Ochotnicza Straż Pożarna w Brzezinach ciężki samochód bojowy dostała w ubiegłym roku. Wcześniej jednostka do akcji jeździła wysłużonymi: Jelczem z 1991 roku i dwa lata młodszym Starem. Dlatego pojawienie się nowego, wartego prawie 900 tysięcy złotych samochodu ratowniczo – gaśniczego z napędem na cztery koła, było świętem dla całej OSP. – Cały sprzęt jaki mamy, ratowniczy i wspomagający strażaków w akcjach, został umieszczony na tym pojeździe. Aparaty oddechowe, czujniki, sprzęt hydrauliczny do ratownictwa medycznego. Stare wozy nie są nawet przystosowane do tego, by taki sprzęt na nich umieścić – mówi Marcin Przybył, dowódca Jednostki Operacyjno – Technicznej w Brzezinach. – Praktycznie od momentu otrzymania samochodu, do akcji wyjeżdżaliśmy tylko nim. To pierwsze auto wyjazdowe.
W razie alarmu muszą zostać w strażnicach
W tym roku obsłużył 20 różnego rodzaju interwencji. Od poniedziałku samochód jest jednak uziemiony. Dyżurni straży pożarnej w Kaliszu nie mogą dysponować go do akcji ratowniczo – gaśniczych. – Komendant wojewódzki wydał dyspozycję niedysponowania tych czterech samochodów do akcji. Dyżurni wiedzą, że w razie jakiegokolwiek zdarzenia na terenie działania tych jednostek, mają być wysyłane inne pojazdy znajdujące się jak najbliższej pożaru czy wypadku. Z racji tego, że samochody ciężkie nie są samochodami pierwszego rzutu, bo one mają większą ilość sprzętu, a mniejszą wody, to do akcji najczęściej dysponowane są samochody średnie – wyjaśnia Sławomir Brant, rzecznik prasowy Komendy Wojewódzkiej Państwowej Straży Pożarnej w Poznaniu. – Jeśli strażacy ochotnicy wyjadą takim samochodem na akcję to robią to na własną odpowiedzialność. W momencie jakiegoś zdarzenia w ruchu drogowym cała odpowiedzialność spada na nich. PSP nie podejmie takiego ryzyka.
Strażacy z Tykadłowa niedługo cieszyli się nowym wozem
Z garażu nie mogą wyjechać także auta OSP w Swarzędzu i JRG – 3 w Antoninku pod Poznaniem oraz OSP Tykadłów w gminie Żelazków, która jest w najgorszej sytuacji. W marcu 2014 ochotnicy jechali do pożaru stodoły. Był silny wiatr, ulewa. Ich samochód wpadł w poślizg i uderzył w zaparkowany przy kościele w Goliszewie samochód osobowy, w którym siedziały dwie osoby. Obie zginęły na miejscu, OSP straciła natomiast jedyny wóz gaśniczy. Nowy udało się kupić jesienią 2015 roku. Jak to możliwe, że wtedy wszystkie cztery samochody miały certyfikaty, a po ostatniej kontroli już nie?
Podwozia lepsze, ale nie zgadzają się dokumenty
Firma, która robiła samochody dla tych czterech jednostek, w 2013 roku, uzyskała certyfikat od Centrum Naukowo – Badawczego na konkretny typ podwozia. Jednak pojazdy, które trafiły do strażaków mają inne podwozie niż to widniejące w dokumentach – m.in. zostały wyposażone w udoskonalony system emisji spalin czy system ADBlue. Oznacza to, że producent powinien ubiegać się o nowe świadectwo dopuszczenia aut do użytkowania. Sprawa wyszła na jaw w czasie badań technicznych samochodu należącego do PSP w Antoniku pod Poznaniem. Kontrolujący pojazd wskazali też, że ten jest o 1,7 tony cięższy niż dopuszczają przepisy. Te mówią o masie całkowitej 18 ton. – W przypadku pojazdów specjalnych, a takimi są te używane przez straż, waga może być o 2 tony większa – wyjaśnia Marcin Przybył z OSP Brzeziny. – Mówimy o pojeździe z wyposażeniem. A to już zależy od indywidualnej potrzeby jednostki. W naszym przypadku to o ok. 200 kilogramów więcej, czyli nasz samochód waży niewiele ponad 18 ton.
Jednak jak dodaje Sławomir Brand, certyfikat Centrum Naukowo – Badawcze cofnęło nie ze względu na wagę, ale różnice w podwoziu. Jeśli producent uzyska nowe świadectwa, samochody będą mogły ponownie brać udział w akcjach.
AW, zdjęcia OSP Brzeziny, Starostwo Powiatowe w Kaliszu
Napisz komentarz
Komentarze