Zmasakrowane zwłoki Polki znalazła 26 maja 2009 r. obsługa hotelu Bristol - jednego z najdroższych w Paryżu; doba kosztuje tam 1000 funtów, a na liście gości znajdują się m.in. Harry Truman, Charlie Chaplin czy Marilyn Monroe, a także Bruce Willis, Johnny Depp i Pamela Anderson.
Widok, jaki zastała pracownica hotelu, gazeta „The Times” określała jako „absolutnie przerażający”. Według brytyjskich dziennikarzy powołujących się na policyjne źródła, mocno posiniaczone, nagie zwłoki Kingi Legg znajdowały się w wannie, a w pomieszczeniu panował bałagan wskazujący, że doszło tu do walki na śmierć i życie. - W apartamencie połamane były krzesła i kilka innych mebli, na ziemi leżał telewizor. Nawet ciężkie zasłony były podarte. Wyglądało tak, jak po przejściu huraganu. Tam musiała trwać walka na śmierć i życie. Trudno zrozumieć, dlaczego nikt nic nie słyszał – mówił dla popularnego magazynu „Paris Match” Henri Monoreo, śledczy z francuskiej policji. - Krew była na ścianach i na dywanie. Kobieta była bita pięściami i podstawą świecznika. Miała krwawienie wewnętrzne, urazy głowy, złamane kręgi.
Nagie ciało Kingi Legg znaleziono w wannie hotelu Bristol. Fot. Daily Mail
Miała szczęście w interesach, nie miała w miłości
Morderstwo w wyższych sferach wywołało olbrzymie zainteresowanie w wielu krajach Europy, bowiem zarówno Kinga Legg jak i jej partner Ian Griffin postrzegani byli w Wielkiej Brytanii jako osoby majętne. Pochodząca z Szulca koło Opatówka (pow. kaliski) Kinga Legg - córka byłego wójta gminy, absolwentka III LO w Kaliszu - sprzedawała pomidory do największych sieci spożywczych takich jak McDonald, Tesco i Carrefour. Jej firma znajdująca się w Szulcu miała swoją bazę również w Wielkiej Brytanii, gdzie osiedliła się bizneswoman. Mieszkała w wartej 3 mln funtów posiadłości, wspólnie z Ianem Griffinem.
Znajomi Kingi Legg twierdzą, że miała szczęście w interesach, ale nie dopisywało jej ono w miłości. Jej pierwszym mężem był Brytyjczyk (po nim zostało jej nazwisko Legg), ale związek rozpadł się po kilku latach. Kinga poznała kolejnego partnera, po raz drugi wyszła za mąż i wspólnie z nim rozkręciła „pomidorowy” interes.
Według znajomych pary ich związek należał do burzliwych
Legg postrzegana była jako osoba skromna, choć prowadziła dostatnie, światowe życie. Podczas jednej z zagranicznych podróży poznała Iana Griffina. Według znajomych pary kompletnie straciła dla niego głowę. Griffin, syn brytyjskiego milionera, właściciel sieci sklepów kosmetycznych i solariów, był już wtedy bankrutem. Według przyjaciół Kingi Legg żerował na jej majątku. Ich związek, jak mówią znajomi pary, należał do bardzo burzliwych. We francuskim Bristolu, w którym zginęła Polka mieli godzić się po jednej z kolejnych awantur.
Po zabójstwie ukrył się w lesie
To właśnie Griffin stał się pierwszym podejrzanym o zabójstwo. Mężczyznę zatrzymano kilka dni później w Wielkiej Brytanii, gdzie ukrywał się w lesie. Po dwóch latach odsiadki został przewieziony do Francji i trafił do Fresnes - jednego z najcięższych więzień w Paryżu. - Nic nie przygotowało mnie na Fresnes – wyznał w ekskluzywnym wywiadzie dla brytyjskiego „Daily Mail” Ian Griffin. - To więzienie ma wysoki wskaźnik samobójstw i prawie wszyscy wewnątrz żyją w ciągłym strachu. Żyletki były łatwo dostępne. Musiałem umieszczać ubrania przy drzwiach celi w nocy, aby zatrzymać szczury.
Proces w sprawie zabójstwa ruszył w 2014 r. i zakończył się w ciągu tygodnia. Ze względu na pogarszający się stan zdrowia – chorobę neurologiczną Ian Griffin był wtedy na wolności i odpowiadał z wolnej stopy. Do sądu przyszedł o kulach, a towarzyszyła mu stara – nowa dziewczyna, z którą, jak przyznał później, zdradzał Kingę Legg i związał się z nią po opuszczeniu zakładu karnego. Podczas procesu nie przyznawał się do winy i zasłaniał niepamięcią. Twierdził, że gdy obudził się rano znalazł narzeczoną nieprzytomną i chcąc ją ocucić, włożył ciało do wanny. Wówczas miał zorientować się, że Kinga Legg nie żyje i w panice wybiec z hotelu. Griffin tłumaczy się też uzależnieniem od alkoholu i antydepresantów. Został skazany na 20 lat więzienia. – Jak na warunki francuskiego sądownictwa to jest dość wysoki wyrok – mówił portalowi faktykaliskie.pl tuż po wyroku ojciec Kingi Legg. - Wiem, że podczas jego ogłoszenia doszło do pewnych ekscesów. Rodzina skazanego odgrażała się prokuratorowi. Oni liczyli na najwięcej 15 lat, prokurator chciał kary 25 lat w więzieniu. Sąd zdecydował pośrodku. Czy to sprawiedliwy wyrok? To ani mało, ani dużo. Życia córki nic i nikt mi już nie wróci – dodał.
„Ona była doskonała, a teraz jej nie ma”
Ian Griffin odwołał się od wyroku. Tym razem do sądu dotarł już na wózku inwalidzkim. Według francuskiej gazety „Le Parisien” płaczliwym głosem dowodził, że nigdy nie zamierzał zabić Kingi Legg, a wszystkiemu winne jest uzależnienie. "Ona była doskonała, a teraz jej nie ma. Wszystko z powodu tych cholernych leków” – mówił Ian Griffin, tłumiąc jej szloch. Twierdził, że podczas kolacji, która poprzedziła zabójstwo Legg odmówił mu tabletek antydepresyjnych, od których był uzależniony.
Z kolei prokurator przekonywał, że Griffin zamordował z zimną krwią. Z dużą siłą zadał ofierze ponad 100 ciosów w otwarte części ciała. Oskarżyciel określił jego działanie jako „morderczą furię". Mimo to sąd obniżył Griffinowi wyrok z 20 do 14 lat pozbawienia wolności.
MIK, fot. Daily Mail
Napisz komentarz
Komentarze