Blisko dwa lata temu członkom i sympatykom stowarzyszenia „Wspólny Kalisz” towarzyszyła euforia wygranych wyborów. W kampanii wyborczej lgnęło do niego wielu kaliszan, głównie młodych ludzi, rozczarowanych i znudzonych dotychczasową władzą w Ratuszu. Jak zapewniali – chcieli swoją pracą i zaangażowaniem ożywić Kalisz i przywrócić go mieszkańcom. Stowarzyszenie zdobyło to, o co walczyło – władzę, a zatem możliwość wprowadzania zmian w mieście. Taka szansa powinna umocnić „Wspólny Kalisz”. W przypadku tego ruchu prawdopodobnie sprawdza się stary scenariusz: sukces dzieli bardziej niż porażka.
Najbliżsi współpracownicy – największymi krytykami
Po wygranych wyborach „Wspólny Kalisz” zdawał się funkcjonować normalnie. Od czasu do czasu pokazywał swoją jedność i realizację swoich pomysłów. Np. wspólnie niszcząc tzw. betonkę przed ratuszem czy przedstawiając miejsce, gdzie powstanie park linowy – projekt Stowarzyszenia zgłoszony do pierwszego Funduszu Obywatelskiego. Na tym jednak aktywność „Wspólnego Kalisza” się skończyła, a rozpoczął się kryzys.
To ostatnia akcja, gdzie członkowie Stowarzyszenia pokazali jedność
W lutym troje radnych „Wspólnego Kalisza” założyło nowy klub: Tak dla Kalisza. Magdalena Spychalska, Małgorzata Zarzycka i Piotr Lisowski nie chcieli dalej podpisywać się pod działaniami Grzegorza Sapińskiego, z którym szli do wyborów. Źle ocenili także obecną koalicję. Jak zaznaczali, nie byli członkami „Wspólnego Kalisza”, a jedynie startowali w wyborach do Rady Miejskiej z list Stowarzyszenia (więcej na ten przeczytacie temat TUTAJ)
Wcześniej głośna stała się otwarta krytyka działań Grzegorza Sapińskiego wygłaszana przez Wojciecha Dawida Jóźwiaka, jednego z jego najbliższych współpracowników z czasów kampanii wyborczej, nazywanego wręcz „architektem wyborczego sukcesu" prezydenta. Jóźwiak jako dyrektor biura poselskiego Jerzego Kozłowskiego wypowiadał się, że „miasto zaczyna spowalniać”, a w jednym z wywiadów prasowych otwarcie przyznawał, że jest rozczarowany polityką Grzegorza Sapińskiego. Pisaliśmy o tym TUTAJ
Kolejnym sygnałem świadczącym o możliwym kryzysie w stowarzyszeniu Piotra Kościelnego był fakt rozwiązania współpracy z Marcinem Andrzejewskim, najpierw koordynatorem Biura Promocji i Informacji Miejskiej, później doradcą prezydenta ds. promocji. Andrzejewski w czasie kampanii wyborczej był pełnomocnikiem finansowym „Wspólnego Kalisza”, opracowywał również strategię promocyjną Stowarzyszenia. A jednak ich drogi się rozeszły. - Jak wiemy pan Marcin Andrzejewski na pewno brał udział w ożywieniu starówki, ale jeśli chodzi o promocję na zewnątrz, prezydent chciał czegoś więcej. Chcieliśmy , żeby miasto zaistniało w Polsce i w związku z tym ta zmiana – wyjaśniała wówczas Elżbieta Zmarzła, rzecznik prasowy Urzędu Miejskiego. Przez blisko 15 miesięcy Andrzejewski zarobił co najmniej 100 tysięcy złotych, z czego nie wywiązał się z blisko połowy kluczowych zleconych mu zadań.
Cisza przed burzą?
Kryzys dopadł też stronę internetową Stowarzyszenia, bo przez kilka miesięcy była zupełnie nieaktywna. Na fanpejdżu „Wspólnego Kalisza” również niewiele się działo. - Dziękuję, że rządzące stowarzyszenie po paru tygodniach braku aktywności wstawiło 10 post w roku. Jak dobrze wiedzieć, co się w mieście dzieje – komentuje jeden z mieszkańców Kalisza. Dopiero po naszych pytaniach o działalność Stowarzyszenia, witryna internetowa nagle ożyła. Pojawiła się w niej informacja o głosowaniu na dwie różne koncepcje parku linowego. Wizualizacje zamieszczono jedynie na stronie „Wspólnego Kalisza”. Po tygodniu, w przeddzień zakończenia plebiscytu swój głos oddało jedynie … 28 osób.
W internecie pojawiły się komentarze opisujące kryzys „Wspólnego Kalisza”. Jeden z założycieli organizacji, Robert Sigmundsson napisał nawet: „Kiedyś założyliśmy Wspólny Kalisz. Kiedyś wygraliśmy wybory. Ruch, który miał zmieniać miasto, zdechł”. Co na to prezes „Wspólnego Kalisza”? - Chciałbym wszystkich zapewnić, że Stowarzyszenie funkcjonuje i będzie funkcjonowało nadal. I już wiosną założyliśmy sobie, że wrzesień będzie momentem, kiedy przystąpimy do nowych działań ze strony „Wspólnego Kalisza” – mówi Piotr Kościelny.
Tak "Wspólny Kalisz" świętował wyborczy sukces. Wkrótce potem wielu członków Stowarzyszenia odeszło
Jako przykład aktywności Stowarzyszenia Kościelny wymienia duży udział jego członków w tegorocznej edycji Budżetu Obywatelskiego. - Spośród 199 wniosków poddanych pod głosowanie około 80 to wnioski przygotowane przez członków naszego Stowarzyszenia – wymienia prezes „Wspólnego Kalisza”.
Piotr Kościelny podaje, że Stowarzyszenie liczy obecnie 50 członków, mniej więcej tyle samo co rok temu, żadnej fali odejść nie było. - Pojedyncze sytuacje dotyczą osób, które ze Stowarzyszenia zrezygnowały: najczęściej miało to miejsce zaraz po wyborach. Natomiast ciągle pojawiają się też nowe osoby chętne, by działać we „Wspólnym Kaliszu” – dodaje Piotr Kościelny.
Stowarzyszenie miało swoją siedzibę przy ulicy Górnośląskiej 10. Taki adres widnieje nadal na profilu Stowarzyszenia na facebooku. Dziś jest tu sklep z odzieżą. Jak wyjaśnia prezes „Wspólnego Kalisza” – lokal był trzykrotnie zalany przez awarię instalacji, dlatego Stowarzyszenie z niego zrezygnowało. Obecnie Piotr Kościelny szuka nowej lokalizacji dla siedziby organizacji i zapowiada: o „Wspólnym Kaliszu” jeszcze będzie głośno.
Prezydenckie Stowarzyszenie, które mieściło się przy ul. Górnośląskiej, obecnie nie ma nawet własnej siedziby
Póki co „Wspólny Kalisz” może zniknąć z Rady Miejskiej. Jedyny radny Stowarzyszenia, Edward Prus poważnie zastanawia się nad przejściem do klubu radnych PiS. - Rozmowy były prowadzone, ale żadnych ustaleń stuprocentowych nie dokonaliśmy. Ja jestem wierny do końca – komentuje Prus. Czy te słowa nie są przepowiednią rychłego odwołania Piotra Kościelnego z funkcji wiceprezydenta miasta - prezesa Stowarzyszenia „Wspólny Kalisz”?
Agnieszka Gierz, fot. archiwum
Napisz komentarz
Komentarze