Szpital aparat wydzierżawił latem, kiedy wrócił do statutowej działalności. Zrobił to zmyślą o testowaniu swoich pracowników oraz pacjentów trafiających na Wolicę. - Mieliśmy tylko 7 łóżek izolacyjnych, a w pewnym momencie czas oczekiwania na wynik był tak długi, że baliśmy się, że zabraknie nam tych miejsc, więc najlepszym rozwiązaniem było wyposażenie pracowni biologii molekularnej w urządzenie, które na nasze potrzeby dawało nam wyniki na obecność koronawirusa wśród oczekujących na przyjęcie – tłumaczy Sławomir Wysocki, dyrektor szpitala w Wolicy.
Obecnie, wraz z ponownym przemianowaniem szpitala w jednoimienny oraz wzrostem zachorowań, placówka zaczęła starania o wpisanie ją na listę oficjalnych miejsc testowania osób z koronawirusem. Ministerstwo Zdrowia certyfikat wydało i szpital może badać też osoby z zewnątrz. Jednak tylko pacjentów ze skierowaniem od lekarza. Wynika to między innymi z możliwości aparatu. - Chcemy pomóc, bo epidemia się rozwija, w związku z tym jest uruchomiony punkt pobrań. Liczba miejsc jest ograniczona. Punkt pobrań, który służył nam służy teraz też pacjentom z zewnątrz, ale nasze moce przerobowe są niewielkie, więc liczba osób z zewnątrz jest ograniczona, jednak już wykonujemy te badania – mówi Sławomir Wysocki. - Mamy dwa stanowiska kartridżu, czyli dwa badania możemy zrobić w ciągu 45 minut. Jesteśmy na etapie rozmów z firmą, od której mamy aparat, aby zamontować dwa kolejne stanowiska w tym aparacie.
Oznacza to, że w ciągu doby – a maszyna pracuje pełną parą non stop - aparat może wykonać 40 testów. Jeśli dojdą dwa nowe stanowiska wtedy będzie robić ich dwa razy tyle. Dlatego każde badanie osoby z zewnątrz odbywa się po wcześniejszych zapisach.
Szczegóły na stronie szpitala.
AW, fot. arch. Szpital w Wolicy
Napisz komentarz
Komentarze