Reklama
Reklama
Reklama
Reklama

Rośnie świadomość pacjentów. W prokuraturach coraz więcej skarg na błędy medyczne

Był po operacji. Cierpiał na silne bóle brzucha. Dlatego żona 74-letniego mieszkańca powiatu ostrzeszowskiego postanowiła wezwać pogotowie. Jednak dyspozytor z Centrum Powiadamiania Ratunkowego w Kaliszu zbagatelizował pierwszy telefon kobiety. Zareagował dopiero za drugim razem. Było za późno, mężczyzna zmarł. Sprawą, po kontroli wojewody wielkopolskiego, zajęła się prokuratura. Postępowań dotyczących błędów medycznych jest coraz więcej. Jak mówią śledczy, wszystko przez większą świadomość pacjentów.
Rośnie świadomość pacjentów. W prokuraturach coraz więcej skarg na błędy medyczne

Prokurator Maciej Antczak, szef Wydziału Śledczego Prokuratury Okręgowej w Ostrowie Wielkopolskim

W połowie grudnia ubiegłego roku, przewlekle chory 74-latek, który niedawno przeszedł operację poczuł się źle. Dlatego jego żona postanowiła wezwać pogotowie. Zadzwoniła pod numer 999 i dodzwoniła się do Centrum Powiadamiania Ratunkowego w Kaliszu. Mający tego dnia dyżur dyspozytor, za pierwszym razem nie wysłał do chorego karetki. – Skarżąca co najmniej dwukrotnie wzywała karetkę do swojego męża – mówi Maciej Antczak, kierownik Wydziału Śledczego Prokuratury Okręgowej w Ostrowie Wielkopolskim. - W wezwaniach skarżąca informowała dyspozytora o chorobach męża, przebytych operacjach i problemach kardiologicznych.

Od drobnych po tragiczne w skutkach. Spraw coraz więcej

Kiedy już karetka przyjechała, pełniący w niej dyżur lekarz zdecydował, że mężczyzna powinien trafić do szpitala. Tam 74-latek zmarł.  W styczniu sprawą zajął się wojewoda, który stwierdził, że czynności podejmowane przez tego dyspozytora były niezgodne z zapisami rozporządzenia ministra zdrowa w sprawie procedur dysponowania zespołami ratownictwa medycznego. Dlatego sprawa trafiła do prokuratury.

Postępowań dotyczących błędów medycznych jest coraz więcej. W tym momencie śledczy zajmują się jedenastoma. Część zgłaszają sami pacjenci. Zwiększa się jednak liczba doniesień kierowanych przez różnego rodzaju agencje zajmujące się odszkodowaniami. - Czy najpoważniejsza jest sprawa, w której nastąpiła śmierć człowieka w określonym wieku, o określonych schorzeniach czy np. spowodowanie mniejszego lub większego inwalidztwa u małego dziecka? – pyta retorycznie Maciej Antczak. - Nie byłbym w stanie powiedzieć, która z tych spraw jest najtragiczniejsza w swojej wymowie. Sprawy są bardzo różnego charakteru. I są sprawy zaczynające się od tego, że ktoś się skarży, że po operacji np. na zaćmę nie poprawiła się widoczność oka i w związku z tym ma o to żal do lekarzy. I są sprawy, gdzie nastąpiła śmierć człowieka.

Procesy ciągną się latami

Tak jak w przypadku 43-letniego kaliszanina, który w styczniu br., z podejrzeniem zawału serca, trafił na Szpitalny Oddział Ratunkowy przy ul. Poznańskiej. Mężczyznę nie dającego oznak życia znaleźli jego krewni. Mimo podjętej reanimacji, zmarł. Według rodziny pacjentowi nie udzielono pomocy na czas. Sprawą zajmuje się Prokuratura Regionalna w Łodzi. Ta sama jednostka bada także przyczyny śmierci 25-letniego Adama Nowickiego, który zmarł wkrótce po wypisie z kaliskiego szpitala (czytaj WIĘCEJ).

Jeśli sprawa trafi do sądu, rodziny zmarłych pacjentów czeka wiele lat walki o wskazanie przyczyn i winnych śmierci. Podobnie jest z odszkodowaniami za błędy medyczne. Jedno z największych odszkodowań w historii Sądu Okręgowego w Kaliszu zapadło na początku tego roku, po 6 latach procesu. Sąd przyznał 700 tysięcy złotych odszkodowania 5-letniej Weronice. Dziewczynka, w wyniku zaniedbań personelu jarocińskiego szpitala, przyszła na świat z poważnym upośledzeniem psychicznym i częściowo neurologicznym. Po porodzie dostała jeden punkt w skali Apgar (więcej o tej sprawie piszemy TUTAJ).

AW, zdjęcie autor, arch.


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz
Komentarze
Reklama
Reklama
Reklama
bezchmurnie

Temperatura: 13°CMiasto: Kalisz

Ciśnienie: 1028 hPa
Wiatr: 17 km/h

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama