Największą z takich wątpliwie wydanych kwot, jest 1 milion złotych za zakup basenu Delfin. Samego obiektu, bo działkę miasto dostało za darmo od Spółdzielni Dobrzec. Obiekt okazał się w tak złym stanie, że nie warto go remontować. Milion poszedł w błoto, a sprawa już wpłynęła do prokuratury. Miasto o milion jest uboższe i w dodatku ma spory problem w postaci basenu Delfin na głowie.
Ta transakcja miała być sukcesem finansowym miasta...
Można wydać 100 tys. zł, ale wcale nie trzeba
Pamiętacie Food Truck Festival? Za dwie edycje w ubiegłych latach miasto zapłaciło organizatorowi tej imprezy prawie 100 tys. zł . Mimo, że truckersi i tak zarobili krocie na apetytach kaliszan. W tym roku też przyjadą food trucki, ale z budżetu miejskiego ubędzie na tę imprezę zaledwie 5 tys. zł. Miasto tłumaczy, że w tym roku to nie będzie Festiwal a a impreza towarzysząca, że zmieniła się formuła wydarzenia itd., itp. Fakt jest jednak taki, że jeśli dziś można to zrobić za 5 tys. zł, to i rok temu i dwa lata temu też się dało. 100 tys. zł stracone.
Izba pamięci jak hotel?
O duże pieniądze rozegrała się awantura na ostatnich obradach Rady Miejskiej Kalisza. Chodzi o rozbudowę Izby Pamięci Szczypiorniaka i Legionistów Marszałka J. Piłsudskiego. Na inwestycję przeznaczono 220 tys. zł, ale okazało się, że za tę kwotę nie da się spełnić wyobrażenia o Izbie Edwarda Prusa, radnego i jednocześnie prezesa Stowarzyszenia Szczypiorniak. Radni koalicyjni przegłosowali, że na Izbę pójdzie dodatkowych 370 tys. zł. Trudno dyskutować czy to dużo, czy mało. Ale czy naprawdę Izbie potrzebne są np. 2 pokoje gościnne? Czy bez tego nie da się funkcjonować? Da się. A miasto ma przecież swój hotel Arena, gdzie może gościć również odwiedzających Izbę Szczypiorniaka. Edward Prus twierdzi jednak, że wydatek jest konieczny. – Na spełnienie jego osobistego hobby – ripostowali opozycyjni radni. Na pewno te 370 tys. zł można by przeznaczyć na inny cel publiczny, bez dramatycznej straty dla Izby Szczypiorniaka.
Powyższe sprawy pochodzą dosłownie z ostatnich dni i tygodni. Budzą jeszcze żywe emocje. Podobnie było z licznymi sprawami z przeszłości, ale dziś zapomnianymi.
50 tys. zł za zadanie, które media wykonują codziennie bez pieniędzy z budżetu
Pamiętacie Kalisz.pl? Był taki czas, dokładnie połowa 2015 roku, kiedy władze miasta zdecydowały się pisać same o sobie. Oczywiście o swoich sukcesach, wpadkach raczej nie. Jednorazowy nakład broszury kosztował kaliszan ponad 50 tys. zł. Władzom miasta spodobała się dziennikarska robota, a ówczesny wiceprezydent, Piotr Kościelny zapowiedział, że samorząd uruchomi własną telewizję i własne radio. Reakcja opinii publicznej była dla władz jak kubeł zimnej wody. Miasto nie kontynuowało tematu tworzenia radia i telewizji, a z wydawania broszury kalisz.pl też się wycofało.
Długi i kosztowny serial: promocja Kalisza
Promocja i komunikacja z kaliszanami to złożony i skomplikowany temat. Przez długi czas twarzą promocji był Marcin Andrzejewski. Postać barwna i kontrowersyjna. Na tyle, że bardziej skupiał uwagę na sobie niż na mieście, które miał promować. Miasto podpisało z Andrzejewskim umowy łącznie na ponad 100 tys. zł. Części tych pieniędzy nie dostał, bo nie wywiązał się z wszystkich zadań. Ostatecznie miasto zerwało z nim umowę, Biuro Promocji w ówczesnym kształcie się rozpadło. Teraz miasto praktycznie od zera zaczyna to, co… miał wykonać Andrzejewski w 2015 roku.
Np.: „opracować pisemną koncepcję identyfikację wizualnej kampanii reklamowej” i „wyznaczać strategiczne obszary działania, ważne z punktu widzenia działań informacyjnych i promocyjnych”.
Teraz m.in. powyższe zadania ma wykonać firma Premium Consulting. Poprawia po Andrzejewskim, czy robi dokładnie to samo, ale od nowa? Miasto zapłaciło tej firmie ponad 100 tys. zł. Można założyć, że któraś z tych „grubych stówek” wydana była niepotrzebnie. Andrzejewski podpisał umowy na 100 tys. zł, Premium Consulting też podpisało umowę na taką kwotę, a do wykonania ma podobną robotę. To o 100 tys. zł za dużo.
Maszynka do robienia pieniędzy… nie działa
Ostatnim punktem na naszej liście jest jedno z największych, a na pewno najbardziej zaawansowanych technologicznie przedsięwzięć drogowych w Kaliszu. Zintegrowany System Zarządzania Ruchem Drogowym. Inwestycję zaplanowały i rozpoczęły poprzednie władze Kalisza, a obecne ją ukończyły i odebrały. System działa, choć czasami wydaje się, że tylko na niekorzyść kierowców. Inwestycja obejmowała m.in. remonty wielu skrzyżowań, utworzenie tzw. zielonej fali i usprawnienie ruchu.
Kamery spełniają jedną funkcję: dostarczają mediom materiałów wideo
Cały projekt kosztował ponad 20 mln zł. W tej kwocie znalazło się 500 tys. zł za możliwość rejestrowania i karania kierowców za przejazd na czerwonym świetle. Ten system miał zwiększyć bezpieczeństwo na drodze, a … tylko przy okazji być maszynką do robienia pieniędzy. Nic z tego nie wyszło. Zanim uruchomiono system, zmieniło się w Polsce prawo i samorządom gminnym zakazano używania fotoradarów. System „fotopułapek” i kamer jest więc bezużyteczny. Samorząd tu nie zawinił, po prostu miał pecha.
2 120 000 zł wątpliwych wydatków
Z powyższych inwestycji i przedsięwzięć wychodzi nam imponująca suma: 2 120 000 zł. I to tylko z ostatnich dwóch lat. Co można byłoby zrobić z taką kwotą? Ile dróg wyremontować? Ile szkół zmodernizować? A może po prostu rozdać kaliszanom? Każdy dostałby po 21 zł! Niewiele. Ale i tak więcej, niż pożytku z powyższych działań samorządu.
Opisane sytuacje i wydatki są w pełni legalne. Legitymizowała je legalna władza, oficjalne struktury samorządu. Jednak legalne to nie to samo, co logiczne. Tworząc tę listę, kierowaliśmy się przede wszystkim oceną korzyści, jakie dana sprawa przyniosła kaliszanom. Ile skorzystaliście np. na kupnie basenu Delfin? Co Wam dała promocja Miasta? Czy będziecie mieć okazję spać w pokojach gościnnych Izby Szczypiorniaka? A może cieszą Was niedziałające fotoradary? Każdy z Was samodzielnie jest w stanie ułożyć sobie w głowie listę własnego pożytku.
M.Spętany, fot. archiwum, nbp.pl
Napisz komentarz
Komentarze