Gdyby nie kierowcy, którzy wyrwali szlaban i "uwolnili" autobus, mogłoby dojść do nieszczęścia
Błąd człowieka czy awaria? Właśnie to próbuje ustalić kaliska prokuratura. Do groźnej sytuacji doszło 2 czerwca rano. Autobus linii nr 7 pokonywał przejazd kolejowy w ciągu ulicy Świętokrzyskiej, obsługiwany przez automatyczny system rogatek. Gdy 51-letni kierowca chciał już zjechać z torów na ulicę, szlabany nagle się zamknęły. W pojeździe znajdowało się około 30 osób. – Kierowca natychmiast otworzył drzwi autobusu i nakazał pasażerom opuścić pojazd – mówił nam wówczas nam Piotr Bewziuk z Kaliskich Linii Autobusowych. – Jeden z kierowców, który jechał za autobusem, widząc niebezpieczną sytuację, szybko zaczął siłą podnosić, wyrywać szlaban, tak by samochód mógł opuścić przejazd. Postawa tego pana z pewnością zasługuje na pochwałę – skomentowała całą sytuację mł asp. Anna Jaworska-Wojnicz, rzecznik prasowy Komendy Miejskiej Policji w Kaliszu.
Autobus zjechał z torów i kontynuował jazdę. Na pętli jednak kierowcy puściły nerwy. - Kierowca bardzo przeżył to wydarzenie. Po pokonaniu kilku przystanków źle się poczuł, zasłabł i trafił na badania do szpitala – zdradził nam Piotr Bewziuk. Na miejsce wezwano policję i techników Polskich Linii Kolejowych.
Polskie Linie Kolejowe dokładnie sprawdziły tę sytuację. - Stwierdzono, że sygnalizacja i urządzenia rogatkowe w momencie zdarzenia były sprawne i działały prawidłowo. Po zapaleniu się czerwonego, pulsującego światła na sygnalizatorze oraz uruchomieniu sygnału dźwiękowego, po ośmiu sekundach zaczęły zamykać się rogatki. Najpierw te wjazdowe, a następnie zjazdowe. Pozwala to na zjechanie samochodów z przejazdu. W momencie zapalenia się czerwonych, pulsujących świateł, zgodnie z Kodeksem drogowym, nie wolno wjeżdżać na przejazd. Takie działanie urządzeń rogatkowych jest zgodne z obowiązującymi przepisami. Nasi pracownicy naprawiali uszkodzoną rogatkę. To, czy kierowca autobusu nie przekroczył przepisów ustali Policja – odpowiada nam Zbigniew Wolny z Zespołu Prasowego Biura Komunikacji i Promocji Centrali PKP.
Ostatecznie niebezpiecznym incydentem zajęła się także kaliska prokuratura. Jak ustalił portal faktykaliskie.pl trwa postępowanie o przestępstwo z art. 173 par. 1 kodeksu karnego, który mówi, że: „Kto sprowadza katastrofę w ruchu lądowym, wodnym lub powietrznym zagrażającą życiu lub zdrowiu wielu osób albo mieniu w wielkich rozmiarach, podlega karze pozbawienia wolności od roku do lat 10”. - Nikomu nie przedstawiono zarzutów – mówi Marcin Kubiak, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Ostrowie Wielkopolskim. - Przesłuchiwani są świadkowie, kompletowany jest pozostały materiał dowodowy. W dalszej kolejności prokurator oceni zachowanie kierującego autobusem przez pryzmat wspomnianego wyżej przepisu kodeksu karnego.
MIK, fot. arch.
Napisz komentarz
Komentarze