Ostrowscy lekarze mieli co robić. Dziecko w ich ręce trafiło w ciężkim stanie. Tacy właśnie pacjenci przebywają w Centrum Leczenia Poparzeń. – Tutaj wyjątkową sytuacją był wiek dziecka, które miało zaledwie dwa tygodnie. To praktycznie noworodek, co się zdarza niezwykle rzadko – mówi Witold Miaśkiewicz kierujący placówką. – Pacjent miał poparzone ponad 25% powierzchni ciała i tutaj był ten dodatkowy, bardzo niekorzystny czynnik - uraz inhalacyjny, oparzenie dróg oddechowych i to wymagało w tych pierwszych dniach walki o życie pacjenta.
Dramatyczny wypadek wydarzył się w pierwszy dzień świąt Bożego Narodzenia. 29-letnia poznanianka dolewała paliwa do biokominka. Wówczas wybuchł pożar, w którym poparzona została kobieta oraz dwoje jej dzieci, w tym 3-letnia córka. Ona również trafiła do Ostrowa Wielkopolskiego. Dziewczynka miała poważne obrażenia ciała. – Jesteśmy już po leczeniu chirurgicznym, po zabiegach, można powiedzieć, że jesteśmy prawie po zagojeniu ran w stopniu umożliwiającym wypisanie pacjentów do domu – dodaje lekarz. – Jest to oczywiście pierwszy etap leczenia ostrych powikłań skórnych i ogólnych. A teraz kwestia dalszego leczenia skutków, także tych widocznych, skutków wykonywanych przy ranie zabiegów operacyjnych, przeszczepów i to będzie wymagało postępowania wielomiesięcznego, jeśli nie wieloletniego.
Niemowlę w sobotę opuściło Centrum Leczenia Oparzeń i chociaż wróciło do rodzinnego Poznania, to nadal będzie pod opieką ostrowskich lekarzy. Jednak część leczenia przejmą specjaliści ze stolicy Wielkopolski.
AW, zdjęcie BZO, arch.
Napisz komentarz
Komentarze