maseczki

Siedzą i szyją. I tak od marca uszyli prawie… sto tysięcy maseczek. Ochrony twarzy trafiły do szpitali, domów pomocy społecznej, domów dziecka. W ten sposób osadzeni w Areszcie Śledczym w Ostrowie Wielkopolskim włączyli się w pomoc w walce z koronawirusem.

Ponad 140 mandatów za brak maseczek wystawili w miniony weekend kaliscy policjanci. Od soboty w całej Polsce obowiązuje nakaz zakrywania nosa i ust także w otwartej przestrzeni publicznej, czyli na ulicach. Najwyraźniej nowe przepisy nie wszyscy wzięli sobie do serca.

Było przymykanie oczu i pobłażliwe traktowani, będą mandaty. I to wysokie. Brak maseczki w miejscu publicznym, gdzie obowiązuje nakaz zakrywania nosa i ust, może uszczuplić nasze konto nawet o pół tysiąca złotych. A jeśli będziemy upierać się, że maseczki nie założymy, a kary nie przyjmiemy możemy trafić przed oblicze sądu. Jest jeszcze jeden scenariusz – jeśli sytuacja będzie się pogarszać, a my nie będziemy respektować dotychczasowych zasad – rozważane jest wprowadzenie stanu wyjątkowego. Tak by policja, skutecznie i bez dyskusji, mogła karać za łamanie przepisów.

Dystans, maseczki i dezynfekcja – jedyne jak na razie metody walki z koronawirusem mają wielu przeciwników. Liczba nowych zachorowań jednak nie pozostawia złudzeń, że przestrzeganie zasad DMD – nawet przez sceptyków – może ustrzec najsłabszych nie tylko przed zachorowaniem, ale też przed powikłaniami, a nawet śmiercią. Dlatego od wtorku lekceważenie tego tria w przestrzeni publicznej będzie surowo karane. - Uszanujmy osoby, dla których koronawirus może być śmiertelny – apelują lekarze z Wolicy, którzy wiosną ratowali chorych na Covid-19 i z przerażeniem obserwują kolejne raporty Ministerstwa Zdrowia.