Informacja dotyczy działki przy dzisiejszym placu Defilad w Warszawie. Jak w grudniowej rozmowie z naszą redakcją mówił Jan Mosiński grunt trafił w prywatne ręce. - W latach 90-tych ta za bezcen została przejęta i sprzedana za miliony przez rzekomych spadkobierców. Domniemanych, bo tacy są dopiero ustalani w związku z pracami komisji, zajmującej się trwającym przez lata procederem – mówił poseł Jan Mosiński.
Słowa kaliskiego posła pracującego w Komisji Weryfikacyjnej zajmującą się dziką reprywatyzacją trafiły do, jak określił Jan Mosiński „domniemanych spadkobierców”. W ich imieniu do naszej redakcji napisała Ewa Kaliszuk, wnuczka jednego z trzech właścicieli działki przy ulicy Złota 19, Zielona 7 i 17 oraz Chmielna 50. Jej dziadek, jak pisze kobieta, kupił część gruntu od Alfreda Kahla, którego matka Lidia pochodziła z rodziny Fibigerów. - W 2012 roku po wielu latach starań spadkobiercy (w tym wszyscy spadkobiercy po Alfredzie Kahlu i jego bracie) odzyskali zabraną dekretem Bieruta wspomnianą działkę na obecnym Placu Defilad. Nie była to więc żadna dzika reprywatyzacja – twierdzi Ewa Kaliszuk i dodaje, że działka ta nigdy ani wcześniej, ani potem po odzyskaniu, nikomu nie została sprzedana. Była ona przez lata (i jest nadal) wykorzystywana przez władze miasta (hala kupiecka, parking miejski). - Dodam, że spadkobiercy nie występowali o żadne roszczenia. W listopadzie br. Komisja Weryfikacyjna, której członkiem jest pan Jan Mosiński, pozbawiła spadkobierców ich własności pod zarzutem niedopełnienia braków formalnych w 1950 roku. – mówi warszawianka.
Chodzi o brak pełnomocnictwa dla mecenasa Witolda Bayera, który w latach powojennych próbował pomagać osobom pozbawionym własności przez tzw. Dekret Bieruta z 1945 roku. Zgodnie z prowadzonym po wojnie rozporządzeniem mogli się oni ubiegać o zamianę dotychczasowego prawa własności na użytkowanie wieczyste. Takich wniosków złożono koło 15 tysięcy. Jak wiadomo większość nieruchomości przeszła na własność państwa. - Sprawa jest dla nas szalenie przykra, ponieważ potraktowano nas jak oszustów, wyłudzaczy i łapowników, a adwokatów - naszych ówczesnych pełnomocników, tj. mecenasa Witolda Bayera i Stanisława Janczewskiego jako ludzi w najlepszym razie niekompetentnych. A byli to ludzie o nieposzlakowanej opinii, zasłużeni dla palestry, o czym można poczytać w wielu źródłach internetowych. Posługiwano się argumentem, że mecenas Bayer był aresztowany w 1946 r., często bez podania że przez władze stalinowskie za działalność niepodległościową oraz że mecenas Janczewski zastępował go bezprawnie, choć w aktach była informacja, że ówczesna Naczelna Rada Adwokacka mianowała go zastępcą z powodu pobytu w więzieniu mecenasa Bayera. Główny zarzut KW dotyczy braku pełnomocnictwa dla mecenasa Bayera ws. sprawie zwrotu. Przedstawione przez nas pełnomocnictwo zostało uznane za niewystarczające. Można o tym przeczytać ww decyzji KW – pisze Ewa Kaliszuk i dodaje że przeciwstawianie dawnych właścicieli – warszawiakom czy w ogóle Polakom jest niesłuszne. - Mój Dziadek też był warszawiakiem z dziada pradziada, przeżył tu okupację i Powstanie Warszawskie. Żył w PRL bardzo skromnie – dodaje.
Według spadkobierczyni obecne „odzyskanie” dla Skarbu Państwa terenu, który kiedyś należał m.in. do jej dziadka jest medialne. Gdzie jest Plac Defilad wie każdy. - Tu nie było poszkodowanych lokatorów ani handlarzy roszczeń, więc nawet nie było podstaw, aby w pierwszej kolejności zająć się tą działką (są to w zasadzie 3 działki, jako współwłasność rodziny Dahlów, ale moja mama, której jestem pełnomocnikiem, jest spadkobiercą tylko działki Wielka/Chmielna) .
- Nasze przypuszczenie potwierdza zresztą KW w swej decyzji, pisząc o interesie publicznym jako dodatkowym uzasadnieniu swej decyzji – przekonuje Ewa Kaliszuk. - Dodam jeszcze, że kamienica istniała po wojnie (front wypalony, oficyny w lepszym stanie). Została rozebrana z powodu budowy Pałacu Kultury i Nauki. Jedynymi poszkodowanymi w tej sprawie byli właściciele. Mój Dziadek np. chciał uruchomić sklep w oficynie i zdobyć w ten sposób środki na życie, dać zatrudnienie innym. – przypomina Kaliszuk.
Na zlecenie Komisji Weryfikacyjnej prawowitych spadkobierców szuka stołeczna prokuratura. Ci, którzy są i nie są uznawani przez KW, sami próbują walczyć o dobre imię i prawo do własności, którą utracili drugi raz i zapowiadają, że sprawa ponownego odebrania im gruntów wkrótce trafi do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego.
Od kilku tygodni czekamy na odpowiedź od posła Jana Mosińskiego m.in. jakie wątpliwości związane z odzyskaniem w 2012 roku gruntu przez osoby, w imieniu, których napisała do nas Ewa Kaliszuk. Do dziś nie dostaliśmy od posła odpowiedzi.
AW, fot. Google Maps
Napisz komentarz
Komentarze