Proces przed Sądem Rejonowym w Ostrowie Wielkopolskim ruszył w lutym 2016 roku. Oskarżeni to policjanci z siedleckiej komendy, którzy w 2012 roku mieli znęcać się psychicznie i fizycznie nad trójką mężczyzn zatrzymanych w sprawie napadu i kradzieży biżuterii. W trakcie kilkugodzinnych czynności mieli podejrzanych wiązać, kneblować, bić, polewać zimną wodą, przygniatać genitalia i przypalać paralizatorem. W ten sposób chcieli wymusić przyznanie się do winy.
Mowy końcowe zaplanowano na poniedziałek, 4 grudnia. Jednak ze względu na brak obrońcy pięciu oskarżonych w sprawie o brutalne praktyki w czasie przesłuchania policjantów, odłożono je na kolejne posiedzenie. Mundurowi odpowiadają nie tylko za znęcanie się nad zatrzymanymi za kradzież biżuterii młodymi mężczyznami, ale jak twierdzą rodzice i przyjaciele najmłodszego z nich, doprowadzenie go do samobójstwa.
Jędrzej, mieszkaniec Ostrowa Wielkopolskiego, targnął się na życie kilka dni po opuszczeniu aresztu. Dlatego od początku trwania sprawy przed sądem z transparentami pojawiają się najbliżsi ostrowianina. Pikieta to protest przeciwko brutalności, która jest sposobem na wymuszanie zeznań. – Czas nie leczy tych ran. Utrata syna to strata niepowetowana, nie da się cofnąć czasu, w związku z tym ból jest ten sam. Przyzwyczailiśmy się do życia z tym piętnem, ale pozostała nam walka o sprawiedliwość i to usiłujemy osiągnąć – mówi Tomasz Kryszkiewicz, ojciec Jędrzeja. – Liczymy, że wyrok pokaże, że w Polsce prawo jest przestrzegane i że prawo nie chroni policjantów stosujących tortury. To, co się wydarzyło w Siedlcach było kilkugodzinnymi torturami. W Polsce takie zjawisko występuje i może dlatego, że takie informacje czasami trafiają do mediów - można wymienić sprawę Igora Stachowiaka, czy Olsztyn lub Elbląg - wiemy, że używanie paralizatora i atrybutów przymusu bezpośredniego w czasie przesłuchania ma miejsce. To nie oznacza, że osoby, które popełniły jakiekolwiek czyny karalne nie miałyby ponosić odpowiedzialności, ale nie możemy stosować tortur, łamać kołem. To nie jest sytuacja, która powinna mieć miejsce w demokratycznym kraju.
Bliscy Jędrzeja liczą, że kara będzie adekwatna do winy. O tej są przekonani. Tak jak o sile dowodów przedstawionych w czasie dwuletniego procesu. Mecenas Paweł Osik, pełnomocnik rodziny Kryszkiewiczów, złożył wniosek o zawieszenie w obowiązkach służbowych policjantów, którzy nadal pracują w służbie oraz o zmianę kwalifikacji czynu na działanie funkcjonariuszy w zorganizowanej grupie przestępczej. – Według kodeksu karnego, żeby mówić o zorganizowanej grupie przestępczej, musimy mieć do czynienia z grupą, która się zawiązała chociażby w celu popełnienia jednego czynu. Drugi wymóg, że muszą wchodzić w jej skład co najmniej trzy osoby, tu mamy pięć, a popełniony czyn jest wielkiego kalibru. Okoliczności sprawy pozwalają przypuszczać, że to nie była jednorazowa sytuacja – wyjaśnia pomocnik posiłkowy.
Jego wnioski zostaną rozpatrzone na najbliższej rozprawie. Wtedy też, jak liczy rodzina i jej pełnomocnik, będą też wygłoszone mowy końcowe. Funkcjonariuszom za tortury w czasie przesłuchania grozi do 10 lat pozbawienia wolności. Oskarżeni od początku nie przyznają się do winy.
AW, zdjęcie arch.
Napisz komentarz
Komentarze