Częste mycie rąk powinno być nawykiem, a nie nakazem w obliczu pandemii. Zakrywanie twarzy znaliśmy raczej z relacji o życiu w Azji, gdzie maseczki są normalnością – nie tylko ze względu na smog, ale też w okresach wzmożonych zachorowań. Maseczki, jak pokazują badania i doświadczenie, na które powołują się lekarze zmniejszają transmisję chorobotwórczych drobnoustrojów. Także koronawirusa. - Można przeprowadzić eksperyment – zachęca Sławomir Wysocki, dyrektor szpitala na Wolicy, który między kwietniem a lipcem był placówką jednoimienną leczącą osoby zakażone koronawirusem. - Jeśli mamy maskę chirurgiczną możemy spryskać ją dezodorantem, najlepiej z talkiem. Zobaczymy, że pyłki się nie przedostaną, maska je zatrzyma, tak jak zatrzymuje wirusy.
W ten sposób chce przekonać osoby podważające skuteczność zasłaniania nosa i ust w rozpowszechnianiu się wirusów. Nie tylko korona, ale także grypy, której sezon właśnie się zaczął. - Nie mamy szczepionki , wszystko wskazuje, że będzie w pierwszym kwartale nowego roku. Jedyną naszą obroną do tego momentu są maseczki i zachowanie zasad higieny oraz dystansu – przypomina Sławomir Wysocki. - Z przerażeniem patrzę w miejscach publicznych na osoby, które nie mają masek lub mają je pod nosem albo pod brodą. Maska musi szczelnie zasłaniać nos i usta. Noście państwo maski, może nie jest to poręczne, może irytujące, ale innego wyjścia nie ma. Jeśli wy nie boicie się, że zachorujecie to miejcie szacunek dla tych, którzy nie chcą zachorować i przestrzegają zasad.
Chodzi oczywiście o higienę rąk, ale też właśnie noszenie maseczki. Jeśli zwilgotnieje musimy ją zmienić – mowa o jednorazowych. Wielorazowe także, ale te trzeba też często prać.
AW, zdjęcia arch.
Napisz komentarz
Komentarze