Pani Władysława od kilku lat ma podpisaną umowę z jedną z firm telekomunikacyjnych. Kiedy w lutym odebrała telefon, jak twierdzi, osoba, która dzwoniła nie powiedziała skąd dzwoni, myślała, że rozmawia z przedstawicielem swojego operatora. – Usłyszałam, że będę płacić mniejsze rachunki za telefon. Wystarczy, że odeślę podpisaną umowę, która niebawem przyjdzie do mnie pocztą – mówi kaliszanka.
Faktycznie, kilka dni po rozmowie 82-latka w swojej skrzynce znalazła list, a w nim jeden egzemplarz umowy. Wtedy okazało się, że jest ona z firmy PGT S.A. czyli innej niż ta, z którą jest związana na najbliższych kilkanaście miesięcy. Umowy nie podpisała i nie odesłała. – Zgodnie z prawem wyrażenie zgody na przysłanie umowy przez abonenta nie jest tożsame z jej zawarciem – mówi Ewa Kawalec, miejski rzecznik praw konsumenta. – Dopiero odesłanie podpisanych dokumentów oznacza zawarcie umowy.
Dokumentów nie podpisała, ale umowę zawarła
Podpisanie nowej umowy, z nowym dostawcą usługi oznaczałoby zerwanie umowy z dotychczasowym operatorem i zapłacenie mu kary. Mimo, że kaliszanka przysłanej umowy nie podpisała i nie odesłała, dwa tygodnie później otrzymała kolejną przesyłkę. Aparat telefoniczny i informację, że jest abonentem nowego operatora, czyli PGT S.A. – Zadzwoniłam na infolinię i zapytałam jak to możliwe skoro nic nie podpisywałam – opowiada kaliszanka. – Wtedy usłyszałam, że firma ma dokument z moim podpisem. A drugi egzemplarz jest w przesyłce, którą właśnie odebrałam. Razem z aparatem telefonicznym, który był prezentem na start od PGT S.A. nie przyszedł żaden dokument. Tym bardziej z moim podpisem. Jednak zastanawiałam się, jaką umowę ma spółka, dlatego poprosiłam o jej skan.
Ten został przysłany na maila i wtedy okazało się, że podpis widniejący pod umową nie należy do 82-letniej mieszkanki Kalisza. Kobieta sprawę zgłosiła policji. Poinformowała też samą spółkę PGT o fakcie, że doszło do przestępstwa. – W odpowiedzi listownej zostałam poinformowana, że w mojej gestii leży udowodnienie, że podpis jest sfałszowany. Policja, która prowadziła postępowanie, powołała biegłego grafologa. – wyjaśnia kaliszanka.
Oczekiwanie na ekspertyzę biegłego nie kończy historii. Ponieważ pani Władysława nie podpisała nowej umowy i nie zrezygnowała z usług starego operatora, ale PGT S.A przyznała kobiecie nowy numer telefonu. – Na jednym łączu może funkcjonować jeden numer telefonu – przypomina Ewa Kawalec.
Ostrzeżenie dla konsumentów
- Nie tylko dowiedziałam się, że mam nowy numer telefonu, ale też, że z niego korzystałam. Naliczono mi opłaty za rozmowy, których nie wykonałam – opowiada dalej kaliszanka. – Podobno nowy numer miał działać na zasadzie komórkowego, ale na aparacie telefonicznym, który otrzymałam od PGT S.A. Miał się aktywować w chwili kiedy użyłam urządzenia. Czego nie zrobiłam. Paczka została rozpakowana w obecności policjanta prowadzącego śledztwo.
Kobieta uważa, że nie tylko podrobiono jej podpis, ale także wprowadzono ją w błąd. W pierwszej rozmowie z przedstawicielem firmy PGT S.A nie została poinformowana, że rozmowa to propozycja zawarcia umowy z zupełnie nowym operatorem. Przed takim działaniem spółki ostrzega Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów, który wydał już kilka komunikatów związanych z działaniem tej właśnie firmy. W jednym z nich można przeczytać, że praktyki PGT S.A narażają konsumentów na strat finansowe ponieważ, spółka:
„Wprowadza w błąd, podając się za operatora, z którym konsument ma aktualnie zawartą umowę”
Przedstawiciele Polskiej Grupy Telekomunikacyjnej twierdzą ponadto, że podpisanie dokumentów to jedynie zmiana dotychczasowych warunków. W rzeczywistości – klient pod wpływem błędnych informacji, zmienia operatora i zawiera nową umowę.
Firma, zdaniem UOKiK nie przekazuje też konsumentom podpisanych umów – wszystkie dokumenty zabiera przedstawiciel PGT. W związku z tym klienci o zmianie operatora dowiadują się po otrzymaniu pierwszej faktury. W efekcie – większość skarżących do UOKiK konsumentów nie miała świadomości z kim, kiedy i na jakich warunkach zawarła umowę. Mogło to uniemożliwiać odstąpienie od niej. Ponadto, osoby, które chciały odstąpić od umowy, były obciążane opłatami w wysokości od 500 do 1500 zł. W takiej sytuacji wielu klientów mogło zdecydować się na kontynuowanie umowy z PGT.- czytamy w komunikacie UOKiK. Śledztwo w tej sprawie wszczęła właśnie Prokuratura Okręgowa w Warszawie. W tym momencie wiadomo o kilkuset pokrzywdzonych, ale śledczy spodziewają się, że będzie ich znacznie więcej. Nawet kilka lub kilkanaście tysięcy . Śledztwo prowadzone jest w sprawie doprowadzenia oraz usiłowania doprowadzenia w latach 2014-2015 na terenie całego kraju szeregu osób do niekorzystnego rozporządzenia mieniem - wyjaśnia prok. Michał Dziekański, rzecznik stołecznej Prokuratury Okręgowej. – Polegało to na zawieraniu w imieniu Polskiej Grupy Telekomunikacyjnej SA umów z osobami fizycznymi o świadczenie usług telekomunikacyjnych, po uprzednim wprowadzeniu pokrzywdzonych w błąd, co do tożsamości dostawcy usług i warunków zawartej umowy, a następnie naliczanie opłat z tytułu abonamentu i opłat wyrównawczych. Warszawska Prokuratura Okręgowa szuka poszkodowanych. W Kaliszu takich osób jest kilka. – Zgłoszenia dotyczą wprowadzenia w błąd, co do czynności prawnej czego skutkiem była wada oświadczenia woli – wyjaśnia miejski rzecznik praw konsumenta. – Jedno dotyczyło podrobienia podpisu.
Sfałszowany podpis
Potwierdziły to ekspertyzy biegłego grafologa, który został powołany przez Komendę Miejską Policji. Sprawa, ze względu na brak wykrycia sprawcy przestępstwa, została umorzona. – W jednym z listów wysłanym przez PGT zostałam poinformowana, że jeśli udowodnię, że podpis został sfałszowany, to firma odstąpi od roszczeń związanych z płaceniem rachunków, które przez cały czas przychodziły – dodaje 82-latka. – Jednak po wysłaniu do Warszawy, gdzie mieście się siedziba PGT S.A, pisma z informacją o wynikach postępowania i z prośbą o pismo, że spółka faktycznie rezygnuje z roszczeń i oświadczenie, że więcej nie będę nękana żadnymi pismami, oni nagle zamilkli.
Podobnie jak biuro prasowe PGT S.A., z którym próbowaliśmy się skontaktować i prosić o komentarz. – Na tego typu oszustwa narażone są przede wszystkim osoby starsze. Z rozmów z nimi wynika, że telefony z różnego rodzaju ofertami najczęściej dzwonią w godzinach porannych kiedy seniorzy są sami w domu – mówi Anna Jaworska – Wojnicz, oficer prasowy Komendy Miejskiej Policji. – Dlatego najlepiej poinformować takie osoby by nie rozmawiały z telemarketerami, nie podawały adresu, nie informowały, że są same w domu. Wtedy unikniemy niepotrzebnych komplikacji a przede wszystkim strat materialnych.
AW, zdjęcie arch.
Napisz komentarz
Komentarze