Na szóste z rzędu zwycięstwo w lidze i zarazem dziewiąte w sezonie siódemka znad Prosny zapracowała bardzo solidnie. Niemal przez całe zawody podopieczni grającego trenera Bartłomieja Jaszki utrzymywali nad rywalem kilkubramkową przewagę, w pełni kontrolując to, co się działo na parkiecie. W nagrodę świąteczno-noworoczną przerwę spędzą jako wicelider rozgrywek na zapleczu PGNiG Superligi.
Gospodarzom starczyło pary w zasadzie na pierwsze pięć minut. Prowadzili wtedy 5:3 i jak się później okazało był to ich ostatni powód do radości w sobotnim boju. Przewaga kaliszan zarysowała się między 5. a 10. minutą. Zdobyli oni wtedy sześć kolejnych bramek, odskakując rywalom na 9:5. W 20. minucie dystans dzielący obie ekipy wynosił już pięć bramek (13:8). Kapitalnie rzuty karne egzekwował Michał Czerwiński, który do tego momentu miał już na koncie pięć goli z linii siódmego metra, a w całym pojedynku był najskuteczniejszym graczem wicelidera, gromadząc dziewięć bramek. Skuteczni byli też inni i MKS nie stracił prowadzenia praktycznie do końca meczu. Były jednak momenty, w których musiał wzmocnić defensywę, by odeprzeć ofensywne zrywy zawadczan. Zwłaszcza w drugiej połowie, gdy miejscowym, za sprawą bramkostrzelnego Łukasza Całujka (rzucił w sumie 11 bramek), udało się w pewnym momencie doprowadzić do wyrównania. Dokładnie po upływie kwadransa od wznowienia gry. Było wtedy 24:24. Na szczęście po chwili wszystko wróciło do normy, wyznaczonej przez wcześniejsze fragmenty rywalizacji. Między 48. a 52. minutą MKS zanotował cztery kolejne trafienia (29:25), zadając w ten sposób decydujący cios, po którym gospodarze już się nie podnieśli. W końcówce dorobek bramkowy powiększył Czerwiński, a pewniakiem na kole okazał się Krzysztof Misiejuk, który w niespełna cztery minuty zanotował trzy gole. Ich zespół zwyciężył ostatecznie 34:28.
Radość z dziewiątego w sezonie triumfu i utrzymania, przynajmniej do rundy rewanżowej, pozycji wicelidera pierwszej ligi zmąciły nieco urazy Bartłomieja Jaszki i Łukasza Kobusińskiego, jakich nabawili się podczas sobotniej konfrontacji w Zawadzkiem. Jak poważne są to problemy, okaże się na dniach. Niepokojąco brzmią zwłaszcza informacje o kontuzji barku grającego trenera, który z tego powodu przez wiele miesięcy był już wyłączony z gry. Stopień uszkodzenia wykaże badanie rezonansem magnetycznym. Wspomnieć trzeba, że jeszcze przed świąteczną przerwą kaliska siódemka rozegra mecz I rundy PGNiG Pucharu Polski. We wtorek w Arenie podejmie Olimpię Piekary Śląskie.
Michał Sobczak, fot. MKS Handball Kalisz
***
Napisz komentarz
Komentarze