Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama

Miała być pomoc dla autystycznych dzieci z Ukrainy. Rodzice: zostaliśmy oszukani

Obiecano im kompleksową, rozszerzoną diagnozę autyzmu, zajęcia terapeutyczne i indywidualne zalecenia, jak pracować ze swoim niepełnosprawnym dzieckiem. Ich pobyt w Kaliszu miał trwać dwa tygodnie, a zakończył się po kilku dniach oskarżeniami o oszustwo. Pomoc czterem ukraińskim rodzinom o polskich korzeniach zaproponowały wspólnie dwie kaliskie fundacje. Akcja zakończyła się fiaskiem i wielkim żalem rodziców autystycznych dzieci, którzy teraz chcą przestrzec innych. Prezesi Fundacji Polskim Dzieciom i Fundacji Nowa Nadzieja twierdzą, że zarzuty kierowane wobec nich są nieprawdziwe i niesprawiedliwe, a dzieci otrzymały obiecaną pomoc.
Miała być pomoc dla autystycznych dzieci z Ukrainy. Rodzice: zostaliśmy oszukani

Czterech chłopców w wieku od 6 do 11 lat z okolic Lwowa  i ich opiekunowie przyjechali do Kalisza na początku lipca. O przeprowadzanej akcji pomocy dla nich poinformował nas Piotr Tomankiewicz, prezes Fundacji Nowa Nadzieja. Temat uznaliśmy za warty uwagi i z chęcią przyjechaliśmy do siedziby Fundacji, by zrealizować o tym materiał. Ukazał się on w Magazynie Miejskim w piątek, 7 lipca. Materiał obejrzycie TUTAJ Nie spodziewaliśmy się, że ta sprawa będzie miała swój dalszy ciąg i to w tak negatywnym kontekście.

Mieli wyjechać stąd z kompletem badań i zaleceń

Pomysłodawcą ściągnięcia dzieci z autyzmem lub z jego podejrzeniem z Ukrainy do Kalisza jest Małgorzata Mikołajczyk, prezes Fundacji Polskim Dzieciom. Jak mówiła nam przed kamerą, podczas jednej z wizyt na Ukrainie, gdzie jej Fundacja wspiera dzieci polskiego pochodzenia, dowiedziała się o problemie, jaki trawi mieszkających tam rodziców dzieci z autyzmem. – Ta sprawa wyniknęła dokładnie pół roku temu. Jedna z moich koleżanek, prezes Fundacji Polskim Dzieciom w Kaliszu, była na Ukrainie i poznała problemy tych dzieci. Przyszła z tym do mnie i szczerze mówiąc namawiała mnie tylko 10 minut, żebyśmy coś dla nich zrobili. Tak zrodził się projekt sprowadzenia kilku rodzin, zdiagnozowania ich pod kątem autyzmu i późniejsze terapie – mówił nam przed kamerą Piotr Tomankiewicz, prezes Fundacji Nowa Nadzieja w Kaliszu.

Autyzm na Ukrainie jest znany i diagnozowany. Gorzej jednak z leczeniem i terapią. Rodzice najczęściej pozostawieni są tam sami sobie. - Powiedzieli nam, że dziecko ma autyzm, ale co z tym robić, żeby było lepiej, to nikt wtenczas nie mógł nam niczego zaproponować – mówiła nam Vita Oliynyk, matka 11-letniego Adama cierpiącego na autyzm. Kilka miesięcy temu Vita właśnie ze względu na syna, po to, by miał lepszy dostęp do terapii autyzmu i kształcenia, przeprowadziła się wraz z nim i mężem do Krakowa.

Dzieci wytypowała polska parafia we Lwowie. I tak do Kalisza z Ukrainy przyjechało czterech chłopców o polskich korzeniach z autyzmem, w tym jedno dziecko  mieszkające obecnie wraz z rodziną w Krakowie.  - Te dzieci przyjechały już z diagnostyką ukraińską. My tłumaczyliśmy to na język polski. Okazało się, że część dzieci ma zdiagnozowany autyzm, natomiast naszą ideą jest to, by tę diagnostykę uzupełnić, rozszerzyć, by wyjechały stąd z kompletem badań i przede wszystkim, by rodzice wyjechali z kompendium informacji, jak z tymi dziećmi należy postępować – mówiła nam przed kamerą Małgorzata Mikołajczyk, prezes Fundacji Polskim Dzieciom.

Ich pobyt miał trwać dwa tygodnie. - W tym czasie przeprowadzimy całkowitą, profesjonalną diagnozę autyzmu. Będzie również wizyta u naszego pediatry, będzie też wizyta w Poznaniu, w naszym oddziale Fundacji, tam też zajęcia – zapewniał przed naszą kamerą Piotr Tomankiewicz, prezes Fundacji Nowa Nadzieja.

Gdy zapytaliśmy o formy zastosowanych terapii i planowane atrakcje, Małgorzata Mikołajczyk wymieniła m.in. „hippikę”, czyli zapewne chodziło o hipoterapię,  rozpatrywano również basen czy wyjazd do delfinarium.

„Obiecano nam terapię i leczenie, a nie wycieczkę do Polski”

Po emisji materiału dwie matki dzieci biorących udział w akcji opisały swoje doświadczenia z Kalisza. I niestety nie są to komentarze z podziękowaniami dla Fundacji, a ostra krytyka i oskarżenia o wykorzystanie do robienia sobie reklamy. - Ja Vita Oliynyk ,matka dziecka z autyzmem chce od całej grupy powiedzieć , że my trafiliśmy na bardzo wielką AFERĘ, gdzie przykrywając sie pomocą dzieciom, a każda matka jest gotowa na wszystko, by pomóc dziecku,  nie otrzymaliśmy żadnej pomocy dla naszych dzieci. W następnym dniu sprowadzono telewizję , wsadzono nas i nasze dzieci miedzy dzieci z półkolonii i już wyglądało, jakby były jakieś zajęcia ,a trwało to dosłownie 5 min, póki nagrywała telewizja. Natomiast żadnych zajęć nie było dla naszych dzieci . Pani Leszka zaczęła diagnozę już po tym, jak pojechała telewizja i było to jak pierwsze badanie, kiedy dziecko jeszcze nie ma autyzmu, czyli poród ,ciąża itd. Ja byłam na 3 z 4 badań (jako tłumacz z kraińskiego na polski) i wszystko mieliśmy dokładnie to samo, czyli zrobili nam to, co już mamy od kilku dobrych lat. Następne dni byliśmy zostawione same sobie: żadnych zajęć, żadnej terapii dla naszych dzieci nie stosowano. Zaczęliśmy się dopytywać, na co mi osobiście Pan Piotr, prezes fundacji Nowa Nadzieja powiedział, że nic oprócz diagnozy nie będzie, ale tu i u siebie na stronie opisuje o zajęciach terapeutycznych i nawet leczeniu autyzmu, co nam przed wyjazdem to wszystko obiecała p. Małgorzata Mikołajczyk, prezes Fundacji Polskim Dzieciom – pisze Vita Oliynyk.

Wersję Vity potwierdza inna matka, Nadia Kovalchuk. - Rodzice nie piszą dobrze po polsku, ale jak będzie trzeba, to potwierdzą. My prości ludzie i dlatego skorzystaliśmy z propozycji fundacji, a zostaliśmy oszukani, prosto nas wykorzystano dla reklamy - piaru.

 Całkiem zgadzam sie z p. Vitą, że dzieci nie otrzymały żadnej terapii ani rehabilitacji. Pan Piotr pisze o diagnostyce, ale diagnostyki wymagało tylko jedno dziecko, a i tak jej nie dostało. Obiecane były zajęcia, ale nie było ani jednego, tylko na 5-7 minut przed kamerami, jak pisała p.Vita. Bardzo nam przykro, bo obiecano nam leczenie. Nam niepotrzebna była zwykła wycieczka do Polski. My mamy dzieci niepełnosprawne i my przyjechaliśmy, bo obiecano nam pomoc. Jakby dzieci dostały to, o czym ci państwo mówią, to nie wracalibyśmy po paru dniach do domu. Pozostali rodzice bez wyjątku gotowi potwierdzić to wszystko, bo my czujemy się obrażeni, poniżeni i wykorzystani – pisze Nadia.

Mieli zbyt duże oczekiwania czy może obiecano im zbyt dużo?

O odniesienie się do tych zarzutów poprosiliśmy obie Fundacje. Piotr Tomankiewicz, prezes Fundacji Nowa Nadzieja odpowiedział nam, że „Pani Vita publicznie podaje nieprawdziwe informacje. Miała przyjechać czwórka dzieci z ubogich rodzin z okolic Lwowa, a Pani Vita przyjechała z Krakowa, gdzie mieszka i pracuje od pół roku. Jej oczekiwania na miejscu okazały się daleko wykraczające ponad zaoferowaną przez nas pomoc w postaci profesjonalnej diagnozy. Szczegółowy plan diagnoz został przekazany przeze mnie na piśmie Fundacji Polskim Dzieciom i do niczego więcej się nie zobowiązywałem – pisze Tomankiewicz. Fundacja wydała też na swojej stronie internetowej oświadczenie.

Wersję Vity potwierdza jednak druga z matek, Nadia, cytowana wcześniej w artykule. Jak sprawę wyjaśnia Fundacja Polskim Dzieciom, której szefuje Małgorzata Mikołajczyk? - W ramach pobytu dzieci w Kaliszu Fundacja Nowa Nadzieja  zobowiązała się do przeprowadzenia bezpłatnej, profesjonalnej, wielospecjalistycznej diagnozy dzieci a Fundacja Polskim Dzieciom do zapewnienia Im pełnego, adekwatnego do możliwości dzieci programu pobytu.  Szczegółowy grafik przeprowadzanych diagnoz został przez Fundację Nowa Nadzieja przekazany na piśmie i został dostosowywany do indywidualnych potrzeb dzieciaków. Z informacji, które otrzymały Fundacja Nowa Nadzieja i Fundacja Polskim Dzieciom na podstawie otrzymanych ankiet miały przyjechać dzieci bez kompleksowej diagnozy, dlatego oferowana przez nasze fundacje pomoc wydawała się celowa. Zgodnie ze zobowiązaniem Fundacja Nowa Nadzieja przystąpiła do przeprowadzania zaplanowanych diagnoz, a Fundacja Polskim Dzieciom do organizacji pobytu dzieci wraz z opiekunami adekwatnego do potrzeb tych pierwszych. Niestety nie da się tych założeń zrealizować w ciągu trzech/czterech dni pobytu – pisze nam Małgorzata Mikołajczyk.

Zapytaliśmy zatem, jakie atrakcje, zajęcia zorganizowano dzieciom podczas tych dni. - Dzieci były na wycieczce w Gołuchowie, w parku, w kinie z opiekunami – poinformowała nas prezes Fundacji Polskim Dzieciom.  To chyba tylko część prawdy. Pani Vita twierdzi, że do kina i parku wyszły z własnej inicjatywy i na własny koszt. - Za wszystko co zrobili (przejazd tam i z powrotem ), wyżywienie i pobyt dziękuję, ale nie chodziło o to, żeby pomieszkać  2 tygodnie gdzieś poza domem, a o pomoc. Dlatego za to, co dokonali, dziękuję, a czego nie dokonali, czekam przeprosin i tłumaczenia – pisze nam Vita.

Czy fundacjom przyświecał szczytny cel, tylko niestety zabrakło dobrej komunikacji między dwoma tymi organizacjami a ukraińskimi rodzinami? A może fundacje chciały, tak jak odczuwają to Vita i Nadia, ich i naszym kosztem, pokazać się i wypromować?  Niezależnie od tego, kto jest winny tej sytuacji, ucierpiały na tym dzieci.

Fundacje jako organizacje pożytku publicznego zawsze cieszą się sporym zaufaniem ludzi. Pamiętajmy, że każda fundacja podlega nadzorowi  - organami nadzorczymi fundacji są: właściwy ze względu na zakres działania i cele fundacji minister oraz miejscowo właściwy starosta. I do nich możemy zgłaszać swoje zastrzeżenia co do ich działalności.

Agnieszka Gierz, fot. autor


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

Yoosarian 21.07.2023 19:13
My rodzice z Autystycznymi dziecko czekamy po dwa lata na terminy wizyt u specjalistów,nie mamy dostępu do terapii w ramach NFZ ,i wielu innych rzeczy a *** żądają leczenia,i wszystkiego!płacą podatki czy składki ZUS?

Alicja 22.07.2023 21:42
Dlaczego jest cenzura?! gdzie my Polacy żyjemy?!nic nie można o nich już mówić?niech jadą do siebie a nie żerować!nasze dzieci z Autyzmem nie mogą liczyć na pomoc taką jaka jest potrzebna a obce mają prawo mieć?niech się cieszą że za darmo leczenie specjalistyczne tu jest bo nie powinno być wcale dla nich nic z naszych podatków.

Patriota 22.07.2023 21:56
Popieram panią mam takie samo zdanie to co sie dzieje to jakis absurd cenzura a my polacy staliśmy sie u siebie w kraju obywatelami drugiej kategori to jest kpina z nas Polaków

Reklama
Reklama
Reklama
zachmurzenie małe

Temperatura: 2°C Miasto: Kalisz

Ciśnienie: 999 hPa
Wiatr: 20 km/h

OSTATNIE KOMENTARZE
Autor komentarza: OlkaTreść komentarza: Ale podatki ludzie płacą do Pleszewa. To nonsens i kiepsko świadczy o władzach Kalisza że wzorem innych miast tego nie przyłączyli do miastaData dodania komentarza: 22.11.2024, 10:29Źródło komentarza: Wznoszą się mury. Nowe biurowce na granicy z KaliszemAutor komentarza: PiwoniczaninTreść komentarza: Było referendum i Dobrzec z Sulisławicami chciały , a Kościelna Wieś z Biskupicami nie chciały przyłączyć się do Kalisza. Gdyby Kościelna Wieś była wtedy przyłączona do Kalisza , to osiedle nie powstałoby, bo główną przesłanką powstania była przynależność gruntu do innej jednostki samorządowej.Data dodania komentarza: 22.11.2024, 09:45Źródło komentarza: Wznoszą się mury. Nowe biurowce na granicy z KaliszemAutor komentarza: YyyTreść komentarza: Brawo dla władz Kalisza za bierność w kontekście przyłączenia tej wsi do Kalisza. Nowe podatki pójdą do kasy innej gminy. ŻalData dodania komentarza: 22.11.2024, 08:38Źródło komentarza: Wznoszą się mury. Nowe biurowce na granicy z KaliszemAutor komentarza: KubaTreść komentarza: Od ulicy wrocławskiej w całej linii działki na prawo od urzędu wyrosła już piękna aleja sumaka octowca, zachowajcie chociaż fragment, niech się wlicza w te 39% biologicznie czynnej powoerzchni, pięknie oddzieli, wygłuszy i zniweluje wiatr chulajacy wokół bloków.Data dodania komentarza: 22.11.2024, 08:17Źródło komentarza: Jedna ulica, dwa nowe osiedla. Tam powstaną nowoczesne bloki
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
OPERATOR MASZYN (tokarz, szlifierz, frezer) OPERATOR MASZYN (tokarz, szlifierz, frezer) WSK "PZL-KALISZ" S.A. zatrudni pracownika na stanowisko: OPERATOR MASZYN (tokarz, szlifierz, frezer). Do zadań pracownika będzie należeć: Realizacja zadań zgodnie z dokumentacją techniczną Obsługa obrabiarek skrawających Kontrola detali przy użyciu narzędzi pomiarowych Przestrzeganie procedur jakościowych i zasad BHP Od kandydatów oczekujemy: Wykształcenie techniczne Umiejętność pracy z dokumentacją techniczną Praktyczna znajomość przyrządów i metod pomiarowych Znajomość podstaw obróbki skrawaniem Mile widziane doświadczenie na podobnym stanowisku Nastawienie na wysoką jakość pracy Gotowość do pracy zmianowej Rodzaj umowy o pracę: umowa o pracę Miejsce pracy: Kalisz W zamian oferujemy: Wdrożenie do pracy Stabilne zatrudnienie na podstawie umowy o pracę Długoterminowe perspektywy Satysfakcjonującą pracę w przyjaznej atmosferze Pakiet socjalny Aplikację można składać osobiście w siedzibie firmy: WSK "PZL-KALISZ" S.A. ul. Częstochowska 140, 62-800 Kalisz lub przesłać na e-mail: [email protected] W aplikacji prosimy o umieszczenie klauzuli: Na podstawie art. 7 ust. 1 Rozporządzenia Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016 r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia dyrektywy 95/46/WE (Oz. Urz. UE.L Nr 119, str. 1), dalej "ROOD": oświadczam, iż wyrażam zgodę na przetwarzanie przez Wytwórnię Sprzętu Komunikacyjnego"PZL-KALISZ" S.A. z siedzibą w Kaliszu (62-800) przy ul. Częstochowskiej 140, zwaną dalej WSK "PZL-KALISZ" S.A., moich danych osobowych zawartych w aplikacji w celu rekrutacji na stanowisko: PRACOWNIK PRODUKCYJNY Informacja dla kandydatów do pracy w Wytwórni Sprzętu Komunikacyjnego "PZL-KALISZ" S.A. znajduje się pod adresem Polityka RODO ( wsk.kalisz.pl ) Zastrzegamy sobie możliwość kontaktu tylko z wybranymi kandydatami.
Reklama