25-latek z Kalisza zachował status niepokonanego na zawodowym ringu. Siódme zwycięstwo smakowało jednak wyjątkowo, bo nie dość, że odprawił z kwitkiem zawodnika, który swego czasu dzierżył pas interim WBA, to na dodatek uczynił to w rodzimym mieście. – Było słychać kibiców, cieszę się z ich obecności i bardzo im dziękuję. W ringu całkowicie jednak koncentrowałem się na walce. Myślę, że mogła się ona podobać. Wygrana to jest coś, z czego jestem najbardziej szczęśliwy. Dziękuję promotorom, że mogłem zaboksować u siebie w Kaliszu – oznajmił Balski.
Walery Brudow najlepsze lata ma za sobą i choć w starciu z kaliskim pięściarzem niewiele mógł zdziałać, to momentami pokazał, że o dobrym boksie nie zapomniał. – Tak jak się spodziewałem, Walery rozkręcał się z rundy na rundę. Wiedziałem, żeby bić więcej prawych nad lewą ręką, bo właśnie lewą rękę opuszczał dość często. Udało się go trafić parę razy i na dół, i do góry, trochę nogi mu się ugięły i w ten sposób miałem wszystko pod kontrolą – wspomina zawodnik grupy Tymex Boxing Promotion.
Dodaje jednocześnie, że było to dla niego najtrudniejsze starcie ze wszystkich dotychczasowych. – Trenowałem, żeby luźniej wyjść do ringu. Wiadomo, stres, adrenalina, większe emocje związane z tym, że boksowałem u siebie, na pewno dały się odczuć. Na początku rund byłem trochę spięty, uderzałem trochę za wolno. Posłuchałem jednak trenera, który mówił, żebym więcej boksował, a nie bił się. Dzięki temu udało się wygrać – przyznaje Balski.
O swojej dalszej przyszłości na razie mówi dość enigmatycznie, choć nie ulega wątpliwości, że będzie mógł mierzyć się teraz z coraz lepszymi oponentami. – Czekam na kolejną walkę. Po ostatnim pojedynku chwila odpoczynku i jedziemy dalej. Wygrana z Brudowem to kolejny krok w mojej karierze. Czas na następny etap, byle do przodu – zakończył Adam Balski.
Michał Sobczak
Napisz komentarz
Komentarze