Bony pojawiły się w maju i są formą programu aktywizacji osób do 30. roku życia, które nie pracują od jakiegoś czasu lub takich, które właśnie skończyły szkoły i chcą rozpocząć praktykę zawodową. Z czterech rodzajów bonów wprowadzonych przez Ministerstwo Pracy i Polityki Społecznej największą popularnością cieszą się stażowe. - Staż od dawna jest instrumentem, który najczęściej interesował młodych ludzi i pracodawców – mówi Jacek Męcina (na zdj.), podsekretarz stanu w Ministerstwie Pracy i Polityki Społecznej. – Staż do dobra forma nabycia praktycznych umiejętności w potencjalnym miejscu pracy.
Staże w Polsce funkcjonują od 1997 roku. W tym roku przeszły modyfikację i potencjalny przyszły pracownik dostaje bon. To swego rodzaju promesa zapłaty i umowy między wszystkimi stronami. - Osoba, która otrzymuje bon sama szuka sobie pracy. Pracodawca wie, że zatrudniając ją przez 6 miesięcy, koszt jej pracy opłaca urząd – wyjaśnia Anna Matczak z Powiatowego Urzędu Pracy w Kaliszu. Taki człowiek otrzymuje wynagrodzenie w wysokości zasiłku, czyli niewiele ponad 900 złotych netto. – Pracodawca zobowiązuje się, że po tych 6 miesiącach zatrudni taką osobę na kolejne pół roku już w pełnym wymiarze czasu pracy.
Program funkcjonuje od maja. W całym kraju z bonów stażowych skorzystało ponad 9 tysięcy osób, które nie przekroczyły 30. roku życia. W Kaliszu bony odebrało ponad 100, ale zatrudnienie na warunkach określonych przez MPiPS znalazło 69. Zdecydowanie mniej osób skorzystało z bonów zatrudnieniowych. Nie wynika to z braku zainteresowania ze strony poszukujących pracy, ale twardszych obwarowań dla pracodawców. - Pracodawca zobowiązuje się do zatrudnienie osoby w stałym wymiarze czasu pracy przez rok. Wynagrodzenie dla bezrobotnego, który tak zdobył pracę to również kwota zasiłku, czyli 831 złotych brutto – tłumaczy Anna Matczak. – Po roku pracodawca musi zatrudnić też osobę, już we własnym zakresie, na 6 miesięcy.
Największym zaskoczeniem jest popularność bonów zasiedleniowych. W kraju skorzystało z nich do tej pory 740 osób. Powiatowy Urząd Pracy w Kaliszu przewidywał, że u nas skorzysta z nich około 3 osób szukających pracy poza miejscem zamieszkania. Okazało się, że po taki bon zgłosiło się już 11 bezrobotnych, a do końca roku będzie ich wydanych 15. - Bon zasiedleniowy przysługuje osobom, które znalazły pracę minimum 80 kilometrów od miejsca zamieszkania, czas dojazdu do pracy przekracza 3 godziny lub po prostu wyprowadziły się do miasta, w którym znalazły pracę – mówi pracownik PUP w Kaliszu. Po odebraniu bonu zasiedleniowego bezrobotny ma 8 miesięcy na znalezienie zatrudnienia. Umowa, którą podpisze z pracodawcą musi wynosić minimum 6 miesięcy. Wtedy otrzymuje „startowe” w kwocie ponad 7 tysięcy złotych. - To suma, która ma pomóc takiej osobie w pierwszych miesiącach zatrudnienia w innym mieście zniwelować koszty życia, czyli np. wynajęcia mieszkania – mówi Jacek Męcina. – W Polsce ciągle mamy bardzo tradycyjne podejście do pracy i najczęściej szukamy jej w miejscu zamieszkania, nie biorąc pod uwagę przeprowadzki do innego miasta. Owszem możemy jechać „za morze” za pracą, ale nie do miasta na drugim krańcu Polski. Bon zatrudnieniowy ma przełamywać bariery w mobilności przestrzennej.
Bony to nowy pomysł na zwiększanie zatrudnienia wśród młodych osób. Ta forma aktywizacji zawodowej będzie kontynuowana w przyszłym roku.
AW, zdjęcia autor, arch.
Napisz komentarz
Komentarze