Pobili ich za czapkę w barwach KKS Kalisz. „Straciłem wiarę w ludzi”

Patrioci zaboru pruskiego. Niedawno we Wtórku zabili "kaliszoka", bo "kaliszok". Nigdzie poza zgermanizowaną częścią przedrozbiorowego woj. kaliskiego i Ziemi Wieluńskiej nie występuje coś tak koszmarnego jak duma z bycia pod zaborem. Nie ma tego nawet w przedrozbiorowym woj. poznańskim. Tylko obszar od Jarocina do Kępna, po Krotoszyn, został tak wytresowany, że zaparł się swojej historii zastępując ją historyją, że najpierw były Prusy, ale polskojęzyczna ludność wygrała powstanie, dzięki czemu zamieszkany przez nią region stał się częścią Polski. Dzięki temu Polska stała się większa i dlatego przyłączony do niej region nazwano Wielkopolską, a powstanie Wielkopolskim. Z tej historyi nawet Poznań się śmieje, ale bez skrupułów wykorzystuje propoznański zapał nuworyszów w celu marginalizowania Kalisza. Od 87 lat trwa próba wykreowania Ostrowa, poprzez uprzywilejowane traktowanie, na ośrodek większy od Kalisza. Ponieważ Ostrów jest pozbawiony ambicji wojewódzkich (całym gorącym serduszkiem pragnie przynależeć do woj. poznańskiego), to doprowadzenie do jego przewagi nad Kaliszem zapewniłoby Poznaniowi panowanie nad Wielkopolską na zawsze. W czasie krótkiego istnienia ostatniego woj. kaliskiego Ostrów podniósł się o 5 pozycji w hierarchii największych miast polskich, kiedy Kalisz spadł w tym czasie o jedno miejsce, radykalnie też na korzyść Ostrowa zmieniły się proporcje wielkości. To nie przeszkadza postpruskim patriotom stale uskarżać się na rzekome krzywdy, a w dyskusjach na forach internetowych właśnie stamtąd docierają wrzaski "Kalisz precz z Wielkopolski" (jedna z historycznych stolic!). Tyle dla Postprusaków znaczy 700-letnia niepruska historia Wielkopolski. Tam nawet postawili pomnik linii rozgraniczającej interesy rabusiów pruskich i kacapskich (normalnemu Polakowi nie przejdzie przez gardło słowo granica na określenie tej zbrodniczej linii demarkacyjnej).