Był spokojny wieczór, koło 23.00. Mąż pani Anny był w pracy. Ona w kuchni robiła kolację. – Żona zobaczyła pył na podłodze i koło lodówki. Słyszała hałas, trzaski i nagle ten tynk spadł. Zdążyła się tylko odchylić, żeby ten gruz nie spadł jej na głowę. – relacjonuje nam wczorajsze wydarzenia pan Michał. - Ja sobie nie wyobrażam sytuacji, kiedy małe dziecko raczkuje i dostaje takim fragmentem w głowę, bo to byłaby tragedia, ja mam tutaj małe dzieci. Na szczęście spały wtedy w innych pokojach. – dodaje kaliszanin.
Kilka kilogramów gruzu spadło na stół, przy którym pani Anna przygotowywała posiłek i na podłogę. Jej mąż zwolnił się z pracy, wrócił do domu, po drodze wezwał straż pożarną. Cała rodzina w szoku szybko opuściła lokal. Dla sześcioletniej córki tego małżeństwo to było dramatyczne przeżycie. - Na początku była zaaferowana jak zobaczyła wozy strażackie, ale po chwili jak do niej dotarło, że zostały zwierzęta w domu, że ja tam muszę wrócić, że coś się może stać, że zacznie się walić, to zaczęła płakać, pół nocy nie spała, bo się martwiła nawet o swoją rybkę, którą ma w akwarium, najbardziej mi jest szkoda naszej córki – opowiada lokator Piskorzewskiej 8.
Straż stwierdziła, że lokal nie nadaje się do zamieszkania. Potwierdził to dziś rano inspektor budowlany. Pęknięcia i wybrzuszenia pojawiają się na suficie w kuchni i i pokoju, w którym śpi roczne dziecko. W każdej chwili reszta tynku może runąć na podłogę.
Sytuacja zadziwia tym bardziej, że właśnie zakończono remont dachu tej kamienicy, przechodzi ona poważny remont, ale o stropie na ostatnim piętrze MZBM nie pomyślał. Choć rodzina pana Michała wielokrotnie prosiła, by remont objął także sufit. Całe mieszkanie lokatorzy wyremontowali dokładnie na własny koszt. Sufitu nie mogli odremontować sami, a zagrożenie jego zawaleniem od dawna było widoczne gołym okiem. – Wystosowałem pismo do ówczesnej wiceprezydent Karoliny Pawliczak, pismo zostało złożone 13 lutego, do dziś nie mam żadnej odpowiedzi - mówi kaliszanin.
Urzędnicy zignorowali prośby lokatorów, choć sufit był niestabilny i często zalewany z powodu nieszczelnego dachu. Teraz MZBM i tak musi przeprowadzić ten remont, ale dopiero w momencie, gdy omal nie doszło do tragedii. Rodzina z Piskorzewskiej musi na czas remontu wynająć inne mieszkanie, odmówili zamieszkania w Centrum Interwencji Kryzysowej. Remont na własny koszt przeprowadzi zarząd budynków mieszkaniowych, ale kosztów strachu i przymusowej wyprowadzki w towarzystwie straży pożarnej tej rodzinie nikt nie zwróci.
Komentarz MZBM
- W tej chwili jest już ekipa, która skuwa tynk z sufitu, będzie naprawiany cały sufit w tym pomieszczeniu – dlaczego nie zrobiono tego wcześniej, mimo, że mieszkańcy mówili, że sufit się po prostu zawali – już tydzień temu był pracownik MZBM-u u tego najemcy i informował, że będą prowadzone prace remontowe. Po prostu część tych prac można było robić po zakończeniu remontu dachu – ale się spóźniliście, bo sufit się oberwał – w trakcie remontu budynku, który polegał m.in. na wymianie dachu i odciążeniu stropów, belki stropowe zostały częściowo wymienione i dopiero po takich pracach można robić remont sufitu – powiedziała nam dziś Marzena Wojterska, dyrektor MZBM.
MS, fot. autor
Napisz komentarz
Komentarze