Porter i Apis znowu razem. Dom stworzyła im Marta Marzyńska
Najpierw do schroniska trafił Porter. Było to osiem lat temu, był wtedy szczeniakiem. Dwa lata później do jego boksu przywieziono Apisa, który wtedy miał około pięciu lat. Przez sześć lat, w tym boksie dzielili ze sobą schroniskową dolę i niedolę. Nikt się nimi nie interesował, aż pewnego dnia los się do nich uśmiechnął. - W okresie 2-3 ostatnich tygodni zgłosiły się do nas dwie osoby chętne do adopcji tych zwierząt. Niestety, mimo że zwierzęta przebywały tak długo razem okazało się, że pójdą do dwóch różnych domów i tak się faktycznie stało – wspomina Adam Wyszatycki, kierownik Schroniska dla Bezdomnych Zwierząt w Kaliszu.
Porter tak tęsknił, że uciekał do Apisa
Najpierw został adoptowany Porter. Zamieszkał w Kaliszu przy ul. Skarszewskiej, ale chociaż u nowych właścicieli był dobrze traktowany, nie czuł się tam najlepiej. - Niesamowicie tęsknił. Tak mocno, że dwa razy uciekł od swojego nowego właściciela i przybiegł do schroniska. Za pierwszym razem być może był to przypadek, bo była otworzona furtka, Porter wybiegł na ulicę i wrócił do schroniska. Do boksu, w którym całe lata spędzał z Apisem. Radość psów na swój widok była ogromna – opowiada Adam Wyszatycki.
W tym kojcu Porter i Apis spędzili razem długie lata
Scenariusz powtórzył się raz jeszcze. – Za drugim razem przypadek to raczej nie był, ponieważ Porter dokonał podkopu i bardzo szybko znalazł się u nas na Warszawskiej. Pierwsze kroki skierował do boksu, w którym siedział Apis – dodaje Wyszatycki. Niestety pies swojego przyjaciela już tam nie zastał. Apis był już w swoim nowym domu w Pleszewie.
Psy znowu muszą być razem
Decyzja pracowników i wolontariuszy była błyskawiczna – takich przyjaciół nie można rozdzielać. Trzeba zrobić wszystko, żeby psy mogły żyć nadal razem, zwłaszcza że również Apis źle znosił rozłąkę. Najpierw w schroniskowym boksie, później u nowych właścicieli. - Apis był bez Portera bardzo apatyczny. Nie chciał jeść, był smutny, z niechęcią wychodził na spacery, był przygaszony. To nie był ten sam pies – twierdzi kierownik kaliskiego schroniska.
Na szczęście Apis i Porter trafili w dobre ręce. Człowiek, który adoptował Portera, z ciężkim sercem, ale zgodził się go oddać, a pani Marta, która przygarnęła Apisa zechciała wziąć pod swój dach również Portera. Zresztą, jak mówi, chciała tego od samego początku. - Stwierdziłam, że jeśli 7 lat są razem nie wolno ich rozdzielać. To byłoby bez uczuć zupełnie. Postanowiłam adoptować obydwa. Z tym, że planowałam wakacje i ostateczna decyzja była taka, że przyjdą do mnie obydwa, ale po wakacjach. A że sprawa potoczyła się tak, że Porter znalazł swojego nowego pana wcześniej, wzięłam Apisa. Ale tęskniły za sobą. Nie można ich rozdzielać – opowiada Marta Marzyńska, właścicielka Apisa i Portera.
A to kolejna para nierozłącznych przyjaciółek: Nusi i Lara
Porter u pani Marty zamieszkał 3 dni później niż Apis. Ponowne spotkanie starych przyjaciół znów było wzruszające. - Apis do tej pory snuł się po ogródku, smutny, nie mógł znaleźć sobie miejsca. Sąsiedzi mówili, że szczekał cały dzień. W nocy spał pod moim łóżkiem. Nie opuszczał mnie na krok. A jak Porter wszedł na ogródek to radość była niesamowita. Oddał mu swoją miskę, swoje kości. Był „sprzedany”. Zupełnie inny pies. Radość w oczach, zresztą Porter tak samo. To jest jednak to – pół życia razem –mówi portalowi faktykaliskie.pl Marta Marzyńska.
Na nowy, wspólny dom czekają też Papi i Emi, które pracownicy schroniska nazywają starym dobrym małżeństwem
W schronisku jest więcej takich przyjaciół na dobre i na złe
W schronisku są jeszcze dwie pary takich długoletnich przyjaciół. Schroniskowi pracownicy i wolontariusze żartują nawet, że jedna z nich to stare dobre małżeństwo. Na to, że los się dla nich odmieni i znajdą jeden wspólny i bezpieczny dom czekają jeszcze Papi i Emi oraz Nusi i Lara.
Ewelina Samulak-Andrzejczak, fot. autor
Napisz komentarz
Komentarze