Pod koniec marca w szpitalu zmarła starsza pacjentka oddziału wewnętrznego. Badania potwierdziły, że kobieta miała koronawirusem. Testy wykazały, że zakażeni są też inni pacjenci oraz personel – lekarze, pielęgniarki i salowe. Dlatego oddział zamknięto. Razem z nim trzy pozostałe, a personel wysłano na leczenie lub kwarantannę.
Ich wyłączenie z pracy trwało ponad miesiąc, ale wszystko zaczyna wracać do normy. – W czwartek uruchomiono chirurgię, a w piątek intensywną terapię - informuje Sławomir Pałasz, rzecznik prasowy krotoszyńskiego szpitala. - Oddział rehabilitacyjny w szpitalu w Koźminie Wielkopolskim także już działa.
Część personelu nadal przebywa w izolacji domowej, dlatego uruchomienie kolejnych oddziałów będzie odbywać się stopniowo. W najbliższych dniach pacjenci powinni wrócić też na oddział wewnętrzny z pododdziałem kardiologicznym.
W szpitalu wszczęto dochodzenie epidemiologiczne, które ma wyjaśnić, dlaczego doszło do takiego rozprzestrzenienia się koronawirusa wśród pacjentów i personelu. Sprawę bada też prokuratura, którą o możliwości nieprawidłowego dbania o bezpieczeństwo w placówce powiadomił najpierw NFZ, a w odpowiedzi na zarzuty także dyrekcja szpitala. Według niej wybuch epidemii to efekt zatajenia przez jednego z pacjentów faktu, że miał kontakt z osobą, która wróciła z zagranicy i jak się okazało jest zakażona. Pacjent, o którym mowa zmarł później w kaliskim szpitalu. Był pierwszym chorym na Covid-19 w naszym regionie.
AW, fot. szpital w Krotoszynie
Napisz komentarz
Komentarze