Beniaminek wygrał zasłużenie, aczkolwiek zwycięstwo w skromnym wymiarze nieco zaciemnia obraz całej rywalizacji. Ta od początku do końca toczyła się bowiem pod dyktando kaliszan, którzy ani na moment nie stracili prowadzenia i których przewaga przez znakomitą większość spotkania oscylowała wokół dziesięciu bramek. Jeszcze na trzynaście minut przed końcem wynosiła ona aż dziewięć goli. Chwile niefrasobliwości w końcówce sprawiły jednak, że rozmiary triumfu, zamiast okazałych, były minimalne. – Spodziewaliśmy się bardzo ciężkiego meczu. Z obserwacji poprzednich spotkań Legionowa wynikało, że są zespołem trudnym do ogrania. To nie jest drużyna, która się położy. Dlatego bardzo istotna była pierwsza połowa i szybkie wypracowanie różnicy bramkowej – podkreśla trener Paweł Rusek.
Pierwsza część meczu w wykonaniu zespołu z Kalisza była wręcz bajeczna, rozegrana podręcznikowo, zgodnie z założeniami szkoleniowca. Zaczął ją od dwóch celnych prób Kiryła Kniaziewa i bezbłędnie sfinalizowanej kontry przez Artura Klopstega (3:0). Potem gole dla miejscowych sypały się jak z rogu obfitości. Obok Kniaziewa pewną rękę miał Arkadiusz Galewski, nie mylił się też Michał Bałwas. W 24. minucie po ich trafieniach Energa MKS prowadził już 14:4. Najwyższą przewagę osiągnął zaś na 120 sekund przed zejściem do szatni. Wtedy z wypracowanej pozycji celnie rzucił Paweł Adamczak i zrobiło się 16:5. Zanosiło się na totalną demolkę. Do przerwy rywale byli tylko tłem dla kaliskiej siódemki. Mieli ogromne kłopoty ze zdobywaniem goli (pierwszego rzucili dopiero w siódmej minucie), do czego walnie przyczynił się Edin Tatar, który w premierowych dwóch kwadransach obronił aż 11 rzutów. – Zagraliśmy bardzo dobrze w obronie, z tego wyprowadzaliśmy kontry i dzięki temu wysoko prowadziliśmy – wspomina trener Rusek.
Po wznowieniu gry jego podopieczni nie byli już tak skuteczni, ale grając bramka za bramkę utrzymywali bezpieczny dystans. Taki stan trwał jednak tylko do pewnego czasu. Konkretnie do 50. minuty. Gospodarze prowadzili wtedy 25:17 i chyba byli już myślami przy końcowej syrenie. Zaczęli bowiem gubić piłki i oddawać rzuty z nieprzygotowanych pozycji. Goście skrzętnie z tego skorzystali. Zwłaszcza Kacper Adamski, który seryjnie kierował piłkę do siatki. Lider klasyfikacji strzelców PGNiG Superligi w ostatnich dziesięciu minutach zdobył aż pięć bramek. Dzięki jego trafieniom ekipa z Legionowa zbliżyła się do miejscowych na dwa gole. Różnica była jednak na tyle duża, że o dogonieniu kaliskiej siódemki nie było mowy. Ta wygrała 27:25, ciesząc się z piątego w tym sezonie zwycięstwa.
– Druga połowa była radykalnie inna od pierwszej. Do około 45 minuty graliśmy konsekwentnie, a później nasz zespół po prostu przestał istnieć na boisku. Zaczęliśmy grać indywidualnie, nie wykorzystaliśmy kilku rzutów z dogodnych pozycji, z tego poszły kontry i przeciwnik zaczął się zbliżać. A to przecież my mieliśmy takie założenie, żeby tymi kontrami nękać rywali przez całe 60 minut, a tu się okazało, że przez ostatni kwadrans czynili to rywale. Na szczęście dopisujemy kolejne trzy punkty i z tego się cieszymy – podsumował Paweł Rusek.
Sobotni mecz obserwowało 2300 widzów. Kibice tradycyjnie zadbali o wyjątkową atmosferę, żywiołowo dopingując swoich ulubieńców. Do Kalisza pofatygowała się nawet kilkudziesięcioosobowa grupa sympatyków KPR Legionowo, która głośno wspierała przyjezdną ekipę. Wśród obserwatorów spotkania znalazł się Michał Listkiewicz. Były prezes PZPN i sympatyk szczypiorniaka, wspierający inicjatywy forsowane przez kaliski klub, przed rozpoczęciem gry odebrał z rąk prezydenta Kalisza Grzegorza Sapińskiego i prezesa MKS-u Błażeja Wojtyły m.in. pamiątkową koszulkę.
O kolejne punkty w PGNiG Superlidze beniaminek z Kalisza powalczy już w najbliższą środę. O 18:30 w Arenie zmierzy się z MMTS-em Kwidzyn.
Michał Sobczak
***
Energa MKS Kalisz – KPR Legionowo 27:25 (16:7)
Energa MKS: Tatar, Zakreta – Kniaziew 10, Galewski 7, Bałwas 3, Klopsteg 2, Misiejuk 2, Adamczak 1, Bożek 1, Krycki 1, Adamski, Czerwiński, Drej, Kwiatkowski, Wojdak
Kary: 12. min. Rzuty karne: 3/3
KPR: Krekora, Wyrozębski – Adamski 8, Ignasiak 5, Jędrzejewski 3, Ciok 2, Suliński 2, Brinovec 1, Gawęcki 1, Grabowski 1, Kowalik 1, Niedziółka 1, Fugiel, Kujawa, Rutkowski
Kary: 10. min. Rzuty karne: 2/3
Sędziowali: Jakub Gnyszka i Mateusz Stonoga (Ozimek)
Widzów: 2300
Napisz komentarz
Komentarze