Józef Zubel doskonale pamięta ósmy dzień maja 1945 roku. Ze swojej rodzinnej miejscowości – Rajska wybrał się wtedy piechotą do Kalisza. Już idąc widział na ulicach grupki ludzi, którzy powtarzali jedno: wojna się skończyła, Niemcy skapitulowali. - Idąc przez Opatówek widziałem defiladę. W Kaliszu to co parę metrów była jakaś grupka ludzi, świętowali, jacyś grajkowie się znaleźli, grali i tańczyli jednocześnie. Młodzi ludzie tańczyli! Okropna radość była – wspomina.
Radość, bo ostatnie lata dla wszystkich były koszmarem. Strach, przesiedlenia, ukrywanie się, głód – to była codzienność. Na porządku dziennym było wywożenie Polaków na przymusowe roboty. Jak wielu z nich już do domów i rodzin nie wróciło? - Wywożenie zaczęło się od inteligencji. Tutaj w Rajsku to ksiądz był bodajże pierwszym i kierownik szkoły, ich prawdopodobnie już wczesnym rankiem zabrali i koniec. Ślad po nich zaginął – opowiada Józef Zubel, dodając, ze sam cudem uniknął takiego losu.
- Po tym jak nas wysiedlili to taką selekcję robili. Babcię naszą z dziećmi na Moczalec, a mnie do Niemiec. ,,Jutro w walizką staw się w Kaliszu’’ – powiedział mi żandarm. O której godzinie się zapytałem. Zorientował się, że ja go biorę pod włos, tak się pod nosem uśmiechnął. O 11 mówi. I ja tego nie powiedziałem, ale sobie pomyślałem: już ty mnie będziesz widział!
Do końca wojny, jak tysiące innych, młody Józef ukrywał się u rodziny, znajomych, sąsiadów. przyznaje, że nie raz chodził głodny. - Dwa dni nie jadłem wtedy sąsiadka mnie zawołała i mówi: jedz. A ja nie chciałem. Wiedziałem, że jak zjem, to oni będą mieć mniej. Ale zacząłem jeść. I tak jadłem i jadłem pamiętam i coraz bardziej głodny byłem. Na koniec to chciałem nawet miskę zjeść!
Przymusowych robót nie uniknął dziadek Tomasza Tylczyńskiego. Jak 14-latek Stanisław Tylczyński trafił do Niemiec. Na przymusowych robotach spędził trzy lata. Swoje wspomnienia Stanisław Tylczyński po latach spisał. Teraz jego wnuk chce zadbać o to, by pamięć o tym co przeżył jego dziadek nie zaginęła. - Będę chciał je udokumentować i udostępniać jak największej liczbie osób, żeby jak najwięcej ludzi się o tym dowiedziało, zwłaszcza młodzi, bo młode pokolenie powinno i musi wiedzieć co działo się podczas II wojny światowej – mówi Tomek.
A żeby wiedzieć trzeba słuchać. Posłuchajmy co mają do powiedzenia nasi dziadkowie. Żaden podręcznik nie powie o wojnie tyle ile oni. Poruszającą historię Stanisława Tylczyńskiego opisujemy dokładnie TUTAJ.
Katarzyna Krzywda, fot. autor
Napisz komentarz
Komentarze