Kobieta od razu po zatrzymaniu, 29 września 2014 roku, przyznała się do winy. Dziś podtrzymała zeznania sprzed kilku miesięcy.
A zarzuty są poważne. Chodzi o śmiertelne ugodzenie nożem Sebastiana B., którego oskarżona poznała w dniu zdarzenia. Cios zadała mu w brzuch.
- Czym spowodowała u pokrzywdzonego uraz narządów wewnętrznych w tym naczyń krwionośnych jamy brzusznej z następowym masywnym krwotokiem na skutek czego tego samego dnia nastąpiła nagła i gwałtowna śmierć pokrzywdzonego w szpitalu – czytał Krzysztof Kowalewski, prokurator.
Mimo przyznania się Wioletty K. do winy, jej obrońca uważa, że w czasie procesu będzie udowadniać, że kobieta działała w obronie własnej.
- Wioletta K. przyznała się do winy, natomiast jeszcze na etapie postępowania sądowego pewne okoliczności wymagają większego wyjaśnienia – mówił Piotr Miniecki, obrońca Wioletty K.
Do zdarzenia doszło 24 września. Jak można było usłyszeć w czasie odczytywania zeznań oskarżonej, które ta złożyła po zatrzymaniu, tego dnia przyjechała na ul. Złotą do mieszkania, które wynajmowała. Była w trakcie przeprowadzki do innego lokum a z dotychczas zajmowanego chciała zabrać część swoich rzeczy. Kiedy wyszła z mieszkania, w podwórzu spotkała osobę, od której je wynajmowała. Ten stał w towarzystwie m.in. Sebastiana B. Jak wynika z protokołu zeznań, mężczyzna groził oskarżonej.
- Ten nieżyjący powiedział, a w zasadzie krzyczał, ty szm… ob…. Ja powiedziałam, że nie powinien tak mówić, że jak wyszedł z więzienia to powinien wiedzieć, co to jest dobra dziewczyna, dobry chłopak. On chwycił mnie za łokieć i w tym czasie wypadł mu nóż z rękawa – czytał zeznania Andrzej Miller, sędzia prowadzący sprawę.
W tym czasie nadjechała Straż Miejska. Towarzystwo się rozeszło a kobieta schowała nóż, który wypadł jej przyszłej ofierze. Jak mówiła narzędzie chciała pokazać pozostałym osobom, które spotkała na podwórzu i które stały z Sebastianem B. Nóż miał być dowodem na to, że groźby ze strony mężczyzny były poważne. Po odjeździe funkcjonariuszy kobieta wyszłą z podwórza.
- Poszłam sama w kierunku z Ciasnej w kierunku Rynku. Ten pan wyszedł z drugiej strony Rynku i spotkaliśmy się obok „Chińczyka” na Ciasnej koło murku i ten pan zaczął znowu mnie wyzywać: „i tak cię su… zgwałcę i że wszystkie kobiety są najgorsze”. Wówczas wyskoczyła kobieta z baru i do mnie mówi: „co jest?”, ja mówię do niej: „ten fi… mnie wyzywa, ona wówczas powiedziała tato przestań się tak zachowywać. On do niej coś powiedział a później do mnie: „i tak cię załatwię”. Ja wtedy wyciągnęłam nóż – przypomniała zdarzenia z 24 września Wioletta K.
Jak można było usłyszeć dalej, kobieta była nieświadoma, że zadała Sebastianowi B. tak poważny cios. Myślała, że go niegroźnie zraniła.
- Nóż się otworzył, poczułam ukłucie, myślałam, że po prostu zraniłam tego człowieka, chociaż tego nie chciałam. Nawet nie wiedziałam, że tak mocno, bo ten pan odszedł ode mnie, jak się obejrzałam i uciekłam bo myślałam, że zacznie mnie gonić.
Dlatego uciekła z miejsca zdarzenia. Nóż i telefon wyrzuciła do Prosny. Później, w towarzystwie Andrzeja M. i Waldemara S. pojechała do Tomaszewa w gminie Lisków i tam ukrywała się przez kilka dni. Jeden z mężczyzn, który jej pomagał, Andrzej M. ze względu na stan zdrowia nie został dziś doprowadzony na salę rozpraw. Za pomoc w ucieczce z miejsca zdarzenia i ukrywanie sprawczyni odpowie przed Sądem Rejonowym. Waldemar S. nie przyznał się do zarzucanych mu czynów, jak mówił nie wiedział, że Wioletta K. jest poszukiwana przez policję.
Relację wideo z rozprawy będzie można zobaczyć w Magazynie Miejskim w piątek 20 lutego 2014.
AW, zdjęcia autor, wideo Andrzej Gierosz
Napisz komentarz
Komentarze