Ostatnie dziesięciolecia to ciągły odpływ osób zameldowanych w Kaliszu. Naturalny, spowodowany mniejszą liczbą narodzin oraz "modą" na mieszkanie za miastem, w miejscowościach z nim sąsiadującymi. O tym, że Kalisz w najbliższych latach przestanie być miastem stutysięcznym było wiadomo od dawna. Tendencja dotyczy wszystkich tej wielkości samorządów. Dane Państwowej Komisji Wyborczej na dzień 31 grudnia 2017 roku mówiły, że nad Prosną zameldowanych są 96 123 osoby. Prezydent podaje liczbę o 2 tysiące większą, ale nie zmienia to faktu, że wraz ze spadkiem mieszkańców szykuje się mała rewolucja w Radzie Miejskiej. - Mamy 98 tysięcy przeszło mieszkańców. Nie jesteśmy już miastem stutysięcznym. Będziemy mieć 23 radnych w przyszłej kadencji, a co za tym idzie będziemy mieli 2 wiceprezydentów a nie 3 jak do tej pory – powiedział Grzegorz Sapiński o oficjalnej już decyzji wojewody wielkopolskiego co do liczby mandatów po jesiennych wyborach. - Tym bardziej musimy zabiegać, aby poszerzyć miasto albo zachęcać ludzi do tego, żeby przyjechali i u nas zamieszkali. Ja oczywiście zaproponowałem Radzie Miejskiej takie rozwiązanie i na ostatniej sesji niestety znalazło się 19 radnych, którzy zagłosowali za tym, aby Kalisz się nie powiększył, a była taka możliwość.
Chodzi o projekt uchwały wcielającej w granice Kalisza całą gminę Żelazków. Pomysł odrzuciło 19 radnych. 6 go poparło. Jeśli chodzi o powiększenie miasta, a tym samym zwiększenie liczby jego mieszkańców nadal aktualne, z poparciem Rady Miejskiej, są plany prezydenta dotyczące wchłonięcia kilkunastu sołectw z gmin sąsiadujących z Kaliszem, a leżących na terenie powiatów: kaliskiego, pleszewskiego i ostrowskiego. Samorządy, na które ostrzą pazury kaliscy rajcy i Grzegorz Sapiński, nie chcą być częścią najstarszego miasta w Polsce. Tym bardziej pod przymusem.
AW, zdjęcie arch.
Napisz komentarz
Komentarze