Schron przeciwatomowy przy ulicy Granicznej przez lata budził ciekawość. Został wybudowany w czasach zimnej wojny i w razie ataku nuklearnego miał być schronieniem dla władz województwa oraz wojskowych. – Wszystko było utrzymywane w tajemnicy. Kiedy wokół terenu pojawiał się ktoś obcy, zjawiała się też milicja - przypomina sobie Mariusz Siedlecki, opiekun schronu, którego przed laty strzegł również jego ojciec. - Byłem dzieckiem, kiedy tu zamieszkaliśmy, a spędziłem tutaj 30 lat. Z pozoru wszystko wyglądało normalnie. Zajmowaliśmy willę, która jest na powierzchni i która nie różniła się od zabudowań w okolicy. Największy sekret znajdował się pod ziemią - schron, nad którym dozór techniczny pełnił mój ojciec.
Zimna wojna dawno się skończyła. Sam bunkier też raczej ochrony przed współczesna bronią nie zapewni, ale z pewnością jest miejscem, które warto odwiedzić. Chętnych nie brakuje. Najczęściej to ojcowie z synami, których interesuje historia obronności. Z lat tak przedwojennych, jak i powojennych, zdradza Radosław Sapieja z Centrum Informacji Turystycznej. - Interesują się takimi rzeczami jak schrony, pozostałości fortyfikacji militarnych z okresów II wojny światowej, których w naszym regionie nie brakuje. I tutaj wielka zasługa Tomasza Dalinkiewicza, który jako pasjonat otworzył w ostatnim czasie kolejna izbę pamięci, tym razem w Szczypiornie.
Poprzednia powstała w bunkrze – jednym z tych tworzących tzw. Kaliską Linię Maginota. Schron przy Granicznej jest znacznie młodszy, ale także można znaleźć go na mapie kaliskich atrakcji turystycznych, którą otrzymują odwiedzający CIT. – Wszystko jest jak dawniej – dodaje Mariusz Siedlicki. – Z wyjątkiem treningów, które wtedy odbywały się bardzo często. Nie było Tygodnia, żeby się tu coś nie działo. Były ćwiczenia grup chemicznych, łączności, zajęcia topograficzne łącznie ze sprawdzaniem hermetyzacji obiektu. Był budowany tak, żeby przez dwa tygodnie, bez wychodzenia na powietrznię, można tu było przeżyć. I takie ćwiczenia też miały miejsce.
Kiedyś nie można było nawet podejść do ogrodzenia posesji, na której schron się znajduje. Od kilku lat miejsce jest siedzibą Warsztatów Terapii Zajęciowej i każdy, kto chce zejść pod ziemię i zobaczyć, jak wyposażony był schron dla dygnitarzy może liczyć na pomoc podopiecznych placówki.
- Ten schron to też forma rehabilitacji dla naszych podopiecznych, którzy uczą się, oprowadzając po schronie i chcemy, by mieszkańcy Kalisza się tym zainteresowali, a wiem, że nie wszyscy wiedzą – zachęca Marek Konwiński, dyrektor Warsztatów Terapii Zajęciowej.
Schron można zwiedzać od poniedziałku do piątku między 8.00 a 14.00. W weekendy trzeba się wcześniej umówić. Koszt to 3 złote. Pieniądze w całości wykorzystywane są na materiały dla podopiecznych WTZ-tów.
AW, zdjęcia arch.
Napisz komentarz
Komentarze