Zatrudnienie przez kaliski klub czołowego obrońcy PGNiG Superligi odbiło się szerokim echem w handballowym środowisku. Nie ma się co dziwić. Zbigniew Kwiatkowski to w końcu uznana marka, defensor, którego w składzie chciałby mieć niejeden trener. Swoim bogatym doświadczeniem, nie tylko ligowym, ale też reprezentacyjnym, ma pomóc kaliskiej siódemce w aklimatyzacji w najwyższej klasie rozgrywkowej, o którą działacze znad Prosny intensywnie zabiegają. – Zaczynam w swoim życiu nowy rozdział. Jest to rozdział pod nazwą MKS Kalisz. Mam nadzieję, że nadchodzący sezon będzie udany dla nas wszystkich, da nam dużo radości i wygranych meczów. Życzę sobie jako zawodnikowi i całemu miastu, żebyśmy się cieszyli piłką ręczną i żyli tą dyscypliną – mówił na powitanie w nowym klubie Kwiatkowski.
Niemal całą swoją seniorską karierę spędził w Orlen Wiśle Płock. W ciągu trzynastu sezonów gry dla tej ekipy zdobył z nią pięć tytułów mistrza Polski. W końcu jednak przyszedł czas na zmianę klubowych barw. Propozycję z Kalisza od początku traktował bardzo poważnie. – W zeszłym roku byłem w Kaliszu z Wisłą na turnieju Szczypiorno Cup. Wtedy też poznałem pana Edzia (Edward Prus, kierownik sekcji piłki ręcznej w MKS-ie – przyp. red.). Zrobił na mnie pozytywne wrażenie. Gdy teraz otrzymałem telefon z Kalisza, nie powiedziałem „nie”. Wręcz przeciwnie, pomyślałem, że są tam fajni ludzie, których miałem okazję poznać, więc dlaczego by nie spróbować. Rozmowy były dosyć długie, ale czasami trzeba sobie pewne sprawy przemyśleć i nie podejmować decyzji zbyt pochopnie. W tym przypadku decyzja była przemyślana – twierdzi Zbigniew Kwiatkowski.
Mierzący 202 cm zawodnik nie ukrywa, że do podjęcia wyzwania w mieście nad Prosną skłoniło go kilka czynników. – Przede wszystkim model budowania drużyny. Robione jest to małymi kroczkami do przodu. Oczywiście można od razu zrobić duży skok, ale wtedy szybko można się potknąć. To jest moja prywatna opinia, ale taką zasadę wyznają też działacze MKS-u. Tym właśnie zostałem przekonany, a ponadto samym miastem, ludźmi z Kalisza oraz halą. Byłem już tutaj kilka lat temu z reprezentacją. Pomyślałem wtedy: „niesamowita hala, szkoda, że nie ma tu piłki ręcznej na najwyższym poziomie”. Dziś okazuje się, że jednak jest. Mam nadzieję, że obiekt ten będzie regularnie wypełniał się kibicami z Kalisza i okolic – oznajmia Kwiatkowski.
32-latek odniósł się również do sytuacji reprezentacji Polski i zmiany pokoleniowej, jaka w niej następuje. – Pewna era się skończyła, zawodnicy, którzy zdobywali medale dla naszego kraju, kończą kariery. Przyszedł więc czas na nowe pokolenie. Dobrze się dzieje, że kluby zaczynają inwestować w młodzież, bo musimy to robić, inaczej za chwilę piłka ręczna w naszym kraju umarłaby śmiercią naturalną. Oczywiście zawodnicy z zagranicy też są potrzebni dla podniesienia poziomu ligi, ale przede wszystkim trzeba stawiać w klubach na naszych młodych graczy. Cudze chwalicie, swego nie znacie. Warto szukać utalentowanych zawodników, bo ich nie brakuje – uważa nowy nabytek mistrza I ligi.
Jak widzi szanse swojej nowej drużyny w PGNiG Superlidze? – Kiedyś Adam Małysz powiedział, że skupia się na tym, by oddać dwa dobre skoki. My też musimy skupić się na tym, żeby grać dobrze i w efekcie próbować zwyciężać. Nie ma deklaracji, że wygramy dwa, cztery czy dziesięć meczów, bo uważam, że to nie ma sensu. Musimy pracować, chcemy pracować i grać tak, żeby zadowoleni byli kibice i my jako drużyna. Jakie są szanse? Wiadomo, w Superlidze co roku o mistrzostwo biją się Kielce i Płock, ale dlaczego mielibyśmy nie powalczyć z pozostałymi drużynami. Jestem spokojny o ten sezon – zakończył Zbigniew Kwiatkowski.
Michał Sobczak
Napisz komentarz
Komentarze