29-letni bramkarz trafił do MKS-u w połowie 2012 roku. W Kaliszu spędził dwa sezony, będąc mocnym punktem występującej wówczas w pierwszej lidze drużyny. Po trzech latach znów zagrał w Arenie, ale już w barwach KPR-u Legionowo. – Pobyt w Kaliszu wspominam bardzo miło – oznajmia nam Mikołaj Krekora. – Jestem pełen podziwu dla klubu i miasta za to, co udało się zrobić od tamtego czasu, dla atmosfery podczas spotkań. Hala wygląda wspaniale, jest wypełniona po brzegi, kibice dopingują przez cały mecz. Mogę tylko pogratulować – dodaje.
Sobotni mecz nie był udany dla jego obecnego zespołu. Ekipa Energi MKS jeszcze przed przerwą wypracowała sobie na tyle bezpieczną przewagę, że nawet nagły zryw przyjezdnych w drugiej połowie nie wpłynął na końcowe rozstrzygnięcie. – Co do pierwszej połowy po prostu brakuje mi słów. W naszym wykonaniu była to tragedia na wszystkich polach. Zarówno w obronie, jak i ataku nic nam nie zagrało. W drugiej połowie próbowaliśmy ratować wynik. Gdyby ktoś nie oglądał tego spotkania i widział tylko rezultat, pomyślałby, że mecz był na styku. Tymczasem tak nie było. Trzeba sobie szczerze powiedzieć, że może w jednej sekundzie Kalisz mógł poczuć, że nie wszystko jest jeszcze przesądzone, ale tak naprawdę strata była zbyt duża, by cokolwiek zmienić – ocenia Krekora.
W tabeli zbiorczej PGNiG Superligi ekipa z Legionowa plasuje się aktualnie na czternastej pozycji. – Nasz zespół jest mocno przebudowany, dlatego naszym podstawowym celem jest scalanie drużyny na przyszłość. Staramy się grać jak najlepiej, każdy mecz chcemy wygrać. Na ten moment wystarczyło to na trzy zwycięstwa. Było jeszcze kilka naprawdę wyrównanych spotkań, ale wiadomo, w tabeli liczą się punkty. Mam nadzieję, że w kolejnej rundzie zdobędziemy ich znacznie więcej – twierdzi Mikołaj Krekora.
Dodajmy, że w sobotę w barwach KPR-u zagrał też inny były zawodnik MKS-u, Tomasz Fugiel, który ekipę znad Prosny, podobnie jak Krekora, opuścił w 2014 roku.
Michał Sobczak
Napisz komentarz
Komentarze