Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama

„To będą najtrudniejsze Święta w naszym życiu”. Rodzice tragicznie zmarłego 14-latka o wyroku dla Mateusza J.

Po blisko roku od tragicznego wypadku na ul. Piłsudskiego – jego sprawca, kaliszanin Mateusz J. w piątek, 17 grudnia usłyszał wyrok. Nie było go na sali sądowej, połączono się z nim zdalnie. Obecni byli za to rodzice chłopca, który w wyniku wypadku stracił życie…
„To będą najtrudniejsze Święta w naszym życiu”. Rodzice tragicznie zmarłego 14-latka o wyroku dla Mateusza J.

Autor: A. Gierz

 

 

Był 1 stycznia – Nowy Rok. Około 18:00 na prostym odcinku ulicy Piłsudskiego w Kaliszu tragicznie przecinają się drogi Mateusza J., 42-letniego wówczas biznesmana, współwłaściciela szkoły nauki jazdy i rodziny Szymczaków spod Ostrowa.

Kaliszanin jedzie swoim bmw od ronda Solidarności, z przeciwnego kierunku volkswagenem Golfem jedzie małżeństwo z dwoma synami.

Z ustaleń śledczych wynika, że Mateusz J. pędząc swoim bmw 163 km/ h (przy ograniczeniu do 70 km/h), podjął manewr wyprzedzania, zjechał na przeciwny pas ruchu i zderzył się czołowo z prawidłowo jadącym volkswagenem. Cała podróżująca nim czwórka trafia do szpitala. Najciężej ranny jest 14-letni Mateusz i jego mama. Chłopca nie udaje się uratować, umiera w szpitalu.

Sprawcy nic się nie stało. Jest pijany – miał około 2,5 promila, a później okazuje się, że i po zażyciu narkotyków: konkretnie kokainy. 

W piątek, 17 grudnia  – po blisko roku od tych wydarzeń, kaliszanin usłyszał wyrok.

Sąd wymierzył mu karę łączną 10 lat i 8 miesięcy pozbawienia wolności. Orzekł również wobec niego dożywotni zakaz prowadzenia pojazdów mechanicznych i nakaz zapłaty nawiązki na rzecz rodziców i brata zmarłego chłopca: łącznie 35 tysięcy zł. Na poczet kary zostanie mu zaliczony okres tymczasowego aresztowania.

Mateusza J. nie było dziś w sądzie, przez problemy techniczne służby nie mogły doprowadzić go z aresztu w Sieradzu. Dlatego połączono się z nim przez internet. W sądzie stawili się za to rodzice zmarłego chłopca.

- Chciałabym, żeby wyrok był wyższy, ale jeśli taki jest wyrok sądu to jestem usatysfakcjonowana na ten moment – powiedziała nam zaraz po wyjściu z sali, Małgorzata Szymczak.

Linia obrony… Winne niezapięte pasy?

Proces był długi i niełatwy: bo wina dla wszystkich wydaje się oczywista, tylko nie dla samego oskarżonego… Mateusz J. próbował bronić się na wiele sposobów. Między innymi wskazywał, że jadący przed nim pojazd gwałtownie zahamował i on w bezwarunkowym odruchu zjechał na przeciwległy pas. Tego sąd nie potwierdził.

 

Samochód poruszający się przed pojazdem oskarżonego nie wykonał żadnego manewru, na drodze nie zdarzyło się nic, co miałoby powodować taki gwałtowny manewr – mówiła w uzasadnieniu wyroku asesor sądowy, Monika Masłowska.

Drugim wątkiem była kwestia niezapiętych pasów przez siedzących z tyłu chłopców w momencie zderzenia. Co prawda zostało to udowodnione, ale Sąd w uzasadnieniu wyroku wskazał, że w przypadku takich wypadków, gdzie sprawca był pijany, po narkotykach i ponad 2-krotnie przekroczył prędkość – nie można temu przypisywać dużego znaczenia.

 

W przypadku takich zdarzeń drogowych, a szczególnie mając na względzie siłę tego uderzenia, prędkość z jaką poruszał się oskarżony, to ten adekwatny związek przyczynowy nie zostaje zerwany między działaniem oskarżonego a wystąpieniem skutku śmiertelnego, nawet jeśli osoba pokrzywdzona nie ma zapiętych pasów bezpieczeństwa. To może mieć ewentualnie wpływ na wymiar kary, natomiast nie sposób tutaj się nie zgodzić z orzecznictwem Sądu Najwyższego, które wskazuje, że naturalnym, typowym następstwem takiego zderzenia pojazdów jest niestety zgon. Dlatego też niezapięcie pasów bezpieczeństwa nie miało wpływu na odpowiedzialność karną oskarżonego – mówiła Monika Masłowska, asesor sądowy Sądu Rejonowego w Kaliszu.

Irytująca postawa

Asesor sądowy Monika Masłowska wskazywała również na postawę oskarżonego, zarówno od samej chwili wypadku aż po cały proces. Tuż po zdarzeniu Mateusz J. w ogóle nie zainteresował się uwięzioną w pojeździe poszkodowaną rodziną. Bardziej przejął się swoim rozbitym bmw i dzwonił do osoby trzeciej poinformować ją, że uszkodził auto. To świadek zdarzenia – młoda kobieta jadąca za volkswagenem Golfem – udzieliła pierwszej pomocy i koordynowała ją do przyjazdu służb.

 

Choć Mateusz J. podczas rozpraw przeprosił pokrzywdzoną rodzinę, to nie poczuwał się do odpowiedzialności za spowodowanie tak dużej tragedii.

Bardzo znamienne były słowa oskarżonego, który w głosach końcowych, zwracając się do pokrzywdzonych powiedział, że „jest mu bardzo przykro, on to bardzo przeżywa, ale on nie może się przyznać do czegoś, czego nie zrobił”. Oskarżony to zrobił, wsiadł za kierownicę w stanie nietrzeźwości i to znacznym, bo 2,5 promila. Nie powinien nawet mu się pojawić taki pomysł, żeby wręcz zbliżyć się do samochodu. Tym bardziej, że jak sam oskarżony wskazał - świętowanie Sylwestra trwało u niego 3 dni – mówiła Monika Masłowska, asesor sądowy.

Mateusz J. często miał szarżować na drodze i najprawdopodobniej nie był to pierwszy raz, gdy prowadził będąc nietrzeźwym. 1 stycznia wsiadł za kółko, bo jechał po nugettsy dla swojego syna….

Ogromny ból

Jednym zachowaniem Mateusz J. spowodował dramat wielu osób. Rodzice zmarłego chłopca nie mogą pogodzić się ze stratą dziecka, a przede wszystkim z tym, że mężczyzna, który spowodował śmierć ich syna, ma czelność jeszcze zrzucać winę na innych...

 

Ten człowiek nigdy nie wyraził skruchy, nigdy nie powiedział: przepraszam, to moja wina, nie powinienem był tak zrobić. Zawsze zrzucał winę na innych, oskarżał nawet o to, że źle składano zeznania, że badający go mieli nieodpowiednie środki, bez licencji… Wyrok, który dziś zapadł jest w górnej granicy wymiaru kary i za to jestem w tym momencie wdzięczna, dziękuje – powiedziała dziennikarzom mama zmarłego Mateusza.

- Jeżeli ktoś nie przyznaje się do winy i jeszcze mnie oskarża… To mocno zabolało. Czułem się tak, jakbym był współwinny tego, że mój syn nie żyje – powiedział Mariusz Szymczak, ojciec tragicznie zmarłego.

 

Gdyby nie natychmiastowa i skuteczna operacja, pani Małgorzata dziś byłaby na wózku inwalidzkim. Matka zmarłego chłopca doznała ciężkiego urazu kręgosłupa, m.in. złamania wybuchowego kręgu. Jest pod stałą opieką lekarza ortopedy i rehabilitanta. Wraz z mężem przyjmuje leki, by zachować emocjonalną stabilność. Od momentu wypadku nie pracuje, być może wróci niebawem do pracy, jeśli lekarz na to się zgodzi.

Chciałabym po prostu wyjść między ludzi – mówi kobieta.

Komentarz obrony i prokuratury

 

Obrona w procesie wnioskowała o karę 4 lat pozbawienia wolności. I nadal podtrzymuje, że ważną kwestią były niezapięte pasy przez 14-latka.

Ja wyrażam takie przekonanie, po konsultacji i opinii wydanej przez biegłych -  nie musiało dojść do skutku śmiertelnego. Ten wypadek miał prawo zakończyć się w innym scenariuszu, miał prawo zakończyć się zwykłym wypadkiem komunikacyjnym. Nie dyskutujemy o kwestii zażywania środków psychoaktywnych czy bycia w stanie nietrzeźwości. To jest kwestia bezsporna – mówił dziennikarzom adwokat Mateusza J., Piotr Szczepaniak.

To jest olbrzymia tragedia dla wszystkich, niewątpliwie to oskarżony będzie musiał ponieść konsekwencje swojego nieprzemyślanego działania. Ale jaka jest tak naprawdę skala przyczynienia się ze strony samych pokrzywdzonych i kierującego  to będzie podlegało ocenie. To ocenił Sąd Rejonowy. To będzie musiał ewentualnie ocenić Sąd Okręgowy – dodał.

Prokuratura żądała dla Mateusza J. łącznej kary 13 lat pozbawienia wolności.

Mam nadzieję, że ten dzisiejszy wyrok będzie przestrogą dla innych kierowców, którzy mają czasami pomysł, by po wielodniowej imprezie usiąść za kółkiem – skomentował Rafał Michalak prokurator Prokuratury Rejonowej w Kaliszu.


Wyrok nie jest prawomocny. Jak przekazała obrona – decyzja co do odwołania należy do Mateusza J.

Jakikolwiek dziś wyrok by nie zapadł, nikt już nie zwróci życia 14-letniemu Mateuszowi. A za tydzień czteroosobowa dotąd rodzina do wigilijnego stołu zasiądzie bez ukochanego syna i brata.

To będą najtrudniejsze Święta w naszym życiu – mówi łamiącym się głosem mama tragicznie zmarłego chłopca.


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

Maciej 18.12.2021 09:15
Dokładnie, nic już życia chłopaka nie wróci *

Reklama
Reklama
Reklama
zachmurzenie duże

Temperatura: 0°C Miasto: Kalisz

Ciśnienie: 1004 hPa
Wiatr: 14 km/h

OSTATNIE KOMENTARZE
Autor komentarza: kkkkTreść komentarza: Bloki wybudowane przez KSM w Kaliszu w latach siedemdziesiątych miały taki wynalazek. Od środka klamka a na zewnątrz tylko gałka do zatrzaśnięcia drzwi za sobą przy wyjściu z mieszkania. Córka sąsiadów często zatrzaskiwała drzwi i przychodziła do mieszkania moich rodziców by przez balkon który był obok wejść do swojego domu.Data dodania komentarza: 22.11.2024, 17:29Źródło komentarza: Zatrzaśnięte drzwi, a w środku małe dziecko. Matka nie mogła dostać się do malucha!Autor komentarza: kaliszaninTreść komentarza: 15 minut temu komentarz miał jedną zieloną i jedną czerwoną łapkę,"życie" gratuluję inwencji oraz oszustwa!Data dodania komentarza: 22.11.2024, 17:26Źródło komentarza: Zatrzaśnięte drzwi, a w środku małe dziecko. Matka nie mogła dostać się do malucha!Autor komentarza: klaTreść komentarza: Skoro policja stwierdziła,że wszystko jest w porządku to rozpatrywanie zdarzenia pod kątem wyjścia matki i pozostawienia samego malucha jest bezcelowe.Mogła wyjść z mieszkania aby list od listonosza odebrać,posprzątać klatkę schodową na swojej kondygnacji,oddać sąsiadce pożyczony cukier,a nawet nagły przeciąg mógł drzwi zatrzasnąć.Błędem jest stosowanie przy małym dziecku zatrzaskowego zamka.Data dodania komentarza: 22.11.2024, 17:00Źródło komentarza: Zatrzaśnięte drzwi, a w środku małe dziecko. Matka nie mogła dostać się do malucha!Autor komentarza: życieTreść komentarza: Kto stosuje i w jakim celu zamki , które się same zatrzaskują ? Po co ?Data dodania komentarza: 22.11.2024, 14:36Źródło komentarza: Zatrzaśnięte drzwi, a w środku małe dziecko. Matka nie mogła dostać się do malucha!
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
OPERATOR MASZYN (tokarz, szlifierz, frezer) OPERATOR MASZYN (tokarz, szlifierz, frezer) WSK "PZL-KALISZ" S.A. zatrudni pracownika na stanowisko: OPERATOR MASZYN (tokarz, szlifierz, frezer). Do zadań pracownika będzie należeć: Realizacja zadań zgodnie z dokumentacją techniczną Obsługa obrabiarek skrawających Kontrola detali przy użyciu narzędzi pomiarowych Przestrzeganie procedur jakościowych i zasad BHP Od kandydatów oczekujemy: Wykształcenie techniczne Umiejętność pracy z dokumentacją techniczną Praktyczna znajomość przyrządów i metod pomiarowych Znajomość podstaw obróbki skrawaniem Mile widziane doświadczenie na podobnym stanowisku Nastawienie na wysoką jakość pracy Gotowość do pracy zmianowej Rodzaj umowy o pracę: umowa o pracę Miejsce pracy: Kalisz W zamian oferujemy: Wdrożenie do pracy Stabilne zatrudnienie na podstawie umowy o pracę Długoterminowe perspektywy Satysfakcjonującą pracę w przyjaznej atmosferze Pakiet socjalny Aplikację można składać osobiście w siedzibie firmy: WSK "PZL-KALISZ" S.A. ul. Częstochowska 140, 62-800 Kalisz lub przesłać na e-mail: [email protected] W aplikacji prosimy o umieszczenie klauzuli: Na podstawie art. 7 ust. 1 Rozporządzenia Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016 r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia dyrektywy 95/46/WE (Oz. Urz. UE.L Nr 119, str. 1), dalej "ROOD": oświadczam, iż wyrażam zgodę na przetwarzanie przez Wytwórnię Sprzętu Komunikacyjnego"PZL-KALISZ" S.A. z siedzibą w Kaliszu (62-800) przy ul. Częstochowskiej 140, zwaną dalej WSK "PZL-KALISZ" S.A., moich danych osobowych zawartych w aplikacji w celu rekrutacji na stanowisko: PRACOWNIK PRODUKCYJNY Informacja dla kandydatów do pracy w Wytwórni Sprzętu Komunikacyjnego "PZL-KALISZ" S.A. znajduje się pod adresem Polityka RODO ( wsk.kalisz.pl ) Zastrzegamy sobie możliwość kontaktu tylko z wybranymi kandydatami.
Reklama