Spędziliśmy niespełna godzinę przy przejeździe kolejowym w kaliskiej dzielnicy Szczypiorno. Przez ten czas przez tory przejechało kilkanaście samochodów. Zatrzymały się tylko dwa, kilku kierowców najpierw wjechało na tory, a potem „na szybko” rozejrzało się w prawo i w lewo. Przejazd jest strzeżony, ale to przecież żadna gwarancja bezpieczeństwa: rogatki się psują, a dróżnicy są tylko ludźmi. Najwyraźniej jednak ślepo ufamy automatyce i pracownikom kolei, choć sama kolej przyznaje, że to nieuzasadnione. - Najbardziej bezpieczne są przejazdy kolejowe znajdujące się nie w poziomie szyn. Myślę o wiaduktach, które są nad albo pod torem. Tylko wtedy kierowca może przejeżdżać bezmyślnie – mówi Zbigniew Wolny z zespołu prasowego Biura Komunikacji i Promocji PKP PLK.
W powiecie kaliskim jest 26 przejazdów kolejowych, w tym 8 niestrzeżonych. Przed każdym z nich -strzeżonym, czy niestrzeżonym - należy zwolnić, rozejrzeć się, sprawdzić, czy nie nadjeżdża pociąg. – Tymczasem policjanci często ujawniają różnego rodzaju wykroczenia, jeżeli chodzi o przejazdy, często kierowcy usiłują wjechać, kiedy nadawany jest sygnał czerwony, a nawet wtedy, gdy omijając zamknięte już półrogatki. Są to sytuacje bardzo niebezpieczne – mówi st. sierż. Anna Jaworska-Wojnicz, rzecznik prasowy Komendy Miejskiej Policji w Kaliszu.
W efekcie to właśnie nieostrożność kierowców i pieszych jest przyczyną 98% wypadków na przejazdach kolejowo-drogowych. W ciągu 10 ostatnich lat w powiecie kaliskim doszło do 8 wypadków na torach. Wina za każdym razem leżała po stronie kierowcy. - Pociąg to nie jest samochód, nie zatrzyma się po kilku metrach. Pociąg po zatrzymaniu jedzie jeszcze przez nawet 500 metrów, ma ogromną siłę uderzenia – przypomina rzeczniczka kaliskiej policji.
ES, MIK, fot. ES
Napisz komentarz
Komentarze