Mężczyzna, który przyznał się do zażycia „Mocarza” trafił do kaliskiego szpitala 13 lipca. – Był w bardzo złym stanie i musiał pozostać na oddziale – mówi Paweł Gawroński, rzecznik prasowy Wojewódzkiego Szpitala Zespolonego w Kaliszu. - Po nocy, gdy tylko poczuł się lepiej, sam opuścił jednak szpital. Pacjent nie miał przy sobie dokumentów. Nie znamy jego tożsamości ani wieku – dodaje.
To pierwszy w Kaliszu przypadek hospitalizacji osoby po zażyciu „Mocarza”. O dopalaczu głośno zrobiło się na początku lipca, głównie za sprawą zbiorowego zatrucia na Śląsku; do tamtejszych szpitali trafiło do tej pory pół tysiąca osób wymagających pomocy lekarskiej, a 2 zmarły: 38-latek z Rzeszowa i 24-latek z Wodzisławia Śląskiego. Czy śmiertelnie groźny narkotyk dotarł też do Kalisza? - W ciągu ostatnich kilku tygodni, za pomocą decyzji administracyjnych, Sanepid zamknął wszystkie sklepy z dopalaczami działające w Kaliszu. Zabezpieczyliśmy ponad 600 sztuk tych substancji i nie było wśród nich ani jednego opakowania z tzw. Mocarzem – mówi Andrzej Wojtyła, dyrektor Powiatowej Stacji Sanitarno – Epidemiologicznej w Kaliszu. - Nie możemy jednak wykluczyć, że ten narkotyk pojawił się w Kaliszu. Ktoś mógł go kupić na wakacjach, albo zamówić przez Internet.
Sanepid posiada bowiem wiedzę, że pomimo zamknięcia sklepów z dopalaczami w Kaliszu, narkotyki wciąż są w obiegu. – Handel dopalaczami obecnie odbywa się w podziemiu i Inspekcja Sanitarna nie jest w stanie tego kontrolować – przyznaje Wojtyła.
Do naszej redakcji ciągle docierają informacje o sprzedaży dopalaczy w prywatnych mieszkaniach czy, jak mówią inspektorzy, „z plecaka”, na ulicy. Wszystkie przekazujemy odpowiednim służbom. Kaliszanie wskazują też kolejne, podejrzane ich zdaniem lokale, w których szyby wystawowe są zasłonięte, a klienci wchodzą na dzwonek. – Sprawdzamy wszystkie te sygnały i z reguły okazuje się, że to po prostu salony gier, także odwiedzane przez specyficzną grupę klientów. Taki podmiot działa m.in. na ul. Garbarskiej – mówi Andrzej Wojtyła.
Obecności sklepów z dopalaczami nie potwierdza także kaliska policja, ale na bieżąco, operacyjnie rozpracowuje to środowisko. Pewne jest bowiem jedno: biznes przynosi zbyt duże zyski, by przedsiębiorcy i dystrybutorzy tak łatwo odpuścili. Jak powiedziała nam anonimowo osoba rozpracowująca ten proceder w Kaliszu, według handlarzy wyłączenie sklepu z działalności na jeden dzień to strata rzędu kilkunastu tysięcy zł strat. Z nieoficjalnych informacji wynika, że wyprodukowanie najprostszego dopalacza, za który w sklepie trzeba zapłacić 15 zł, kosztuje producentów 1,30 zł, ale trwają prace, by jeszcze obniżyć koszt produkcji do 0,80 zł.
MIK, fot. arch., int.
Napisz komentarz
Komentarze