Z prośbą o pomoc pani Alicja zwróciła się do portalu fakty kaliskie.pl Mieszkanie przy al. Wojska Polskiego, przy którym rośnie feralne drzewo kaliszanka zajmuje od półtora roku. – Tu się nie da żyć – żali się nasza czytelniczka. – Mam astmę oskrzelową na tle alergicznym i jestem uczulona na m.on. czeremchę amerykańską, która znajduje się pod moim balkonem. Latem nie mogę ani korzystać z balkonu, ani nawet otworzyć okna. Od wiosny do jesieni po prostu się tutaj duszę.
Lokatorka zgłosiła swój problem do spółdzielni „Dobrzec”. W piśmie poprosiła o usunięcie drzewa. – Zwodzono mnie przez długi czas, że nie ma decyzji w tej sprawie, aż w końcu w styczniu tego roku dowiedziałam się, że już od września spółdzielnia ma informację, że wydział ochrony środowiska w ratuszu nie wyraża zgody na wycinkę. Spółdzielnia miała 14 dni na odwołanie się od tej decyzji i tego nie zrobiła – twierdzi lokatorka. Nie zrobiła, bo nie było ku temu podstaw – odpowiada spółdzielnia. Jednocześnie przyznaje, że to pierwszy taki przypadek, by uczulony na pyłki mieszkaniec domagał się usunięcia drażniących go roślin. – Bardzo wiele osób ma różnego rodzaju alergie. Nie można z tego powodu wycinać wszystkich drzew – odpowiada Sabina Szymańska, wiceprezes Spółdzielni Mieszkaniowej „Dobrzec”. – Nigdy wcześniej nikt nie zwracał się do nas z tego typu prośbą. Drzewa usuwamy, gdy rosną zbyt blisko budynku, stanowią zagrożenie lub są obumarłe, ale nie z powodu czyichś problemów zdrowotnych.
Opinia wydziału środowiska jest w tej sprawie jednoznaczna: - Wycinka drzew jest ściśle obwarowana przepisami, a te nie przewidują sytuacji, by drzewo usuwać dlatego, że kogoś uczula. Prawo na to nie zezwala i nic w tej sprawie nie można zrobić –informuje Ewa Maciaszek, naczelnik Wydziału Środowiska, Rolnictwa i Gospodarki Komunalnej Urzędu Miejskiego w Kaliszu.
MIK, fot. int.
Napisz komentarz
Komentarze