekawe informacje związane z żydowskimi zwyczajami i obrzędami… pogrzebowymi. Zadziwiała przy tym raz po raz słuchaczy, ale obaliła też przy okazji kilka mitów funkcjonujących w tej materii. Spotkanie zakończyło się w promieniach zachodzącego pięknie słońca – żałować więc mogą ci, którzy - wystraszywszy się niepotrzebnie pogody – nań nie dotarli. Współorganizatorem Kaliszobrania było kaliskie Towarzystwo Opieki nad Zabytkami, a impreza jest realizowana przy finansowym wsparciu Miasta Kalisza.
RED, fot. Zbigniew Pol
Napisz komentarz
Komentarze