Był bardzo mroźny dzień, 6 stycznia 2010 roku. W południe do banku przy ul. Śródmiejskiej w Kaliszu wszedł mężczyzna trzymający w ręku przedmiot przypominający broń. Napastnik zażądał od kasjerek wydania pieniędzy. Te zrobiły, co kazał. Mężczyzna ukradł kilkadziesiąt tysięcy złotych i wyszedł. Jego wizerunek został utrwalony na monitoringu wizyjnym banku. Złodziej miał na sobie czapkę i zaciągnięty na twarz szalik, ale i tak znaczna część jego oblicza była widoczna. – Mężczyzna w wieku 30 – 35 lat, wzrostu 180 - 185 centymetrów. Charakterystyczny, wydłużony nos. – tak wizerunek mężczyzny opisywała ówczesna rzecznik kaliskiej policji.
Opis przestępcy i jego wizerunek rozesłano po mediach i w Internecie. I nic. - Pomimo wykonania wielu czynności zarówno dochodzeniowo-śledczych jak i operacyjnych, sprawcy nie udało się ustalić. Śledztwo zostało umorzone. – mówi nam dziś Anna Jaworska – Wojnicz, rzecznik prasowy KMP w Kaliszu. Przestępca cieszy się wolnością i skradzioną gotówką, o ile po 7 latach coś mu jeszcze zostało.
Przemyślana i skuteczna akcja
Równie nieuchwytni, ale bardziej przebiegli byli przestępcy, którzy rok później zrabowali 160 tys. zł przesyłki konwojenckiej. W grudniu 2011 roku nieustaleni dotąd sprawcy w zuchwały sposób obrabowali supermarket przy ul. Podmiejskiej w Kaliszu. Rabunku dokonali nie w „bandycki” sposób a niemal w białych rękawiczkach. Przebrali się za konwojentów i po prostu odebrali transport pieniędzy.
Sprawcy wykorzystali okres przedświąteczny, a więc czas, gdy w placówkach handlowych panuje największy ruch. Doskonale znali procedury towarzyszące przekazywaniu pieniędzy w markecie. Jeden z nich przedstawił się nazwiskiem niepracującego już konwojenta. Musiał wiedzieć, że nadal widnieje ono na liście, którą posługuje się sklep i że zostanie pozytywnie zweryfikowany.
Pracownica marketu wydała mężczyźnie gotówkę – łącznie 160 tysięcy złotych. Kwota ta byłaby znacznie większa, gdyby nie fakt, że wielu klientów płaciło w tym dniu kartami. Oszustwo odkryto dopiero wówczas, gdy pod market podjechali prawdziwi konwojenci. Pomimo natychmiastowej obławy, przestępców nie złapano. Nie pomógł także obraz z monitoringu - zbyt niewyraźny, by ułatwić policji pracę. Śledztwo w tej sprawie zostało umorzone.
Policja podkreśla jednak, że sprawa w każdej chwili może przybrać nieoczekiwany obrót. - Umorzenie śledztwa czy dochodzenia nie oznacza definitywnego zakończenia sprawy dla policjantów, a jedynie to, że na danym etapie postępowania wyczerpały się możliwości wykrycia sprawcy. Wszystkie tego typu sprawy nadal pozostają w zainteresowaniu policji, a funkcjonariusze pracują nad ich rozwiązaniem. W przypadku pojawienia się nowych, istotnych dla sprawy okoliczności postępowanie takie jest podejmowane z umorzenia. – zapewnia rzecznik kaliskiej policji.
Jednak przez 7 lat od pierwszego z opisanych napadów „nowe, istotne dla sprawy okoliczności” nie pojawiły się.
MS, fot. pixabay.com, wideo: Fakty Kaliskie
Napisz komentarz
Komentarze