Zarówno pierwszy, jak i drugi mecz tego sezonu kaliszanie kończyli w podobnych okolicznościach. Wygrane z ekipami z Gdańska i Malborka były na wyciągnięcie ręki, ale w decydujących momentach zawodziła ich koncentracja. – Po porażce z Pomezanią było nam zwyczajnie przykro, bo to kolejny mecz na styku, w którym nie udało się wywalczyć choćby remisu. Punkty są nam niezbędne. Trzeba się podnieść, bo sytuacja robi się nieciekawa – twierdzi trener Rusek.
Do przerwy starcie z Pomezanią układało się po myśli kaliszan, którzy prowadzili różnicą czterech trafień. W drugiej połowie nie byli już jednak tak konsekwentni w obronie. – W pierwszej części pchaliśmy piłkę do przodu, były kontry w pierwsze, drugie i trzecie tempo. W drugiej zdecydowanie tego zabrakło. Atak pozycyjny nie funkcjonował tak, jak sobie tego życzyliśmy. Być może wyszliśmy po przerwie mniej skoncentrowani. Przeciwnik szybko nas dogonił, osiągnął przewagę i wywarł presję, z którą sobie nie radziliśmy. Pomezania to doświadczony zespół, który wie, jak bronić wyniku. My tego nie potrafiliśmy zrobić. Gdybyśmy przez pierwsze 10 minut po przerwie utrzymali dystans, to rezultat mógłby być zupełnie inny. Taki jest jednak sport. Miejmy nadzieję, że w końcu wszystko zatrybi – przyznaje szkoleniowiec MKS-u.
Michał Sobczak
Napisz komentarz
Komentarze