Reklama
Reklama
Reklama
Reklama

Prawie jak w domu... Wigilia w Schronisku św. Brata Alberta ZDJĘCIA

Jesteśmy jedną wielką rodziną, chociaż nie łączą nas więzy krwi – mówią mieszkańcy Schroniska św. Brata Alberta. Dlatego okres Bożego Narodzenia jest czasem wyjątkowym, który celebrują tak jak w rodzinnych domach. I co ważne – mimo że los rzucił ich na kręte drogi, coraz częściej potrafią wziąć się w garść i właśnie w święta spędzić kilka chwil z dziećmi czy rodzeństwem. Jednak zanim na kilka dni opuszczą dom przy ul. Warszawskiej zasiedli przy wspólnym wigilijnym stole, bo bez tego momentu nie wyobrażają sobie życia.
Prawie jak w domu... Wigilia w Schronisku św. Brata Alberta ZDJĘCIA

A przygotowania do tego wyjątkowego dnia zaczynają się w połowie grudnia. Zaangażowani są wszyscy bez wyjątku. Każdy robi co potrafi. - My jesteśmy jedną wielka rodziną. Odczuwamy święta Bożego Narodzenia tak jak wszyscy inni mieszkańcy Kalisza – mówi Paweł Kołeczko, prezes Stowarzyszenia im. św. Brata Alberta. -  Jesteśmy jedną rodziną, szykujemy te święta wspólnie razem. Panowie pomagają ubierać choinki, pomagają pakować prezenty, nie różnimy się od żadnej rodziny, jaka może istnieć.

I pomagają w kuchni. Tak jak w każdym domu tak w tym, któremu patronuje św. Albert punktem kulminacyjnym jest wspólna Wigilia. Tutaj wyjątkowo przed południem, ale z pełnym wachlarzem dań. – Mamy grzybową, ryby, makiełki, kapustę z grochem. Oczywiście są ciasta – mówi Dorota Leszczyńska - Kołeczko. – Przygotowaliśmy je tak, żeby było domowo, smacznie. Wszystko robiliśmy sami. Tutaj jest jak w domu. Panowie część rzeczy przygotowują sami. Obierają, kroją i pilnują, by się nie przypaliło.

A do wspólnego stołu zapraszają przyjaciół. Od lat w tym gronie jest biskup kaliski Edward Janiak, który także w tym roku podzielił się opłatkiem z mieszkańcami Schroniska św. Brata Alberta. – Coraz częściej trafiają młode osoby, to dla nas jest oczywiście wyzwaniem – mówił ordynariusz diecezji kaliskiej w czasie Wigilii. 

Każdy inny, każdy z inną, najczęściej smutną historią. Większość sama zapracowała na swój los, ale w każdym z nich jest potrzeba bliskości. Szczególnie w święta. Dlatego mimo trudnej przeszłości starają się jak najbardziej odtworzyć to, co zostało za nimi.  – Dla każdego z nas okres świąt to trudny moment. Na co dzień nie odczuwa się samotności, szczególnie jeśli chodzi się do pracy, ale jak przychodzą święta to jest dla każdego z nas bardzo przykre. I mimo że ja akurat jadę do rodziny, do dzieci, które kocham i które są za mną to dla nas ludzi tutaj mieszkających jest przykre. Każdy z nas miał kiedyś dom i pamięć o tym jest żywa – mówi Roman Droszewski.  

A dla tych, dla których jest zbyt wcześnie na odbudowywanie dawnego życia święta to czas refleksji. I zastanowienia się, czy przyjmą pomoc, którą oferuje Schronisko św. Brata Alberta. – Otrzymałem druga szansę. Pierwszą latem, ale wyszedłem stąd i byłem znowu na ulicy, był alkohol – mówi Mariusz Wachocki. – Niedawno ponownie zostałem obdarzony zaufaniem i mam nadzieję, że tym razem się uda. Święta nastrajają do takiej zadumy. I zastanowienia się, co zrobić ze swoim życiem. Co się zrobiło źle, co osiągnęliśmy.  

  

Jednak nie wszyscy na święta opuszczają dom przy ul. Warszawskiej. Część z nich zostaje – najczęściej to osoby, które dawno temu straciły kontakt z rodzinami i zbyt dużo czasu minęło zanim postanowili zadbać o swoje życie, lub tacy, którzy zostali sami. Chociaż to nie do końca odpowiednie słowo. Każdy z panów podkreśla, że atmosfera w domu św. Alberta jest rodzinna, a czasami nawet lepsza niż ta, która panowała w ich rodzinnych domach . – W pomoc i przygotowanie świąt jesteśmy wszyscy zaangażowani, ale też prezes, który angażuje swoją małżonkę. Ona jest jak mama– czuje się ciepło, czuje się dom. Starają się, byśmy nie odczuwali bezdomności, ale czuli się, jak w wielkim, wspólnym domu -  podkreśla Marek Hartman, który od 13 lat mieszka przy Warszawskiej.   

Część będzie mogła cieszyć się świętami z bliskimi. Pozostali we wspólnym gronie w schronisku przy Warszawskiej, które stała się ich domem w trudnym momencie życia. A każdy może cieszyć podarunkami. W tym roku Mikołaj przyszedł wyjątkowo bogaty. - W paczkach są skarpety, rękawice, płyny po goleniu, maszynki, słodycze podstawowe rzeczy, których potrzebuje na co dzień każdy mężczyzna. Otrzymali też kolejny już raz koszule z firmy Feniks oraz rzeczy z Big Stara – koszule, swetry, spodnie  - wymienia Paweł Kołeczko.

W Schronisku św. Brata Alberta przebywa około 40 mężczyzn. Prawie połowa święta spędzi z bliskimi, z którymi nawiązała kontakt dzięki terapiom organizowanym w schronisku.

AW, zdjęcia autor 


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz
Komentarze
Reklama
Reklama
Reklama
bezchmurnie

Temperatura: 17°CMiasto: Kalisz

Ciśnienie: 1028 hPa
Wiatr: 22 km/h

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama