Podopieczni Patrika Liljestranda pokazali w sobotę dwa oblicza. To lepsze w pierwszej połowie, w której zdominowali przeciwnika, grali skutecznie, unikali prostych błędów, a Mikołaj Krekora wybronił niemal połowę rzutów rywali. Taki MKS po prostu chce się oglądać. Po powrocie z szatni wróciły jednak koszmary z poprzednich potyczek. Na bramkę gospodarze czekali aż siedem minut, a kolejne trafienia notowali z wielkim trudem. W obronie też popełniali błędy, a w końcówce znów brakowało chłodnej głowy. W efekcie to opolanie wyjechali z Kalisza z kompletem punktów.
Po końcowej syrenie kaliszanie odczuwali spory niedosyt. I trudno o inne odczucia, kiedy prowadzi się z rywalem niemal przez cały mecz, a mimo to przegrywa. Gwardia na pierwsze w sobotnim starciu prowadzenie wyszła dopiero w 56. minucie (24:25). Dwie minuty później miejscowi mogli je odzyskać, ale rzucający z linii siódmego metra Michał Drej przegrał pojedynek z Adamem Malcherem. O wygranej gości przesądziła pewna ręka najskuteczniejszego strzelca PGNiG Superligi, Patryka Mauera, który zanotował w sobotę dziewięć trafień.
MKS nie przełamał złej serii i przegrał trzeci mecz z rzędu. Za tydzień wybierze się do Kielc, a tam przerwać niekorzystną passę będzie niesamowicie trudno.
Michał Sobczak
***
Energa MKS Kalisz – Gwardia Opole 25:27 (16:12)
Energa MKS: Krekora, Zakreta, Liljestrand – Kniaziew 7, Maliarewicz 4, M. Pilitowski 4, Drej 3, Klopsteg 2, Szpera 2, Krycki 1, Misiejuk 1, K. Pilitowski 1, Bożek, Galewski, Kamyszek, Kwiatkowski.
Kary: 14. min. Rzuty karne: 3/5.
Gwardia: Malcher, Zembrzycki – Mauer 9, Działakiewicz 5, Zarzycki 5, Jankowski 4, Klimków 1, Lemaniak 1, Morawski 1, Siwak 1, Milewski, Mokrzki, Zadura.
Kary: 12. min. Rzuty karne: 6/7.
Sędziowali: Łukasz Kamrowski (Cedry Wielkie) i Piotr Wojdyr (Gdańsk)
Widzów: 1600
Napisz komentarz
Komentarze