Przypomnijmy, że sprawa dotyczy 10-letniego Kuby, który wracał sam ze szkoły autobusem, bo jego rodzice nie mogli go odebrać. SPRAWĘ PRZYPOMINAMY TUTAJ. Do domu jednak nie dojechał, bo jak twierdził, został wyrzucony przez kontrolerkę biletów Kaliskich Linii Autobusowych – Było to tak, że ja wsiadając, upuściłem bilet, po prostu wypadł mi z ręki i tego nie zauważyłem. Wsiadłem do autobusu i od razu kontrola. Kontrolerka zapytała, czy mam bilet, ja powiedziałem, że zgubiłem, a ta pani powiedziała, że mam wysiąść – opowiadał nam w kwietniu Kuba.
Swoją podróż zakończył w połowie drogi, w nieznanym dla siebie miejscu. Dlatego jego mama złożyła skargę w Kaliskim Przedsiębiorstwie Transportowym. Wiceprezes KPT przyznał wówczas, że wyrzucenie pasażera, zwłaszcza dziecka jest niedopuszczalne. W związku z tym obiecał, że zrobi wszystko, żeby te sprawę wyjaśnić. – Sprawa jest o tyle trudna, że mamy słowo przeciwko słowu, bo kontrolerka twierdzi, że nie wysadziła dziecka z autobusu – mówi Ryszard Latański, wiceprezes KPT.
Sprawa jest tym trudniejsza, że w autobusie nr 18, który we wtorek 7.04. br. o godzinie 15.25 wyjechał z ulicy Tuwima nie było monitoringu, który mógłby utrwalić przebieg tego zdarzenia. Zarząd KPT potraktował sprawę bardzo poważnie i w ustaleniu prawdy liczy na świadków tej kontroli. – Dlatego zamieściliśmy na stronie KLA komunikat, że poszukujemy świadków tego zdarzenia, innych pasażerów, którzy jechali tą linią, żeby mogli potwierdzić, którąś z wersji – tłumaczy Latański.
Na ogłoszenie zamieszczone ponad miesiąc temu odpowiedział tylko jeden pasażer. – Ten człowiek zadzwonił do nas, powiedział, że widział tę sytuację, ale niestety nie słyszał rozmowy i nie może jednoznacznie stwierdzić, która strona ma rację – dodaje wiceprezes KPT.
Kontrolerka nadal pracuje. Dopóki sprawa nie zostanie wyjaśniona KPT nie może wyciągnąć żadnych konsekwencji.
ES, fot. archiwum, kla.com.pl
Napisz komentarz
Komentarze