Od 10 lat nie dostały od dyrekcji szpitala podwyżek. Są wykształcone, stale podnoszą swoje kwalifikacje, jak mówią pracują za trzech, bo pielęgniarek w kaliskim szpitalu wciąż brakuje, a nie są traktowane tak, jak na to zasługują. Dziś swoją postawą wyraźnie powiedziały dość. – To są po prostu żadne pensje. Nie czujemy się jak osoby, które godnie żyją. Jestem już ogromnie zmęczona. W kaliskim szpitalu pracuję już prawie 30 lat i moja satysfakcja jest żadna. Żałuję tylko, że nie odeszłam kiedyś z tego zawodu – mówi nam ze łzami w oczach jedna z pielęgniarek. – Inne grupy zawodowe są traktowane lepiej. Zostaje nam rzucić wypowiedzeniami i odejść – dodaje jej koleżanka.
W kaliskim szpitalu pracuje około 650 pielęgniarek.
29 zł podwyżki?
Powodem kryzysu jest ogólnopolski problem jak zrealizować ustawę o wynagrodzeniach zasadniczych w ochronie zdrowia uchwalonej przez sejm 8 czerwca tego roku. Według ustawy pensje wszystkich pracowników medycznych mają rosnąć stopniowo przez 10 lat. Co roku po 10% różnicy między obecną pensją a minimum określonym w ustawie.
Spora część dyrektorów szpitali tłumaczy, że na podwyżki nie mają wystarczającej sumy pieniędzy. Dlatego decydują się na włączenie dodatków pielęgniarek tzw. zembalowego (ustalonego przez byłego ministra zdrowia prof. Mariana Zembalę – to 666 zł) - do wynagrodzenia zasadniczego pielęgniarek. Ale tylko wirtualnie, tak by móc wyliczyć niższą kwotę podwyżki. Prawo przewidziało taką możliwość. A to oznacza, że pielęgniarki zależnie od kwalifikacji dostaną do ręki od kilku do kilkudziesięciu zł.
O 10:00 odbyło się spotkanie szefowej związku zawodowego pielęgniarek i położnych z wicedyrektorem szpitala. Dyrektora Wojciecha Grzelaka nie było. Wyjechał na spotkanie w NFZ do Poznania. Niestety finał rozmów nie przyniósł oczekiwanego przez pielęgniarki rezultatu.- Pielęgniarka, która ma skończone studia magisterskie, jest zgodnie z tą ustawą na dziewiątej pozycji – ma wskaźnik 0,6 - ma 1540 zł podstawy i w tym momencie zgodnie z ustawą dostanie 94 zł podwyżki do tej podstawy. A pan dyrektor proponuje, że dostanie 29 zł. Z czego to wynika? Ponieważ pan dyrektor wirtualnie tej pielęgniarce, która ma podstawę 1540 dodaje 666 zł tzw. zembalowego i dopiero wtedy odejmuje od współczynnika, który jest w ustawie – wyjaśniała Iwona Buczkowska, przewodnicząca Związku Zawodowego Pielęgniarek i Położnych.
Co oznacza naliczanie „wirtualnie”? – pytały pielęgniarki. – To oznacza, że nadal masz 1540 zł podstawy, a to jest dodawane tylko do obliczenia – tłumaczyła Iwona Buczkowska.
„Dlaczego jesteśmy traktowane gorzej od innych pracowników służby zdrowia”?
Pielęgniarki walczą zatem o niewiele – bo o kilkadziesiąt złotych, ale ważniejszy jest dla nich sposób traktowania ich grupy zawodowej i jej przyszłość. - Te podwyżki są przeprowadzone z ustawą, która jest ogromnym bublem. Są też takie pielęgniarki, które zgodnie z tą ustawą nie dostaną tych podwyżek. Ale dlaczego w tym szpitalu pielęgniarki i położne maja być potraktowane inaczej niż pozostali pracownicy medyczni. Nie jestem w stanie tego zrozumieć i one też nie. Jesteśmy taką grupą, która w którymś momencie mówi dość. Jeśli dziś odpuścimy, to znaczy, że przez następne lata, bo ta ustawa obowiązuje do 2019 roku, też tak będziemy traktowane. Dlatego niech ta ustawa będzie uczciwie wprowadzona – mówiła Iwona Buczkowska, przewodnicząca Związku Zawodowego Pielęgniarek i Położnych.
Zgromadzone pod gabinetem pielęgniarki chciały, by kierownictwo szpitala wyszło na hol, by z nimi porozmawiać. Szefostwo placówki uznało, że nie ma takiej potrzeby. Dlatego protestujące kobiety przyszły pod gabinet wicedyrektora. Wobec takiej presji zastępca dyrektora ds. ekonomicznych wyszedł naprzeciw rozżalonemu tłumowi. - Propozycja, która została paniom przedstawiona wynika z możliwości finansowych szpitala – próbował wyjaśnić pielęgniarkom Włodzimierz Szewczyk, zastępca dyrektora ds. ekonomiczno-administracyjnych szpitala w Kaliszu.
Słysząc takie tłumaczenie, kobiety głośno wyrażały swoje oburzenie. – Ja mam pytanie: kiedy dyrekcja tego szpitala zacznie nas traktować poważnie? My naprawdę jesteśmy wykształcone, umiemy liczyć i nie zamierzamy już dłużej ponosić konsekwencji finansowych tego szpitala. Od 10 lat nie miałyśmy podwyżki w tym szpitalu. Ani złotówki. Zawsze nam się tłumaczy, że szpital jest zadłużony. Pokornie zawsze to znosiłyśmy. Dziś mówimy dość. Jesteśmy w stanie złożyć wypowiedzenia. Wszystkie – powiedziała jedna z pielęgniarek, za co zebrała brawa od swoich koleżanek.
Problem z ustaleniem podwyżek dla pielęgniarek wynikających z czerwcowej ustawy ma wiele szpitali. Jak podnoszą pielęgniarki – wiele powiatowych placówek podwyżki określa w zadowalający tę grupę zawodową sposób. - Szpitale w różny sposób to rozwiązują. Nie ma takiej sytuacji, że wszyscy rozwiązują ten problem jednakowo. Nas na dziś stać na takie rozwiązanie – odpowiedział Włodzimierz Szewczyk. - Pracownicy niemedyczni dostają wg wskaźników 5,4 podwyżki i na to mamy pieniądze, a na pielęgniarki nie ma – powiedziała jedna z pielęgniarek. - To co pani w tym momencie mówi jest nieprawdą. Ustawa wyraźnie mówi, że reguluje wynagrodzenia wszystkich pracowników, nie tylko pracowników medycznych (…) Nie mogę się zgodzić z tą interpretacją, że nie realizujemy ustawy i że łamiemy przepisy. To, co przedstawiliśmy jest w pełni zgodne z zapisami ustawy – uważa zastępca dyrektora kaliskiego szpitala.
Kolejne negocjacje z dyrekcją szpitala ustalono na wtorek. Pielęgniarki rozważają wszystkie formy protestu. Zamierzają również sprawą zainteresować marszałka województwa, któremu szpital podlega.
Agnieszka Gierz, fot. autor, wideo: Magazyn Miejski
Napisz komentarz
Komentarze