yle="text-align:justify;">W sobotnim meczu z Centrą (1:1) kaliszanie zagrali poniżej swoich możliwości. Momentami to nawet rywale sprawiali lepsze wrażenie, a na pewno w przekroju całego spotkania stworzyli więcej zagrożenia w ofensywie niż gospodarze. - Weszliśmy w to spotkanie dość nerwowo. Wynikało to z kilku niepotrzebnych strat zaraz na początku i szybko złapanych dwóch żółtych kartek. Sprawiło to, że musieliśmy uważać i nie można było przeciwnika atakować agresywnie. Trudny kwadrans przetrwaliśmy, potem staraliśmy się grać w ataku pozycyjnym, w miarę to wychodziło, strzeliliśmy bramkę na 1:0 i szkoda, że tego nie dowieźliśmy. Przeciwnik postawił ciężkie warunki i remis z przebiegu meczu to sprawiedliwy wynik - podsumował Mateusz Gawlik.
yle="text-align:justify;">
Gola, który odebrał kaliskiej drużynie dwa oczka, ostrowianie zdobyli dopiero na kilkanaście sekund przed końcem regulaminowego czasu gry. - Centra ma wysoki zespół. W końcówce było nerwowo, „Żółty” bronił strzały, śmierdziało bramką dla przeciwników, aż w końcu wpadło. Rywal miał zbyt dużo miejsca i nie wiem, czy przez to, że brakowało nam już sił, czy z innego powodu. Myślę, że taką decydującą akcją była kontra, po której Iwelin Kostow mógł z metra praktycznie wepchnąć piłkę do siatki. Byłoby 2:0 i praktycznie po meczu. Szkoda, nie udało się, ten remis traktujemy jako stracone dwa punkty - nie ukrywa defensywny pomocnik KKS-u.
Gawlik zapewnia jednak, że nikt w zespole nie traci nadziei i wszyscy wierzą w realizację postawionego celu, czyli zapewnienia sobie utrzymania w trzeciej lidze. - Każdy z nas wie o co gramy. Wiemy, że celem jest utrzymanie i robimy wszystko, by ten cel zrealizować. Trzeba czuć presję, bo w naszej sytuacji trzeba po prostu wygrywać każdy kolejny mecz. Z Centrą się nie udało, ale to dopiero początek rundy, zostało jeszcze dużo spotkań. Gramy do końca, nie poddajemy się - przekonuje Mateusz Gawlik.
Michał Sobczak
Napisz komentarz
Komentarze