Griffin, który podczas 2-letniej odsiadki w więzieniu (dziś odpowiada przed sądem z wolnej stopy) nabawił się choroby neurologicznej, przyszedł do sądu o kulach i w towarzystwie starej-nowej partnerki, poprzedniej dziewczyny Tracy Baker, która po zabójstwie Kingi Legg wróciła do Griffina. Oskarżony o morderstwo nadal nie przyznaje się do winy i zasłania niepamięcią. Twierdzi, że gdy obudził się rano znalazł narzeczoną nieprzytomną i chcąc ją ocucić, włożył ciało do wanny. Wówczas miał zorientować się, że Kinga Legg nie żyje i w panice wybiec z hotelu. Griffin tłumaczy się też uzależnieniem od alkoholu i antydepresantów.
Procesem żywo interesują się brytyjskie i francuskie media. Od początku sprawę śledzi na bieżąco brytyjski tabloid Daily Mail, którego korespondent przebywa właśnie w Kaliszu i Opatówku, gdzie przygotowuje reportaż na temat Kingi Legg. Fot.: zrzut z ekranu Daily Mail
Tymczasem prokuratura dowodzi, że Polka miała na ciele 92 siniaki i już wcześniej obawiała się o swoje życie, pisząc do przyjaciela SMS o treści „W przypadku mojej śmierci…”. Miała też zwierzać się znajomym z problemów w „toksycznym związku”, a także żalić, że Griffin zmusza ją do zażywania dużych ilości leków. Na niekorzyść Gryffina przemawia również fakt, że po morderstwie - do momentu zatrzymania przez policję - ukrywał się w lesie w Wielkiej Brytanii, mieszkając w namiocie. Proces w Paryżu śledzi osobiście brat Kingi Legg, który po śmierci siostry prowadzi jej firmę pod Opatówkiem. Rodzice zamordowanej na werdykt sądu oczekują w domu. – Nie zniósłbym procesu, opisów zbrodni, zdjęć. Lekarz nie pozwolił mi jechać – mówi w rozmowie z portalem faktykaliskie.pl ojciec ofiary. Wyrok może zapaść jeszcze w tym tygodniu. Ianowi Griffinowi grozi do 30 lat więzienia.
Zmasakrowane zwłoki Polki znalazła 26 maja 2009 r. obsługa hotelu Bristol - jednego z najdroższych w Paryżu; doba kosztuje tam 1000 funtów, a na liście gości znajdują się m.in. Harry Truman, Charlie Chaplin czy Marilyn Monroe, a także Bruce Willis, Johnny Depp i Pamela Anderson.
Nagie ciało Kingi Legg znaleziono w wannie hotelu Bristol. Fot. Daily Mail
Morderstwo w wyższych sferach wywołało sensację w wielu krajach Europy, bowiem zarówno Kinga Legg jak i jej partner Ian Griffin postrzegani byli w Wielkiej Brytanii jako osoby majętne. Pochodząca z Szulca koło Opatówka (pow. kaliski) Kinga Legg - córka byłego wójta gminy, absolwentka III LO w Kaliszu - sprzedawała pomidory do największych sieci spożywczych takich jak McDonald, Tesco i Carrefour. Jej firma znajdująca się w Szulcu miała swoją bazę również w Wielkiej Brytanii, gdzie osiedliła się bizneswoman. Mieszkała w wartej 3 mln funtów posiadłości, wspólnie z Ianem Griffinem.
Znajomi Kingi Legg twierdzą, że miała szczęście w interesach, ale nie dopisywało jej ono w miłości. Jej pierwszym mężem był Brytyjczyk (po nim zostało jej nazwisko Legg), ale związek rozpadł się po kilku latach. Kinga poznała kolejnego partnera, po raz drugi wyszła za mąż i wspólnie z nim rozkręciła „pomidorowy” interes.
Legg postrzegana była jako osoba skromna, choć prowadziła dostatnie, światowe życie. Podczas jednej z zagranicznych podróży poznała Iana Griffina. Według znajomych pary kompletnie straciła dla niego głowę. Griffin, syn brytyjskiego milionera, właściciel sieci sklepów kosmetycznych i solariów, był już wtedy bankrutem. Według przyjaciół Kingi Legg żerował na jej majątku. Ich związek, według świadków, należał do bardzo burzliwych. We francuskim Bristolu, w którym zginęła Polka mieli godzić się po jednej z kolejnych awantur.
Widok, jaki 26 maja 2009 r. zastała pracownica hotelu, gazeta „The Times” określa jako „absolutnie przerażający”. Według brytyjskich dziennikarzy powołujących się na policyjne źródła, mocno posiniaczone, nagie zwłoki Kingi Legg znajdowały się w wannie, a w pomieszczeniu panował bałagan wskazujący, że doszło tu do walki na śmierć i życie. - W apartamencie połamane były krzesła i kilka innych mebli, na ziemi leżał telewizor. Nawet ciężkie zasłony były podarte. Wyglądało tak, jak po przejściu huraganu. Tam musiała trwać walka na śmierć i życie. Trudno zrozumieć, dlaczego nikt nic nie słyszał – mówił dla popularnego magazynu „Paris Match” Henri Monoreo, śledczy z francuskiej policji. - Krew była na ścianach i na dywanie. Kobieta była bita pięściami i podstawą świecznika. Miała krwawienie wewnętrzne, urazy głowy, złamane kręgi.
Pierwszym podejrzanym stał się Ian Griffin, który jak pokazały nagrania z monitoringu tego dnia pospiesznie opuścił hotel. Mężczyznę zatrzymano kilka dni później w Wielkiej Brytanii, gdzie ukrywał się w lesie. Po dwóch latach został przewieziony do Francji i trafił do Fresnes - jednego z najcięższych więzień w Paryżu. - Nic nie przygotowało mnie na Fresnes – wyznał niedawno w ekskluzywnym wywiadzie dla brytyjskiego „Daily Mail” Ian Griffin. - To więzienie ma wysoki wskaźnik samobójstw i prawie wszyscy wewnątrz żyją w ciągłym strachu. Żyletki były łatwo dostępne. Musiałem umieszczać ubrania przy drzwiach celi w nocy, aby zatrzymać szczury.
U boku Griffina wiernie stoi jego dawna dziewczyna, a obecnie narzeczona Tracy Baker. Nie wierzy w jego winę. Fot. Daily Mail
Po odsiadce Griffin wyszedł na wolność. Sąd orzekł, iż nie ma już ryzyka ucieczki lub zagrożenie dla innych osób. Teoretycznie wciąż odpowiada za morderstwo, ale jak donoszą brytyjskie media jego prawnicy uważają, że może być sądzony za nieumyślne spowodowanie śmierci na skutek zmniejszonej odpowiedzialności. - To na pewno nie koniec – zapowiedział w „Daily Mail” Griffin. - W pełni rozumiem, że śmierć Kingi musiała być odpowiednio zbadana. Wiem tylko, że nie miałem z tym nic wspólnego. Chcę po prostu być w stanie spojrzeć rodzicom w oczy i powiedzieć im o tym.
Na kontakty z rodziną Kingi Legg nie ma jednak zgody. Nie może również wiedzieć, gdzie pochowana została jego domniemana ofiara. Więcej na ten temat pisaliśmy TUTAJ
MIK, fot. Daily Mail, East News. int.
Napisz komentarz
Komentarze