Matka dziewczynki do szpitala trafiła w listopadzie 2010 roku. Miała przy sobie USG wykonane kilka dni wcześniej w gabinecie lekarza prowadzącego ciążę. Wynikało z niego, że dziecko ułożone jest miednicowo. Jednak z uwagi na fakt, że pozycja dziecka może się jeszcze zmienić, lekarz nie zalecił cesarskiego cięcia.
Brak badań, konsultacja telefoniczna
Pośladkowe ułożenie płodu potwierdziło badanie wykonane przez lekarkę przyjmującą kobietę na Oddział Ginekologiczno – Położniczy jarocińskiego szpitala. Nie zaleciła ona jednak badania USG, które pokazałoby ułożenie główki dziecka i umożliwiło podjęcie decyzji o cesarskim cięciu. Lekarka zdecydowała, że poród odbędzie się siłami natury. Od 23.55 w dniu przyjęcia do rana dnia następnego rodząca znajdowała się pod opieką położonych.
Zgodnie z przepisami rodząca kobieta powinna być obserwowana przez lekarza co 2-3 godziny. Tymczasem lekarka, która przyjmowała poród, pojawiła się dopiero po ponad 6 godzinach – o 6.10. Dziecko przyszło na świat 20 minut później. Kiedy lekarka zorientowała się, że poród nie będzie przebiegać bez komplikacji skontaktowała się z ordynatorem Oddziału Ginekologiczno – Położniczego. Poinformowała go o konieczności zrobienia cesarskiego cięcia. Przełożony kobiety telefonicznie zdecydował o kontynuacji porodu siłami natury i w razie potrzeby kontakcie z nim. Ordynator na sali porodowej nie pojawił się także po przyjeździe do szpitala na dyżur. Nie sprawdził, jak przebiegł poród, który lekarka bez specjalizacji położniczej zgłosiła jako trudny dopiero po kilku godzinach od jego rozpoczęcia.
Sąd: kwota adekwatna do doznanej krzywdy
Dziewczynka po urodzeniu dostała 1 punkt w skali Apgar. Jest upośledzona psychicznie i fizycznie. Rodzice pięciolatki od kilku lat walczyli o odszkodowanie dla córki. Sprawa toczyła się przed Sądem Okręgowym w Kaliszu, którzy przyznał rodzicom – a formalnie małej Weronice - 700 tysięcy złotych odszkodowania. - Sąd przyznał małoletniej powódce zadośćuczynienie za błędnie prowadzoną akcję porodową – mówi Ewa Głowacka – Andler, rzecznika prasowa Sądu Okręgowego w Kaliszu. - Szpital dopuścił się zawinienia przy odbiorze porodu, w wyniku którego urodziła się powódka. W wyniku pewnych zaniedbań, niedociągnięć powódka urodziła się w martwicy, niewydolna oddechowo, z wiotkością mięśni. Analizując wszystkie elementy, cały materiał dowodowy, opinie biegłych, opinie ginekologów, neurologów i ortopedów sąd stwierdził, że kwota 700 tysięcy złotych zadośćuczynienia będzie kwotą adekwatną do doznanej krzywdy.
Jedno z najwyższych odszkodowań
Sąd, uzasadniając wyrok, podkreślił, że dziewczynce w wyniku nieprawidłowo przeprowadzonego porodu odebrano szansę na normalne życie. I zawsze będzie skazana na opiekę innych oraz drogie i wyczerpujące leczenie i rehabilitację. Wziął także pod uwagę wcześniejszy wyrok Sądu Lekarskiego w Szczecinie, który skazał lekarkę nadzorującą poród na karę grzywny.
Zgodnie z wyrokiem kaliskiego sądu, 194 tysiące złotych odszkodowania ma wypłacić ubezpieczyciel - PZU, a ponad 505 tysięcy złotych Szpital Powiatowy w Jarocinie, w którym dziewczynka przyszła na świat. Wyrok nie jest prawomocny. Szpital odwołał się od niego. Teraz rozpatrzy go Sąd Apelacyjny w Łodzi.
Kwota zadośćuczynienia zasądzona na rzecz dziewczynki to jedno z najwyższych odszkodowań, jakie w ogóle przyznał kaliski sąd.
AW, zdjęcie arch., pixabay.com
Napisz komentarz
Komentarze