To była nietypowa powódź jeśli chodzi o porę roku, ale też wyjątkowa jeśli chodzi o skalę zjawiska. Wszystko zaczęło się 18 maja 2010 r., kiedy to wprowadzono pogotowie przeciwpowodziowe. – Pamięta wszystko, co się wtedy działo – wspomina ówczesny prezydent Kalisza Janusz Pęcherz. – Pamiętam wielkie zaangażowanie służb, ale i samych mieszkańców miasta. Ale pamiętam także, a może przede wszystkim moją wielką niemoc w obliczu takiego żywiołu, z jakim mieliśmy wówczas do czynienia. Mogłem mieć wpływ na działania doraźne, ratunkowe i pomocowe, ale nie mogłem obniżyć poziomu wody w Prośnie i jej kanałach – dodaje.
Tak wyglądała ul. Piłsudskiego. To i inne zdjęcia nadesłał nam czytelnik portalu Marcin Lipiński
Najgorsze miało dopiero nastąpić. 20 maja o godz. 6.15 rano ogłoszono dla Kalisza alarm przeciwpowodziowy. Służby ratunkowe rozpoczęły zabezpieczanie wałów przeciwpowodziowych i terenów położonych najniżej. Dzień później nastąpiła tzw. cofka. Woda z Prosny wdarła się do wąskiego koryta Swędrni i w efekcie wylała się na Rajsków. Woda podtopiła kilkadziesiąt domów. Najgorsza sytuacja panowała na ul. Paprotnej. Woda pozalewała piwnice i zaczęła się wdzierać do domów. Powódź zalała też Stadion Miejski.
Woda 500-letnia
Sztab antykryzysowy zmobilizował wszystkie służby ratunkowe do ochrony tego, co można było jeszcze przed wodą uratować. Do miasta zbliżała się fala kulminacyjna. – 22 maja poziom wody w Piwonicach sięgnął 308 cm, osiągając tym samym poziom wody 500-letniej, co potwierdził Regionalny Zarząd Gospodarki Wodnej w Kaliszu. Tymczasem wały przeciwpowodziowe w naszym mieście miały bronić Kalisz przed wodą stuletnią! – wspomina Janusz Pęcherz. – Dla porównania: w czasie powodzi w 1997 r. maksymalny stan wody w Prośnie wynosił 281 cm, a więc o 27 cm mniej, niż wtedy - w 2010 r.
Okolice Wyższego Seminarium Duchownego
Cały Kalisz ruszył z pomocą
Całą noc między 22 a 23 maja służby ratunkowe zabezpieczały workami z piaskiem wały na Prośnie, Kanale Bernardyńskim i Rypinkowskim. Mimo tych działań woda wdarła się do śródmieścia, na osiedle Ogrody i Piskorzewie. W kilkadziesiąt minut powódź zalała posesje wzdłuż ulicy Złotej.
23 maja 2010 roku przez Kalisz przeszła fala kulminacyjna. Zarząd Dróg Miejskich zamknął most w ciągu ulicy Chopina, bo istniało ryzyko, że konstrukcja zostanie zabrana przez napierającą wodę. Z powodzią, oprócz Rajskowa, walczyły też: Piskorzewie, Piwnonice, Majków i Ogrody. Z ruchu wyłączono niektóre ulice, m.in. Piłsudskiego, Chopina, Piskorzewie, Rumińskiego, Lotniczą i Ciesielską.
Tak wyglądało osiedle Rajsków
Miasto ratowali przed żywiołem nie tylko policjanci, strażacy i strażnicy miejscy, ale przede wszystkim mieszkańcy. Do najbardziej dotkniętych powodzią miejsc dowozili piasek, sprzęt ratunkowy, jedzenie oraz wodę pitną. Ofiarnie pracowali również przy zabezpieczaniu wałów i układaniu worków z piaskiem. Emocje i nerwy były tak ogromne, że momentami dochodziło awantur, a nawet rękoczynów. Musieli interweniować mundurowi.
Prawie 300 posesji pod wodą, olbrzymie straty
Sytuacja ustabilizowała się 26 maja. Po kilku dniach woda zaczęła opadać. Przez ten trudny dla Kalisza czas w akcji przeciwpowodziowej wzięło udział kilkaset osób: strażaków zawodowych, ochotników i cywilów. Zużyto 166 tysięcy worków i dostarczono – w 221 kursach – około 2000 ton piasku. Tylko na ochronę domów na Rajskowie zużyto 50 tysięcy worków, które napełniono 1000 ton piasku. Na osiedlu zalanych zostało 198 posesji. W całym mieście akcja objęła 278 posesji, w których zamieszkiwało 1 712 osób oraz zakłady pracy.
Pod wodą znalazło się około 600 hektarów terenów, tj. 8-9 proc. obszaru całego miasta. Koszty akcji samorząd oszacował wówczas na blisko 200 tys. zł., a koszty likwidacji szkód w infrastrukturze drogowej – na 1 300 000 zł.
MIK, MS, fot. arch., redakcji, czytelnik portalu Marcin Lipiński, wideo: telewizja Amazing, Fakty Kaliskie
Napisz komentarz
Komentarze