Z prośbą o nagłośnienie tej sprawy zgłosiła się do nas czytelniczka. W miniony czwartek, 28 grudnia do kaliskiego szpitala trafił 76-letni mężczyzna, ojciec czytelniczki. Mężczyzna od 5 lat choruje na Alzheimera i ma zaawansowane stadium choroby. Ma poważne problemy z pamięcią. Dodatkowo nie ma orientacji w terenie.
- W zeszły czwartek do południa rodzice wybierali się na zakupy. Tata zakładał kurtkę i zemdlał. Zadzwoniliśmy po pogotowie. Próbowałam go ocucić i w trakcie rozmowy odzyskał przytomność. Karetka i tak przyjechała, pani z pogotowia zmierzyła mu ciśnienie i uznała, że warto wziąć go do szpitala, bo mógł być to udar – relacjonuje nam czytelniczka
Żona mężczyzny przekazała Zespołowi Ratownictwa Medycznego całą dokumentacje medyczną męża i lekarstwa przepisane przez neurologa. Z racji, że mężczyzna nie jest ubezwłasnowolniony, bez jego zgody nie mógłby zostać zabrany do szpitala. Mężczyzna się zgodził.
W pierwszej kolejności mężczyzna trafił na SOR. Kobietom przekazano, że dopiero, gdy pacjent będzie tam przebadany, lekarz podejmuje decyzję czy wymaga on hospitalizacji czy może wrócić do domu.
- Mówiłam pielęgniarkom i lekarzom na SOR-rze, że gdyby ojciec nie wymagał hospitalizacji to proszę o kontakt i przyjadę po niego. Tata ma problemy z orientacją w terenie, nie było opcji, żeby sam wyszedł ze szpitala. Tym bardziej z ulicy Poznańskiej do domu na Winiary to jest kawałek. Powiedzieli mi, że mam zadzwonić za godzinę, bo może być różnie – informuje kobieta
Po kolejnym kontakcie ze szpitalem okazało się, że ojciec czytelniczki został przeniesiony na 10 piętro, na oddział internistyczny, na blok D. Córka i żona mężczyzny przyjechały do szpitala. Kobiety ze względu na późną porę, nie zastały już lekarza, ale ze względu na wyjątkową sytuację mogły jeszcze odwiedzić mężczyznę. Pielęgniarka, która miała tego dnia dyżur zaleciła kobietom, by te przyjechały kolejnego dnia (tj. piątek). Lekarz miał być wtedy między godziną 13:00 a 14:00.
- Na drugi dzień zrobiliśmy tak, jak pielęgniarka kazała. Przyjechaliśmy przed 14:00 i usłyszeliśmy, że ordynator jest zajęty. Postanowiłyśmy w takim razie najpierw odwiedzić ojca, a późnej porozmawiać z lekarzem. Weszliśmy do jego pokoju, a na łóżku mojego ojca leżał już zupełnie inny pacjent – mówi czytelniczka
Zdziwione kobiety wróciły do dyżurki, myśląc że mężczyzna ma wykonywane dodatkowe badania na innym oddziale. Okazało się wtedy, że po godzinie 12:00 pacjent został wypisany do domu.
- Pytam jak mogło do tego dojść skoro powiadamiałam pogotowie, SOR i pielęgniarki na oddziale, że tata ze względu na swoją chorobę nie może sam wrócić do domu. Siostra mówi, że pierwsze słyszy, że nikt z wczorajszego dyżuru nie przekazał jej takich informacji. ,,Mamy tak mało pracowników, że jedna pielęgniarka ma pod opieką 40 pacjentów i nie będą chodzić za każdym pacjentem i ich niańczyć’’, tak mi powiedziała– opowiada kobieta
Inna z pielęgniarek jednak zaproponowała kobietom pomoc. Powiedziała, że przejdzie się z nimi po innych oddziałach i go poszukają. Niestety mężczyzny nigdzie nie było i nikt go nie widział. Pielęgniarka po kilku minutach musiała wracać do pracy.
- Zostałyśmy same, szpital jest wielki, a nie na wszystkie oddziały jest wstęp. Postanowiłam, że muszę zadzwonić na policję, bo bez ich pomocy nie jestem w stanie go znaleźć. Tata nie miał przy sobie telefonu, bo już dawno zapomniał jak się go obsługuje… - relacjonuje czytelniczka
Po kilku minutach w szpitalu zjawiła się policja, funkcjonariusze z prewencji i z wydziału kryminalnego. Żona pacjenta – matka kobiety - pojechała do domu na wypadek, gdyby jakimś cudem mężczyzna wrócił do domu. Funkcjonariusze chcieli porozmawiać z ordynatorem. W tym momencie przyszła pielęgniarka z innego oddziału z informacją, że w piwnicy błąka się pacjent. Wszyscy pomyśleli, że może to być właśnie zaginiony mężczyzna z Alzheimerem.
Z mężczyzną w piwnicy był jednak bardzo słaby kontakt, nie wiedział kim jest i gdzie się znajduje. O tym, że był pacjentem tego szpitala świadczyło jedynie to jak był ubrany i że miał wenflony w ręku. Ale dlaczego znajdował się w szpitalnej piwnicy? Na to nikt nie znał odpowiedzi.
Jak relacjonuje to zdarzenie czytelniczka, pielęgniarki myśląc najpierw, że jest to zaginiony mężczyzna, zjechały do piwnicy windą z wózkiem. Gdy jednak okazało się, że to pacjent z innego oddziału, kobiety chciały wrócić z powrotem na górę. Dopiero gdy policjant zareagował na zachowanie pielęgniarek, te postanowiły pomóc temu człowiekowi.
- Kryminalni stwierdzili, że muszą przeszukać monitoring, bo może mój ojciec opuścił szpital. I tu zaczęły się kolejne schody. Pan, który zajmuje się monitoringiem, nie miał dostępu do wszystkich kamer. Po remoncie, te są na wszystkich czterech wejściach, ale on ma dostęp tylko do głównego. Zaczęliśmy je przeglądać i wtedy zadzwonił mój syn, mówiąc że dziadek wrócił do domu – opowiada czytelniczka
Kobieta w asyście policji pojechała do rodziny, by ci mogli porozmawiać z mężczyzną i upewnić się, że wszystko jest w porządku. Ojciec kobiety jednak nie pamiętał, jak dotarł do domu. Nie pamiętał nawet, że był w szpitalu.
- Z początku twierdził, że do domu przyszedł na nogach, ale przecież policja szukała go po całym mieście. Mama do domu wracała taksówką i też się rozglądała. Zresztą gdyby szedł taki dystans, to ktoś na pewno zauważyłby starszego człowieka z reklamówką i wenflonem w ręku – opowiada dalej córka pacjenta
Po chwili do ich domu przybył również Zespół Ratownictwa Medycznego sprawdzić stan mężczyzny. Ten został przebadany, ściągnięto mu wenflony.
- Szpital do tej pory się do nas się nie odezwał, tata do domu wrócił bez wypisu. Ordynator w szpitalu mówił, że wypisu nie ma. A gdy dzwoniłam pielęgniarka poinformowała mnie, że tata został wypisany w piątek i taka data też widnieje na wypisie - mówi kobieta
Co na to szpital?
- Postępowanie wyjaśniające jest w toku – odpowiada nam krótko Paweł Gawroński, rzecznik prasowy Wojewódzkiego Szpitala Zespolonego w Kaliszu
Na szczęście cała sytuacja skończyła się „tylko” na sporym strachu i nerwach. Pani Beata za naszym pośrednictwem chce zaapelować do personelu medycznego i rodzin takich pacjentów o szczególną uważność i czujność.
Ku przestrodze innych osób, których bliscy z problemami z pamięcią będą przebywać w kaliskim szpitalu. Oby Was nie spotkała taka sytuacja jak nas…
Do sprawy będziemy jeszcze wracać. Bardziej szczegółowe wyjaśnienia szpitala mamy otrzymać na dniach.
Napisz komentarz
Komentarze