Kaliskie media do tej pory dość obszernie informowały o wydarzeniach w mieście, pracy urzędu, jej dobrych i złych efektach. Robiły to w większości bezpłatnie. Władze Kalisza uznały jednak, że to za mało i zleciły czterem kaliskim tygodnikom zamieszczenie „newsletterów”. Zlecenie obowiązuje od czerwca do grudnia 2018 roku, a podatnicy zapłacą za to ponad 33 tysiące złotych.
Zlecenie zbiegło się z kampanią wyborczą, a w opłaconych pismach, w materiałach zlecanych przez miasto, dominuje prezydent Grzegorz Sapiński, jego wizerunek, wywiady z nim, pochwały inwestycji miejskich.
W lokalnych mediach można było znaleźć nawet ekskluzywne wywiady. Nie były one oznaczone jako płatne
Władze Kalisza zleciły też publikacje prasowe wydawnictwu Gremi, czyli dziennikowi Rzeczpospolita. Kosztowało to mieszkańców kolejne 37 tys. zł, a wkrótce po podpisaniu zlecenia, mogliśmy czytać w regionalnym dodatku „Rzepy” obszerny wywiad z Grzegorzem Sapińskim, ilustrowany pozowanymi zdjęciami prezydenta.
Prezydent na swoim prywatnym koncie FB chwalił się wywiadem z "Rzepą". Nie dodał, że wywiad (nie oznaczony jako płatny) zbiegł się z podpisaniem zlecenia dla tego wydawnictwa na kwotę 37 tys. zł
Kontrowersje u radnych opozycji budzi też promocja wizerunku prezydenta w tzw. outdoorze. Chodzi o plakaty i billboardy, które promują Kaliską Kartę Mieszkańca. Informowanie i propagowanie tej dobrej inicjatywy jest jak najbardziej potrzebne, ale twarzą kampanii stał się Grzegorz Sapiński, który chwali się, że ma już tę kartę. W ten sposób połączono reklamę akcji samorządowej z reklamą wizerunku kandydata na urząd prezydenta, który jest urzędującym szefem samorządu. Płacą za to podatnicy, kolejne 7 tysięcy złotych. Ponadto prezydent z taką formą reklamy ma przewagę nad konkurencją, bo mógł się „wywiesić” np. na płocie Aquaparku czy tuż przy wejściu do ratusza, a inni kandydaci nie mogą tego zrobić. Wynika to wprost z zarządzenia dotyczącego kampanii wyborczej, które wydał sam Grzegorz Sapiński.
Zwykły kaliszanin promuję Kartę Mieszkańca. Akurat osobie z pensją prezydenta karta ta chyba nie jest aż tak konieczna
Łącznie wyżej wymienione działania promocyjne miasta i (czy) prezydenta kosztują budżet miasta 77 tys. zł.
Miasto w tej kadencji kilka razy podejmowało się kontrowersyjnych działań i wydatków w zakresie promocji. W 2015 roku władze miasta wydały promocyjne pismo „Kalisz.pl”. Kosztowało to podatników 50 tys. zł. Po oburzeniu opinii publicznej, miasto wycofało się z dalszego wydawania tego pisma.
Kontrowersje wzbudzała też współpraca władz Kalisza z Marcinem Andrzejewskim. Specjalista ds. promocji podpisał z miastem umowy cywilnoprawne na około 100 tys. zł. Części tych pieniędzy nie dostał, bo nie wywiązał się z wszystkich zadań. Miał on „opracować pisemną koncepcję identyfikację wizualnej kampanii reklamowej” i „wyznaczać strategiczne obszary działania, ważne z punktu widzenia działań informacyjnych i promocyjnych”. Po jego odejściu kolejna firma dostała to samo zlecenie. Premium Consulting za podobne działania promocyjne dostało 100 tys. zł. Dziś analogiczną rolę do Marcina Andrzejewskiego pełni Katarzyna Zielińska i jej Opus Bonum. Za prowadzenie miejskich fanpage dostaje 4 tys. zł brutto miesięcznie. Dlaczego władze Kalisza takie zadania zlecają podmiotom z zewnątrz? Bez przetargu czy konkursu? Dlaczego nie robią tego etatowi pracownicy wydziału promocji? - Decyzję o formie wykonywania obowiązków w zakresie promocji miasta i obsługi mediów społecznościowych należą do Prezydenta Miasta Kalisza jako Kierownika Urzędu Miasta, w Jego ocenie umowa cywilno-prawna zapewnia wykonywanie tych zadań skuteczniej niż umowa o pracę. – mówi nam Elżbieta Zmarzła, rzecznik kaliskiego Ratusza.
MS, fot. autor
Napisz komentarz
Komentarze