Michał C. razem z matką i ojcem mieszkał w kamienicy przy ul. Częstochowskiej. Mieszkanie zajmowali od kilku lat. W oczach sąsiadów uchodzili za normalna rodzinę – z problemami jak wiele innych, ale z pewnością nie taką, w której może dojść do morderstwa, chociaż dochodziło do awantur między oskarżonym a jego ojcem, mówiła Anna P. jedna z zeznających dziś sąsiadek rodziny C. – Jak Janusz C. nie pił alkoholu to wszystko było ok. Michał chyba nie lubił, jak ojciec pił. A o Michale nic złego nie mogę powiedzieć. Był skryty, ale grzeczny i często pomagał, np. przynieść zakupy.
W środę zeznawał także inny z sąsiadów. Ze Stanisławem G. oskarżony Michał C. miał znacznie większą zażyłość, ponieważ mężczyzna w soboty często odwiedzał jego rodzinę. Dlatego podczas procesu z ławy oskarżonych sam zadał pytanie świadkowi. - Czy była taka sytuacja, że jak byłeś u nas to niejaki Janusz C. (tak nazywał swojego ojca – red.) wrócił w stanie takiego zalania, że musiałem się zaopiekować i matką i nim, który leżał na podłodze i jeszcze mnie uspokajałeś?
- Było tak – przyznał Stanisław G i dopowiedział, że takie sytuacje miały miejsce dwa, może trzy razy.
Na pierwszej rozprawie zeznawał m.in. sąsiad rodziny C.
Rodzinny dramat
W czterech ścianach rodziny C. dramat rozgrywał się od lat. Rodzina miała niebieską kartę – dokument świadczący o domowej przemocy. Rodzice Michała C. przez długi czas mieszkali w Centrum Interwencji Kryzysowej, ponieważ sam oskarżony również znęcał się nad matką i ojcem oraz ciotką. W 2016 roku dostał kuratora. - Zarejestrował się jako osoba bezrobotna. Stosował się do moich wskazówek. Podjął leczenie odwykowe – mówiła o 28-latku Barbara Hudak, kurator Michała C. - Przez sześć tygodni uczestniczył codziennie w spotkaniach z terapeutą, które trwały od godziny 8.00 do 14.00. W trakcie tego dozoru także podjął leczenie psychiatryczne i przyjmował zapisane przez lekarza leki.
Barbara Hudak była też pierwszą osobą, która dowiedziała się o tym, co stało się 8 lutego tego roku. Tydzień później, 15 lutego Michał C. razem z matką pojechał do biura swojej kurator. I jak ta zeznała od razu było widać, że coś się wydarzyło. Mężczyzna był niespokojny i chodził po całym pokoju. – Powiedział, że nie ucieka przed policją – relacjonowała. – Powiedział, że mama czeka na korytarzu. Wtedy zapytałam o ojca. A oskarżony odpowiedział: „On jest na Częstochowskiej. Zimny”.
Matka oskarżonego nie chciała zeznawać
Dlaczego doszło do dramatu? W rodzinie od lat dochodziło do przemocy. Nie tylko między synem a ojcem. Ten miał znęcać się nad oskarżonym psychicznie i fizycznie. Jego ofiarą była też żona, która od 1998 roku choruje na zanik mięśni. Kobieta miała być przez męża także wielokrotnie wykorzystywana seksualnie. Ze względu na te okoliczności Michał C. wniósł w środę o wyłączenie jawności procesu. Sąd nie przychylił się do tego wniosku. - Mama ma problemy z poruszaniem się. Jeździ na wózku, ale ten pan zwany ojcem to bagatelizował. Dawał jej do zrozumienia, że jest osobą gorszą. Obrażał ją, mówił do niej od kur…, szm…, szantażował, że nie będzie się nią miał kto opiekować. Jego cieszyło, że mama miała problemy z wymową z powodu zaniku mięśni – odczytał wcześniejsze zeznania oskarżonego sędzia Andrzej Miller. – Jak miałem 19 lat zaczęły się te zachowania autoagresywne z mojej strony. Potrafiłem rozwalić pięścią drogi komputer. Wiem, że jako dziecko waliłem głową o futrynę. Miałem rozcięte czoło. Ja potrafię wycinać sobie skórę nożyczkami z nerwów – mówił śledczym Michał C.
Użył noża, potem dotkliwie pobił
Sposób, w jaki Janusz C. traktował żonę oraz syna był powodem awantur. Taka między mężczyznami wybuchła 8 lutego. Według prokuratury Michał C. zaatakował ojca nożem, a później dotkliwie pobił. - Uderzał go rękoma i kopał go obu nogami po całym ciele, w tym po klatce piersiowej, twarzy – brzmi fragment aktu oskarżenia odczytany przez prokuratora Adama Handkę.
Mężczyzna zmarł na drugi dzień. Jednak Michał C. przez tydzień mieszkał ze zwłokami ojca. W mieszkaniu przebywała też niepełnosprawna matka. Dlatego prokuratura zarzuciła 28-latkowi nie tylko doprowadzenie do śmierci ojca, ale też znęcanie się nad matką. - Przetrzymywał ją w mieszkaniu w jednym pomieszczeniu kuchennym przy świadomości pokrzywdzonej, iż w mieszkaniu znajdowały się zwłoki jej męża Janusza C. Jednocześnie uniemożliwiając jej kontakt z osobami trzecimi celem wezwania pomocy. Głodził, nie dostarczał dostatecznej ilości płynów oraz nie sprawował opieki w zakresie pielęgnacji i higieny pokrzywdzonej, w wyniku czego doznała moralnego poniżenia – brzmi zarzut związany z Haliną C.
Oskarżony Michał C.
„Trudno, stało się”
Mężczyzna przyznał się do pierwszego zarzutu. Z drugim się nie zgodził. Zapewniał, że w tym czasie opiekował się matką. Dawał jej wodę i kanapki. Zabierał na spacery. - Powiem szczerze, że nie zaobserwowałem u mojej mamy, by płakała po śmierci ojca – zeznał. Na pytanie swojego obrońcy mecenasa Michała Gajdy, jak zareagowała na wieść, że Janusz C. nie żyje powiedział, że ze spokojem. – „Trudno stało się. Nareszcie się od niego uwolniłam”.
- A dlaczego pan przez tydzień nie powiadomił nikogo o tym, że ojciec nie żyje? - dopytywał obrońca. - To był dla mnie szok. Nie sądziłem, że tak się stanie – odparł oskarżony.
Mężczyzna zeznał, że śmierć ojca była dla niego szokiem. Chciał się zabić, ale myśl o tym, co stanie się z matką powstrzymała go przed tym czynem.
Michał C. został aresztowany po tym, jak o całej sprawie poinformowała swoją kurator. 60-letnia matka oskarżonego trafiła do Domu Pomocy Społecznej w Pleszewie. W środę była w sądzie, ale odmówiła składania zeznań.
Michałowi C. grozi do 12 lat więzienia.
Agnieszka Walczak, zdjęcia autor
Napisz komentarz
Komentarze