To był jeden z tych meczów, z którego jak najszybciej trzeba wyciągnąć wnioski i wymazać go z pamięci. Kaliszanie ani razu nie zdołali wyjść na prowadzenie. Kilkukrotnie tylko doprowadzali do wyrównania, ale tyczy się to wyłącznie pierwszej połowy. W drugiej w miarę upływu czasu uchodziło z nich powietrze, aż w końcu przewaga rywali była na tyle wyraźna, że nadzieje na wywiezienie jakiejkolwiek zdobyczy uciekły bezpowrotnie.
– Przyjechaliśmy po trzy punkty, niestety nie udało się ich zdobyć. Dzisiaj zespół z Legionowa był po prostu lepszy – ocenił trener Energi MKS Paweł Rusek.
Od początku to spotkanie nie układało się po myśli jego podopiecznych, którzy szybko stracili gola, a potem kilka kolejnych i już w dziewiątej minucie przy stanie 2:6 szkoleniowiec kaliszan zmuszony był wziąć przerwę. Gdy w 20. minucie Michał Drej wyrównał na 9:9 mogło się wydawać, że goście przejmą inicjatywę, ale tak się niestety nie stało. Na przerwę kaliska siódemka schodziła z bagażem trzech bramek, który co prawda po powrocie na parkiet został zmniejszony do jednej po trafieniach Marka Szpery i Kamila Adamskiego, ale był to ostatni moment, kiedy beniaminek miał kontakt z gospodarzami. Na kwadrans przed końcem obie ekipy dzielił już dystans siedmiu bramek (24:17 dla KPR-u), a w 54. minucie ośmiu (27:19). Ostatecznie team z Legionowa zwyciężył 29:24.
– Źle weszliśmy w to spotkanie. W pierwszych 10 minutach bardzo szybko traciliśmy bramki, po krótkich akcjach przeciwnika. Potem ustabilizowaliśmy naszą grę, niestety po 2-3 minutach drugiej połowy inicjatywę znów przejęli gospodarze. Szukaliśmy swojej szansy na dogonienie KPR-u, zmienialiśmy systemy gry w obronie, ale nie przynosiło to powodzenia – przyznaje trener Rusek.
Kaliszanom nie ułatwił zadania fakt, że w szeregach miejscowych znakomite zawody rozegrali Słoweniec Franci Brinovec oraz były bramkarz MKS-u Mikołaj Krekora. Ten pierwszy brylował w ofensywie, rzucając osiem goli, drugi zaś obronił 12 rzutów, czyniąc to ze skutecznością 35%. Krekora bez wątpienia był najlepszym graczem sobotniej konfrontacji. – Cały nasz zespół rozegrał bardzo dobre 60 minut. Mam pretensje do siebie za kilka sytuacji, ale nie myli się ten, kto nic nie robi – oznajmia golkiper z Legionowa. – W ostatnich 15 minutach Mikołaj Krekora bronił rewelacyjnie. My wypracowywaliśmy sobie sytuacje 100-procentowe, ale nie rzuciliśmy siedmiu albo ośmiu z rzędu takich sytuacji. W takich okoliczności nie można wygrać meczu, tym bardziej, że goniliśmy wynik – dodaje trener Paweł Rusek.
W drużynie beniaminka takiego lidera, czy to w ataku, czy obronie, próżno było szukać, choć starali się wspomniani Szpera i Adamski, który przedwcześnie zakończył zawody z powodu gradacji kar. Zresztą obie ekipy nie przebierały w środkach. Sędziowie, którzy skrupulatnie podchodzili do swoich obowiązków, odsyłali zawodników na ławkę aż 19 razy. Kilkoma udanymi interwencjami kaliską ekipę próbował poderwać do boju Łukasz Zakreta, ale skuteczność nie była mocną stroną ofensywy znad Prosny. – Rywale nas troszeczkę zaskoczyli. Wszyscy wiedzą, że ciężko się gra z ich wysoko wysuniętą obroną. Dzisiaj trochę nas porozrzucali, nastawiliśmy się na sporo rzutów z drugiej linii, a dostaliśmy sporo rzutów ze skrzydeł. Praktycznie cały mecz graliśmy 5 na 5, czy 4 na 4, było dużo miejsca do grania. Do tego Mikołaj zamurował bramkę, piłka go szukała. Szacunek dla niego – podsumował Zakreta.
Sobotnia porażka nie wpływa wydatnie na sytuację kaliskiej drużyny w tabeli grupy pomarańczowej PGNiG Superligi. Czwarte miejsce, jakie aktualnie zajmuje beniaminek, raczej jest niezagrożone. Szanse na trzecie są tylko teoretyczne, ale tak naprawdę było o tym wiadomo jeszcze przed pojedynkiem w Legionowie.
W zasadniczej części sezonu podopieczni trenera Ruska rozegrają jeszcze dwa spotkania – 11 kwietnia z Orlen Wisłą Płock i 15 kwietnia z MMTS-em Kwidzyn. Obie potyczki odbędą się na parkietach rywali.
Michał Sobczak, fot. PGNiG Superliga/KPR Legionowo
***
KPR Legionowo – Energa MKS Kalisz 29:24 (15:12)
KPR: Krekora – Brinovec 8, Prątnicki 5, Suliński 5, Ciok 4, Niedziółka 2, Rutkowski 2, Kacper Adamski 1, Gawęcki 1, Grabowski 1, Kowalik.
Kary: 16. min. Rzuty karne: 4/6.
Energa MKS: Zakreta, Jarosz – Szpera 6, Kamil Adamski 5, Drej 3, Kniaziew 3, Bałwas 2, Krycki 2, Wojdak 2, Grozdek 1, Adamczak, Bożek, Czerwiński, Klopsteg, Kobusiński, Misiejuk.
Kary: 22. min. Czerwona kartka: Kamil Adamski (53. min, gradacja kar). Rzuty karne: 1/2.
Sędziowali: Łukasz Kamrowski (Cedry Wielkie) i Piotr Wojdyr (Gdańsk)
Widzów: 200
Napisz komentarz
Komentarze