- Był chyba 1999 rok. Miałam 20 lat. Po pierwszym roku studiów pojechałam z kolegą w Bieszczady. To był spontaniczny wyjazd: namiot, kąpiel w strumyku, toaleta w krzaczkach. Blisko natury. Podejrzewam, że wtedy ukąsił mnie kleszcz. Nie miałam jednak jakiś niepokojących objawów. Czułam się tylko bardzo zmęczona – opowiada nam Sława.
To najprawdopodobniej wówczas zaczęła się u niej rozwijać borelioza. Gdyby wtedy szybko zastosowano leczenie, dziś Sława byłaby zdrową, samodzielną kobietą.
Choroba zaatakowała po studiach. Diagnoza: stwardnienie rozsiane
Sława studiowała filozofię na Uniwersytecie Wrocławskim. Na drugim roku zapisała się na aerobik. - Od czasu do czasu bolała mnie noga, ale nie na tyle mocno, abym się tym przejmowała –wspomina kobieta. Choroba zaatakowała dopiero po studiach. –Noga odmawiała mi posłuszeństwa. Opadała mi stopa i trudno mi się chodziło. Pojechałam do Poznania do neurologa. Wcześniej byłam u ortopedy, który stwierdził nieoperacyjną dyskopatię i zasugerował, że objawy mają podłoże neurologiczne. Tam w szpitalu powiedziano mi, że to stwardnienie rozsiane – mówi Sława. Diagnozę postawiono na podstawie badań rezonansem magnetycznym.
Sława studiowała filozofię i zarządzanie. Gdyby nie fatalne w skutkach ukąszenie kleszcza, dziś byłaby samodzielną, zdrową kobietą. Zdj. archiwum prywatne
Z tym przekonaniem kobieta żyła ponad 7 lat. W tym czasie bakterie przeniesione przez kleszcza stopniowo czyniły coraz większe spustoszenie w jej organizmie. Zaczęły się coraz większe problemy z chodzeniem i koordynacją ruchów. Mimo tego udawało jej się żyć normalnie. Pracowała. Wyszła za mąż. Ukończyła zaocznie zarządzanie w Wyższej Szkole Zarządzania i Bankowości w Poznaniu. Zawodowo zajmowała się sprawami kadrowymi. Przyszedł jednak czas, że choroba uniemożliwiała jej funkcjonowanie. Uporczywie bolał ją kręgosłup. Sława musiała wspomagać się korzystaniem z wózka inwalidzkiego. – Walczyła z wszystkich sił o utrzymanie sprawności i samodzielności. Rehabilitowała się, ćwiczyła – dodaje Barbara, przyjaciółka. Kobieta musiała niestety zrezygnować z pracy. Zaczęła dużo czytać o męczących ją objawach choroby. Postanowiła przebadać się pod kątem boreliozy.
Podstępna neuroborelioza
- W 2013 roku zrobiłam komplet badań pod kątem bakterii. Wyniki były dla mnie przerażające. Stwierdzono, że mam boreliozę, babeszjozę, bartonellę…. Wtedy dowiedziałam się, że moje problemy neurologiczne mają podłoże bakteryjne. - Borelioza jest tak naprawdę tylko jedną z chorób przenoszonych przez kleszcze. Te małe pasożyty zwykle zakażają całą gamą różnych mikroorganizmów naraz. Osoby zakażone wyłącznie krętkiem z rodzaju Borrelia należą niestety do rzadkości. Większość chorych otrzymuje od kleszcza pakiet bakterii, które wywołują równie trudne do wyleczenia choroby– czytamy na borelia.pl
Jak podają portale medyczne, przewlekła infekcja bakteriami przenoszonymi przez kleszcze może być przez wiele lat utajona i nie dawać żadnych objawów. Jednak długo nieleczone postaci boreliozy pozostawiają po sobie bardzo poważne powikłania. U Sławy bakterie zaatakowały układ nerwowy. Stwierdzono u niej neuroboreliozę. Doszło do niedowładu nóg, problemów z koordynacją ruchów rąk i ogólnego dużego osłabienia.
37-letnia kaliszanka może liczyć na pomoc przyjaciół. Jej mąż i matka zmarli, a ojciec sam jest poważnie chory.
Objawy neuroboreliozy są bardzo podobne do objawów stwardnienia rozsianego (SM), dlatego niekiedy te choroby są ze sobą mylone. Tak jak w przypadku Sławy. Choć kobieta przyjmowała antybiotyki wskazane przez lekarza chorób zakaźnych, to terapia nie przyniosła oczekiwanych skutków.- Zbyt późne stwierdzenie infekcji bakteryjnych i nieleczenie ich we wczesnej fazie przyczyniło się do rozwoju chorób autoimmunologicznych (także Hashimoto), co wywołało, mówiąc delikatnie, zmniejszoną sprawność mojego ciała – mówi kobieta.
Kolejny cios
Przewlekła ciężka choroba to nie jedyny dramat, który spotkał 37-letnią Sławę. Dwa lata temu zmarł jej mąż. To on opiekował się nią, gdy choroba się nasiliła. Kobieta o tym traumatycznym wydarzeniu nie chce mówić. – Bardzo to przeżyłam. Wpadłam w dużą depresję. Po śmierci męża mój stan zdrowia jeszcze bardziej się pogorszył – przyznaje Sława.
Wcześniej zmarła jej matka, a ojciec dostał udaru. Brat kobiety również ma problemy ze zdrowiem. Sława nie może zatem liczyć na pomoc rodziny. Przyjaciele jednak nie zostawili jej w potrzebie. To oni teraz na zmianę odwiedzają i opiekują się nią. Szczególnie zaangażował się jeden z jej kolegów. – Jestem bardzo im wdzięczna i pozytywnie zaskoczona ich postawą – mówi Sława.
Potrzeby
37-latka ma 1376 zł renty. Od blisko pół roku walczy z odleżynami. W lipcu na same opatrunki wydała prawie 1000 zł, nie wliczając specjalistycznych leków czy odżywek. Do tego kobieta ma dietę bezglutenową i bezmleczną, co również kosztuje. Sporo pieniędzy będzie trzeba również przeznaczyć na rehabilitację. Sława mimo tak trudnej sytuacji jest dzielna i wierzy, że uda jej się jeszcze zawalczyć o powrót do zdrowia. – Najpierw jednak muszę się uporać z odleżynami, kupić specjalne łóżko, materac. Konieczna będzie również długotrwała rehabilitacja. Gdy uporządkuję te sprawy, wtedy skupię się na dalszym leczeniu neuroboreliozy. Nie wyrabiam już finansowo, dlatego każda kwota będzie dla mnie wsparciem. Chciałabym być bardziej sprawna i niezależna, tak by móc się dalej rozwijać – mówi Sławomira.
Kaliszanka jest podopieczną Fundacji AVALON. Dla Sławy liczy się każda złotówka.
Wpłaty można kierować na konto: Fundacja AVALON – Bezpośrednia Pomoc Niepełnosprawnym
62 1600 1286 0003 0031 8642 6001
z dopiskiem Bogdaszewska, 4604
Agnieszka Gierz, fot. autor, archiwum prywatne Sławy Bogdaszewskiej
Napisz komentarz
Komentarze