Godzina 8.20, przejazd się zamyka. Chociaż jeszcze chwilę temu wielkiego natężenia ruchu nie było, po zamknięciu przejazdu z jednej i z drugiej strony ustawiają się sznury pojazdów. Trochę to potrwa zanim po podniesieniu rogatek korki się rozładują, a za 10 minut przejazd zamykany jest po raz kolejny. – Ciężko tędy przejechać i rano, i po południu. Samochodów przybywa, natężenie ruchu jest coraz większe, a sytuacja się nie zmienia. Pociągi przecież przejeżdżają cały czas – mówi Czesław Tyżyk, kierowca, który regularnie pokonuje przejazd kolejowy w Piwonicach.
Dokładnie 45 razy w ciągu dnia. W godzinach porannych, od 7.00 do 9.00, przejeżdża średnio 5 pociągów, a między 15.00 a 16.00, kiedy natężenie ruchu na drogach jest największe – średnio 3 pociągi. - Jeżeli chodzi o godziny szczytu, od 13.00 do 15.00, to dosłownie nie można się przedostać. Rozładowywanie korków trwa bardzo długo. Jeżeli chodzi o samochody to od strony ulicy Częstochowskiej stoją przed rondem jeszcze. Zanim to ruszy wszystko trwa z 10 – 15 minut – dodaje Tyżyk. – Pociągi też muszą przejeżdżać, nie ma wyjścia, a że korki się będą tworzyć to logiczne. Jedyne wyjście to wybudować obwodnicę, albo wiadukt – kwituje Andrzej Pejaś, który również często musi odczekać, zanim przejedzie przez ulicę Księżnej Jolanty.
Oprócz zmiany rozkładu jazdy, która raczej nie jest możliwa, bo pociągi i tak prędzej czy później będą musiały przejechać, jedynym rozwiązaniem jest poprowadzenie ruchu samochodowego górą lub dołem. - Takie rozwiązania nie są opracowywane. Jest planowana modernizacja linii kolejowej Łódź Kaliska – Ostrów Wielkopolski, ale z tego co mi wiadomo ta modernizacja nie przewiduje takiego bezkolizyjnego połączenia – tłumaczy Krzysztof Gałka, dyrektor Zarządu Dróg Miejskich w Kaliszu.
Pozostaje uzbroić się w cierpliwość i wyjeżdżać wcześniej z domu, albo tak jak niektórzy, jeśli to możliwe, omijać przejazd, skręcając w drogi osiedlowe.
Ewelina Samulak, fot. autor
Napisz komentarz
Komentarze