Najczęściej w stanie ciężkim i zagrażającym życiu. Drastycznych przypadków, jak jeszcze dwa lata temu, może nie ma, ale problem pozostał. I po chwilowym uśpieniu, jakim był rok 2017, ponownie zaczyna zbierać żniwo. – Po przeanalizowaniu statystyk, jeśli chodzi o pacjentów, którzy trafili na Szpitalny Oddział Ratunkowy po dopalaczach zauważa się wyraźny wzrost, ponieważ w 2017 roku takich pacjentów było 10, natomiast w tym roku, a mamy końcówkę lipca, tych pacjentów jest 26 - mówi Paweł Gawroński, rzecznik szpitala. – W samym lipcu było 6. Z takimi osobami lekarze zawsze robią wywiad i one same przyznają się do zażywania dopalaczy.
A dopalacze dostępne są poza głównym obiegiem. Sklepy z produktami tzw. kolekcjonerskimi zniknęły. Ostatni Powiatowa Stacja Sanitarno – Epidemiologiczna zamknęła przy ul. Młynarskiej, chociaż tych w pewnym momencie było kilkanaście. Teraz handel odbywa się przede wszystkim w internecie i prywatnych mieszkaniach. Często z dostawą do domu. – Policjanci cały czas monitorują rynek dopalaczy, sprawdzamy sygnały wpływające od mieszkańców, ale również policjanci Wydziału Kryminalnego prowadzą czynności, podczas których też sprawdzają informacje o środkach odurzających – wyjaśnia sposób, w jaki obecnie policjanci rekwirują dopalacze mł. asp. Anna Jaworska-Wojnicz, oficer prasowy KMP w Kaliszu. – Tylko w tym roku kaliscy policjanci zabezpieczyli 1,5 kilograma różnego rodzaju dopalaczy.
Wszystkie trafiły do analiz. Tylko w ten sposób można stwierdzić, czy zawierają one substancje z listy niebezpiecznych wymienionych w ustawie o przeciwdziałaniu narkomanii.
AW, fot. pixabay.com
Napisz komentarz
Komentarze